niedziela, 25 marca 2018

Suwerenność przez małe ''s''.

Kluczową frazą rozgrzewającą łącza wyszukiwarek internetowych stało się ostatnio pojęcie ''biała księga''. Renesans tego bądź co bądź tajemniczo brzmiącego terminu nie przypadkowo zbiegł się w czasie z wizytą premiera Polski w Brukseli.

Mateusz Morawiecki po spotkaniu w Brukseli z przewodniczącym Komisji Europejskiej Jean-Claudem Junckerem odniósł się do słowami; ''W ciągu kilku tygodni zaprezentujemy ''białą księgę'', w której rząd przedstawi państwom członkowskim Unii Europejskiej kwestię reformy wymiaru sprawiedliwości w Polsce''. 

Działania do których jesteśmy sukcesywnie przyzwyczajani ciągle jeszcze wywołują zwątpienie i niedowierzanie. Zaburzona zostaje percepcja postrzegania wiary w demokracje, co musi rodzić zwątpienie wśród milionów wyborców oglądających groteskowe przedstawienie jakie ma miejsce w brukselskiej twierdzy parlamentu europejskiego, w którym szef polskiego rządu tłumaczy się z reform, dzięki którym jego ugrupowanie polityczne wygrało wybory parlamentarne w 2015 roku. 

Jaki status na geopolitycznej mapie świata ma współczesna Polska? Fakty ukazują jak bardzo jesteśmy podatni na podmuchy różnych grup interesów.Nawet Izrael oddalony o kilka tysięcy kilometrów dyktuje nam jakie ustawy mogą zostać uchwalone. 
Zależności biznesowe, traktatowe, a nawet wojskowe wikłają Polskę w coraz bardziej zapętloną sieć  potężnych grup interesu. Warunki członkostwa w Unii Europejskiej , ale również podpisanie Traktatu Lizbońskiego , którego niektóre zapiski rażąco przyczynia się do osłabienia państw narodowych. Podobnie wielonarodowe formacje wojskowe stacjonujące na terenie Polski, niekoniecznie podporządkowane polskiemu dowództwu. Wszystkie te działania osłabiają nasze możliwości w podejmowaniu decyzji, wpychając w sidła globalnej polityki i biznesu dla których Polska to tylko kolejne pole do dominacji i wyzysku. 

Nasuwa się nieodparta pokusa zadania sobie pytania. Czy Polska to ciągle suwerenny kraj, czy też quasi suwerenny na wzór PRL w którym wszystkie kluczowe decyzje zapadały wiele kilometrów od Warszawy. 

wikimedia commons photo made by jeffowenphotos

niedziela, 18 marca 2018

Epidemia szczepionek.

Ogromna skala powikłań poszczepiennych nie wychodzi na światło dzienne. Żadna instytucja państwowa nie zbiera danych o zgonach dzieci spowodowanych szczepionkami. 

Wielu rodziców postawionych jest pod ścianą z chwilą narodzin dziecka. Przymus szczepień niesie za sobą podejrzenia czy jest to właściwa droga żeby uchronić dziecko przed chorobami.

Niezależne publikacje naukowo wskazują, że powikłania poszczepienne mogą wystąpić nawet po 30stu latach od podania szczepionki. Zdarza się, że występują zaburzenia poznawcze, utrata pamięci, otyłość , zaburzeń snu,a nawet napady agresji. 

W myśl projektowi ustawy regulującej procedurę postępowania w przypadku zagrożeń epidemiologicznych w Polsce każdy obywatel będzie zmuszony przez Sanepid do zaszczepienia.
To godzi w podstawowe prawo człowieka i obywatela, jak również jest niezgodne z unijnym prawem do odmowy zabiegu medycznego. 

