niedziela, 28 stycznia 2018

Totalitarne zamieszanie w Polsce.

Kurz wzniecony przez stację TVN 24 po wyemitowaniu materiału o polskich neonazistach upamiętniających 128 rocznice urodzin Adolfa Hitlera nie może opaść. Dziennikarze, stacje telewizyjne i politycy prześcigają się w pomysłach jak zwalczać to zjawisko. 

Dziennikarze tej stacji próbują ukazać Polskę jako zagłębie neonazistów i wszelkiej maści ekstremistów. A wszystko przez kilkunastoosobową grupę w której duży procent stanowili dziennikarze śledczy hucznie świętujących urodziny wodza III Rzeszy. Co więcej reakcja i histeria z tym związana, sięgająca najwyższych szczebli państwa musiała zostać zauważona przez zagranicę. 

Niemiecki dziennik ''Die Tageszeitung'' opisuje działalność polskich neonazistów.''Polska stała się w ostatnich latach bardzo brunatna''. Słowa te brzmią co najmniej groteskowo w kontekście tego co się dzieje za naszą zachodnią granicą.
W 2016 r. w Niemczech było ponad 400 marszów neonazistów. W samym Berlinie w sierpniu ubiegłego roku czczono rocznicę śmierci niemieckiego zbrodniarza Rudolfa Hessa. 
Kolejnym przykładem jest koncert na blisko 6 tys. neonazistów bawiących się na koncercie Themar we wschodnich Niemczech.

Podejrzenie o manipulacje związaną z emisją tego materiału spowodowało niemałe zamieszanie w szeregach dziennikarskich.
W tej sprawie został został  wystosowany list przez Zarząd Oddziału Warszawskiego Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. W liście tym dziennikarze podnieśli temat przetrzymywania nagrania przez prawie 8 miesięcy przez TVN24 od czasu nakręcenia materiału, co niesie za sobą podejrzenia o celowe działanie w tym zakresie.

Jak można się było spodziewać pole rażenia tego materiału zbiegło się z mainstreamową narracją, próbującą przypisać odniesienia do ideologii neonazistowskiej środowiskom narodowym. Na szczeblach ministerialnych zaczęto wspominać o delegalizacji takich stowarzyszeń jak ONR.
Zastanawiające jest dlaczego od wielu lat w Polsce trwa polowanie na czarownice doszukujące się odniesień do nazizmu w środowiskach patriotycznych, a jednocześnie pomija się symbole komunistyczne często pojawiające się na marszach i pikietach w przestrzeni publicznej.

Artykuł 13. Konstytucji RP wyraźnie zabrania publicznego propagowanie totalitaryzmu w postaci faszyzmu, nazizmu i komunizmu. Artykuł 257. Kodeksu karnego penalizuje taką działalność, czyli można skazać na karę 2 lat więzienia tych, którzy głoszą zakazaną w Polsce ideologię faszystowską, nazistowską i komunistyczną.
W odpowiedzi na to prezes Ruchu Narodowego Robert Winnicki wezwał z wezwał z mównicy sejmowej do delegalizacji Komunistycznej Partii Polski, o co od dawna zabiega Porozumienie Organizacji Kombatanckich i Niepodległościowych w Krakowie. 

Szczęśliwym zakończeniem tej historii jest fakt, że na zlecenie prokuratora generalnego ruszyły prace związane z analizą kwestii delegalizacji stowarzyszenia Duma i Nowoczesność, jednocześnie jak poinformował wiceminister sprawiedliwości do Trybunału Konstytucyjnego ma trafić wniosek o delegalizację Komunistycznej Partii Polski. Na domiar wszystkiego sejm przegłosował ustawę Kukiz'15 zakazującą propagowania banderyzmu i podważania zbrodni ludobójstwa na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej. Zgodnie z nowelizacją czyn ten zagrożony będzie karą grzywny bądź pozbawieniem wolności do lat 3.

zdjęcie wikimedia commons

















niedziela, 21 stycznia 2018

Ignacy de Loyola-recenzja

Reformacja zapoczątkowana przez Marcina Lutra w 1517 r. odbiła się szerokim echem wśród wspólnot zakonnych. Wywołało to ogromne straty, czego wyrazem był upadek wielu zakonów na terenie Europy. Anglia, Skandynawia, większość państw niemieckich były szczególnie atakowane przez zwolenników reformacji. Odpowiedzią kościoła było powołanie nowego typu zakonów tzw. kleryków regularnych w którym decydującą rolę odgrywali Jezuici, zakon , który został założony przez świętego Kościoła katolickiego Ignacego Loyolę. 