Można odnieść wrażenie, że na podstawie kolejnych doniesień medialnych,  chodzi tu o przeciwdziałanie rozprzestrzenianie się Odry. Problem w tym, że nie ma na rynku szczepionek na tą chorobę a istniejące szczepionki łączą odrę, świnkę i różyczkę, występując pod nazwą MMR. Obowiązek jej stosowania spadnie na każdą osobę która do tej pory nie dostała dwóch dawek szczepionki. 
Szczepionka MMR wzbudza wiele kontrowersji wśród lekarzy i naukowców w tym dr Andrew Weakfielda, który apeluje o niezależne badania nad skutkami podawania tej szczepionki. 
Z kolei dr Russell Blaylock wykazał, że powikłania poszczepienne mogą wystąpić 5, 10 lub 20 lat po podaniu szczepionki. To tłumaczy straszliwy zasiew chorób przewlekłych u dzieci i młodzieży o podłożu neurologicznym i alergicznym. 

Kolejną ukrywaną kontrowersją jest fakt o składzie szczepionki MMR. Jednym z elementów wchodzących w skład są wirusy namnażane na wyabortowanych ludzkich płodach.
Genetycy przeprowadzili eksperyment na ludzkich komórkach dodając do nich wirusy namnażane na ludzkich płodach. Podczas eksperymentu wyszło na jaw, że fragment DNA z ludzkich płodów w ciągu 30 min. zaczął wbudowywać się w DNA ludzkich komórek. To dzieje się w ciele dziecka po podaniu szczepionki MMR. Obcy materiał genetyczny ma wpływ na DNA dziecka, co jest przyczyną wielu schorzeń w późniejszych stadiach rozwoju.
Dr Judy Mikovits z kolei badając szczepionki odkryła, że są one zakażone retrowirusami. Retrowirus może doprowadzić do mutacji genetycznej dziecka.

Przemysł farmaceutyczny widząc lawinowy wzrost pozwów o odszkodowania za powikłania szczepionkowe w 1986 za rządów Ronalda Regana wymusił ustawę zwalniającą z odpowiedzialności wszystkie firmy farmaceutyczne odnośnie szczepionek. 

W 2011 wiele patentów na produkcję leków zaczęło wygasać. Nadmienić trzeba, że były one kołem napędzających całą branżę. Na dodatek z roku na rok spada ilość sprzedawanych antybiotyków co dodatkowo może przynieść niewyobrażalne straty dla przemysłu. Po raz pierwszy w historii ciężar zapewnienia zysków przerzucono na szczepionki. Chodzi tu o kwoty rzędu 36 mld dol. w 2017, a prognozy sugerują kwotę rzędu 50 mld. dol. w 2020 r.

To jest odpowiedz dlaczego jesteśmy poddawani agresywnej kampanii toksycznymi szczepionkami. 
Straszy się nas niegroźną dla życia odrą, którą przechodziła większość dzieci, nabywając przy okazji odporność na całe życie. Wg raportów ECDC(Europejskie Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób) w latach 2016-17 na odrę zachorowało około 14 tys.  Europejczyków, z czego 34 osoby zmarły. Śmiertelność odry wyniosła około 0,2 proc. 

zródło ECDC, Prof. Maria Majewska , Jerzy Zięba, Justyna Socha Stop NOP

niedziela, 11 marca 2018

Polska-Izrael, bo do tanga trzeba dwojga.

Wsłuchiwanie się w nastroje społeczne by udowodnić troskę o historię Polski nie zawsze wychodzi na zdrowie. Przekonali się o tym członkowie rządzącej Polską partii.

Przez dekady zaniedbań w polityce międzynarodowej nawarstwiło się sporo kłamstw historycznych. 
Recepta na odkłamanie prawdy historycznej miała polegać na uchwaleniu ustawy o IPN, penalizującej oszczerstwa na temat uczestnictwa Polaków w zbrodniach nazistowskich. Ustawa miała powstrzymać fałszywy obraz, który zadomowił się w zagranicznej prasie, radiu i telewizji.