Przed tym trudnym zadaniem którym niewątpliwie jest biografia Ignacego Loyoli stanął mało znany szerszej widowni azjatycki specjalista od kampanii reklamowych  Paolo Dy. 
Już od pierwszych scen reżyser biografii Ignacego Loyoli przenosi widzów do XVI wiecznej Hiszpanii, gdzie natchniony rycerskimi romansami młody, porywczy i wywodzący się z arystokracji Loyola spełnia się w żołnierskiej profesji. Jego brawura doprowadza do tragedii po tym jak obrona Pampeluny, którą dowodzi załamuje się pod naporem wojsk francuskich doprowadzając w konsekwencji do rzezi. Sam Ignacy Loyola zostaje ranny, co przekreśla jego plany związane z karierą wojskową. Kalectwo jakiego doświadczył stało się początkiem przemian i trudnej wyboistej drogi którą podjął szukając odkupienia i zrozumienia Boga. Przysporzyło mu to wielu zwolenników, ale również postawiło w stan oskarżenia przed inkwizycją. Dalsza część tej pasjonującej historii polecam sprawdzić we własnym zakresie. 
Paolo Dy skupił się na kilku brzemiennych w skutkach latach Loyoli, co sprawia, że film pomimo kilku niedociągnięć ogląda się z niesłabnącym zainteresowaniem. 
Na uwagę zasługuje rola tytułowej postaci granej przez Andreasa Munoza, któremu udało się udźwignąć ciężar jak spadł na jego barki. Moim skromnym zdaniem słabszą stroną filmu są efekty specjalne, rażąco przypominające takie film jak ''300 Początek Imperium''. Tylko czy można patrzeć w ten sposób na film biograficzny, pozostawiam do własnej subiektywnej oceny. 

Nie sposób podważyć ogromnego wkładu jaki Jezuici wywarli na rozwój Europy. Na przestrzeni kilkuset lat założyli największą w dziejach Kościoła sieć szkół średnich(Kolegia) i wyższych(Akademie). Architektura Jezuicka wywarła na wielki wpływ na sztukę baroku. Tym co wyróżnia ten zakon z pośród innych jest całkowita dyspozycyjność do służenia papieżowi we wszystkich możliwych dziedzinach. Jezuici są obecnie najpotężniejszym zakonem katolickim.  

źródło YouTube 


niedziela, 14 stycznia 2018

Internet ogranicza wolność słowa.

Od dłuższego czasu trwa w Polsce batalia nawiązująca do wolności słowa w Internecie. 
Facebook i YouTube stały się w Polsce miejscem przepychanek zwolenników i przeciwników wolności słowa. 

Początek roku 2018 zaczął się dla niektórych przedstawicieli prawej strony bardzo pechowo, po tym jak YouTube usunął konta serwisów informacyjnych ukazujących świat w innym pryzmacie niż szeroko zakrojony mainstream. Do skansenu zapomnienia trafiły takie serwisy jak; wRealu24.tv, eMisjaTV, wPrawo.

Głównym zarzutem skierowanym do wyżej wymienionych telewizji jest tzw. mowa nienawiści.
Jak podkreślił Marcin Rola redaktor naczelny Telewizji wRealu24.tv ostrzeżenie jakie dostał od administratorów YouTube było związane z cytatem z islamu i wzmiance o Putinie, po którym dwu letnia działalność serwisu została wyrzucona do kosza. Aby filmik, lub jak w tym przypadku telewizja internetowa dostała upomnienie wystarczy, że ktoś zgłosi nadużycie do administratora. Po trzecim upomnieniu administrator YouTube usuwa całą historie dorobku wielu lat pracy.

Zbieżny pogląd na tę kwestię wyraził Piotr Korczarowski z eMisjaTv, która jest o krok od usunięcia z powodu drugiego upomnienia. YouTube zarzuca telewizji złamanie regulaminu. Brak jednak konkretów ,które zapiski regulaminu zostały złamane.


Podobna retoryka panuje na największym serwisie społecznościowym Facebook.

Historia sięga do roku 2016 kiedy serwis FB usunął stronę Stowarzyszenia Marsz Niepodległości promującą to wydarzenie, oraz stronę Ruchu Narodowego i Młodzieży Wszechpolskiej oraz Obozu Narodowo-Radykalnego.  Spotkało się to z falą krytyki i posądzenie administratorów FB o brak obiektywizmu i tendencyjność.