Uwierzyliśmy, że ustawa raz na zawsze zakończy ten haniebny proceder i przyczyni się do rozjaśnienia wiedzy historycznej o tym kto był katem a kto ofiarą . Wydawało się, że jest to krok we właściwym kierunku, a potomkowie ocalonych przez Polaków staną w jednej linii by bronić pamięci milionów ofiar hitlerowskiej zbrodni.  
Ku zdumieniu wszystkich cios spadł z najmniej oczekiwanej strony.
Niespodziewanie podczas obchodów upamiętniających 73 rocznicę wyzwolenia KL Auschwitz przy sali pełnej byłych więźniów głosem ambasador Izraela Anny Azari projekt ustawy został skrytykowany. Wywołało to oburzenie i konsternację wśród zgromadzonych. Nikt nie przypuszczał, że projekt ustawy w tak oczywistej kwestii spowoduje zgrzyt na wydawałoby się idealnych stosunkach polsko-izraelskich.

Projekt ustawy niechcący odsłonił prawdziwy pogląd jaki panuje od dekad w Izraelu. Mit o partnerskich relacjach legł w gruzach po tym jak premier Izraela Netanjahu bez ogródek zakomunikował, że nie zgadza się na uchwalenie tej ustawy, i wyznacza ambasadora do rozmowy w tej sprawie z polskimi władzami. Czy można sobie wyobrazić podobną sytuacje w innym państwie, gdzie premier obcego państwa ingeruję w proces legislacyjny? Czy relacje partnerskie opierają się na takim działaniu?
Czy można sobie wyobrazić podobną sytuację w przypadku innego państwa kiedy premier Polski wyznacza i wysyła do Izraela zespół roboczy do przedyskutowania kwestii ustawy co brzmi bardziej jak tłumaczenie się z podjętych decyzji. Co więcej dzieje się to nie u nas, czy nawet w miejscu neutralnym tylko w Izraelu, co może mieć wydźwięk bardziej jak służalstwo lub uległość niż partnerstwo.

W światłach obiektywów podczas konferencji o bezpieczeństwie w Monachium doszło do niefortunnej wypowiedzi z ust premiera Morawieckiego, co jeszcze bardziej zaogniło w i tak już napiętych stosunkach obu państw.

W odpowiedzi na pytanie zadane przez dziennikarza New York Times, na temat wprowadzanej ustawy o IPN premier Morawiecki odniósł się słowami; ''Oczywiście nie będzie to karane, jeżeli ktoś powie, że byli sprawcy, tak jak byli żydowscy sprawcy, tak jak byli rosyjscy sprawcy, ukraińscy sprawcy, nie tylko niemieccy''.  
Samo wspomnienie, że w gronie oprawców znaleźli się też Żydzi spowodowało szybką ripostę Benjamina Netanjahu który w ostrych słowach wyraził oburzenie i że musi w tej sprawie porozmawiać z Morawieckim. 

Jednym słowem prawda historyczna której tak bardzo obawiają się Żydzi doprowadziła do ukazania prawdziwych stosunków jakie łączą oba kraje. Rysa powstała na skutek procedowanej ustawy pogłębiała się.
Nie pomogły tłumaczenia prezydenta podczas podpisywania ustawy, że przepisy nie będą blokowały działalności naukowej i artystycznej, co niewątpliwie upośledza cały projekt.

Nie pomogło publiczne przyznanie się przez głowę państwa do winy Polaków podczas okupacji. ''Były też przypadki niegodziwości, podłości-wydawanie ludzi, by podlizać się okupantowi, czy uzyskać korzyść materialną'' powiedział Andrzej Duda. Brzmi to niewątpliwie boleśnie dla nas, tym niemniej jeśli już padły te słowa należałoby wspomnieć o roli jaką odgrywały Judenraty w gettach oraz organizacje takie jak Żagiew , lub ''Trzynastka'' kolaborujące z hitlerowcami.

Nie pomogła zapowiedz przekazania budynku szpitala dziecięcego pod budowę muzeum getta warszawskiego, czy publiczne przeprosiny prezydenta Dudy w imieniu Polaków za Marzec 68', choć wiadomo, że w tamtym czasie Polska nie była niepodległa, a wspomniany fakt był wojną frakcji wśród komunistów rządzących krajem.

Wszystkie te zabiegi nie pomogły. Izrael strzelił focha i tylko czekać jakie wysunie postulaty żeby stosunki znowu zaczęły tryskać bezgraniczną miłością i partnerstwem.


zródło wikimedia commons - Uroczystość zapalenia lampu chanukowej w Sejmie, autor Adrian Grycuk



poniedziałek, 5 marca 2018

NATO-Kolos na glinianych nogach.

Analiza raportu przeprowadzonego przez Rand Corporation nie pozostawia złudzeń.
W przypadku nagłego ataku ze strony Rosji sytuacja na flance wschodniej nie byłaby korzystna dla wojsk sojuszu. 

Dysproporcja pomimo nakładów na zbrojenia i stacjonowania wojsk NATO jest nadal widoczna podkreślają analitycy.

W przypadku konfliktu w ciągu pierwszych tygodni wojska NATO mogą zmobilizować ledwie 32 tys. żołnierzy, podczas gdy Rosja mogłaby skierować w tym samym czasie 78tys. żołnierzy.

Do jeszcze większych dysproporcji doszłoby w chwili konfliktu naziemnych systemów broni.

                                         NATO                                             Rosja
Czołgi                                129                                                 757

Transportery                      280                                                 1276
opancerzone

Samoloty bojowe              5357                                               1251

Dane ukazują ogromne wieloletnie zaniedbania wschodniej flanki. Jak podkreślają analitycy jest to związane z polityką NATO nastawioną na misje na Bliskim Wschodzie, Afryce i w Afganistanie. 
Lata niedofinansowania armii europejskich musiało się przełożyć na kondycje bojową formacji wojskowych. 
Przykład potwierdzający raport można zaobserwować u naszych zachodnich sąsiadów.
Bundeswehra boryka się z ogromnymi problemami. Najnowszy raport sporządzony w 2017 przez niemiecki MON ukazuje stagnacje w niemieckiej armii. 
Do misji bojowych zdolnych było średnio 13 z 58 helikopterów transportowych NH 90 i 12 z 62 śmigłowców Tiger. Nie lepiej wygląda sytuacja w przypadku samolotów transportowych A 400 M. 
Niemiecka armia posiada 15 tego typu samolotów, z czego zdolnych do użycia było trzy, bądź też w przypadku w lotnictwa myśliwskiego w którym na 128 maszyn Eurofighter  nadających się do walki pozostało średnio 39.  Kryzys dotknął będącą niegdyś chlubą Niemiec broń pancerną. Na 244 czołgi Leopard do walki zdolnych było średnio 105. Marynarka wojenna również nie obroniła się przed wieloletnimi zaniedbaniami. Z 13 fregat Bundesmarine gotowych do działań operacyjnych pozostało 5. Jednakże najgorsza sytuacja ma miejsce w kondycji okrętów podwodnych typu 212 A. Z sześciu  będących na wyposażeniu Bundesmarine gotowych do służby w 2017 pozostawał jeden, a i ten okręt pod koniec roku został wycofany.


Na te wszystkie problemy z funkcjonowaniem tak istotnej dla obronności kraju instytucji jaką niewątpliwie jest wojsko nakładają się braki kadrowe. Armia ma 21 tys. wolnych wakatów z czego szczególnie odczuwa się braki wśród oficerów.
W 2016 powstał pomysł otwarcia Bundeswehry na uchodźców. Wywołało to falę oburzenia. Niemiecki MON złagodził stanowisko deklarując, że imigranci przechodziliby jedynie szkolenie w zawodach cywilnych i nie dostawaliby broni. Wielu ekspertów ds. wojskowości piętnuje ten pomysł podkreślając, że służba wojskowa w dużej mierze opiera się na tożsamości narodowej i historycznej związanej z danym krajem. W przypadku wcielenia do służby imigrantów właśnie brak tożsamości może stanowić największy problem.
Multikulturalizm  nie zauważalny podczas pokoju w którym może być traktowany jak zwykły etat,
w przypadku konfliktu sytuacja może ulec zmianie kiedy przyjdzie wybierać między powiązaniami kulturowo-religijnymi a lojalnością wobec armii. 

zródlo dw.com
           wikimedia commons Leopard 2 A6