W odpowiedzi na protesty FB wydał lakoniczny komunikat, że konta zostały zablokowane po doniesieniach innych użytkowników w związku z publikowaniem na tych stronach treści niezgodnych z regulaminem strony. Cokolwiek to znaczyło nie wyczerpało głosów sprzeciwu i zarzutów o łamania wolności słowa, która to w Polsce jest gwarantowana przez konstytucje.
                                                                   
                                                                         Art. 54
     
1. Każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji. 


Pomimo zagwarantowanej konstytucyjnie wolności słowa latem 2017 roku FB po raz kolejny zrobił czystkę na prawej stronie. Zablokowano ponad 300 prawicowych stron, argumentując, że zawierały treści rasistowskie, antyislamskie i homofobiczne. Wśród usuniętych stron znalazły się te które upamiętniały pamięć o żołnierzach wyklętych a nawet strony zajmujące się sprzedażą odzieży patriotycznej. Wszystko to w imię walki z szeroko zakrojonym faszyzmem.

Czy media internetowe mogą bezkarnie naruszać wolność słowa?

Należy zwrócić uwagę na istotny fakt. Moim zdaniem każda korporacja przekraczająca granice swego państwa ma obowiązek dostosować swoje regulacje prawne do państwa na terenie którego prowadzi działalność. Jest to tym bardziej zasadne, że zarówno FB jak i YouTube mają swoje odziały w Polsce. Jak w wielu innych przypadkach międzynarodowych firm istnieją oddziały Facebook Poland Sp. z o.o. i Google Poland sp. z o.o. do którego należy serwis internetowy YouTube.
Można by wymieniać wiele międzynarodowych korporacji posiadających lokalne oddziały w Polsce.
W każdym innym przypadku nie występują konflikty w interpretacji obowiązującego prawa.

Tak często podnoszona kwestia znamion mowy nienawiści ma swoje odniesienie do tego rodzaju przestępstw w polskim prawie. W przypadku podejrzenia o taki czyn administratorzy YouTube i FB powinni zgłosić to do prokuratury. Nie może być tak, że to podmioty gospodarcze pełnią rolę jednocześnie policjantów i wymiaru sprawiedliwości blokując i usuwając niewygodne i niezgodne z poprawnością informacje.

Z drugiej strony jeśli tak wrażliwe na każdy przejaw odmiennego światopoglądu są media internetowe powstaje zasadnicze pytanie dlaczego nie cenzuruje się coraz bardziej widocznej nienawiści i bluźnierstw w stosunku do chrześcijan, oraz prostackich memów i filmików wyśmiewających postać Jana Pawła II, których na YouTube jest mnóstwo?

z

ródło Marcin Rola u Gadowskiego
          photo made by TNIOp




niedziela, 7 stycznia 2018

Niechlubna przeszłość Clintonów powraca.

Po latach od chwili pełnienia obowiązków jako sekretarz stanu USA przez Hillary Clinton Amerykański Departament Sprawiedliwości wszczął nowe dochodzenie w sprawie fundacji Clintonów. Śledztwo ma wyjaśnić, czy doszło do działań korupcyjnych w administracji Baraka Obamy.

Podczas prezydentury Baraka Obamy Hillary Clinton została mianowana na stanowisko sekretarza stanu. W międzyczasie razem z małżonkiem Billem Clintonem propagowali walkę z ociepleniem klimatu, AIDS i otyłością. Powołali w tym celu fundację Clintonów (Clinton Foundation). Według opublikowanych raportów fundacja przekazywała 10 proc. zebranych funduszy na organizacje charytatywne i akcje objęte ich patronatem. Wątpliwości jednak budził ewentualny konflikt interesów ponieważ fundacja zniosła statutowy zakaz przyjmowania środków finansowych od zagranicznych rządów i organizacji. Dzięki czemu mnożyły się podejrzenia o brak transparentności zarządzanej przez Clintonów fundacji.
Dziennikarze Washington Post w trakcie śledztwa odkryli, że fundacja zebrała ponad 2 mld. dol., a duża części tej kwoty wpłynęła w dość niejasnych okolicznościach.

Afryka.

Afryka to kontynent głodu, bezprawia i niesprawiedliwości społecznej. Kraje afrykańskie zarządzane przez lokalnych watażków, satrapów o dyktatorskich zapędach podatnych na luksus i wypchane konta w szwajcarskich bankach są łatwym łupem dla międzynarodowych korporacji trudniących się eksploatacją złóż rzadkich minerałów i ropy naftowej. Często dzieje się tak, że dyktatorskie rządy marionetkowych przywódców wspierane są z zagranicy, w rewanżu oligarchowie zezwalają na dostęp do bogatych złóż mineralnych.
Mając na względzie propagowane przez Clintonów idee transparentności w zarządzaniu  oraz zapewnienie pokoju i rozwoju można by się spodziewać walki z takimi zjawiskami. Problem w tym, że ich czyny stoją w sprzeczności z tym co głoszą.

W 2003 roku poparciem 95 proc. głosujących urząd prezydenta Rwany objął Paul Kagame. Mieszkańcy głęboko wierzyli, że nowo wybrany prezydent podniesie kraj po latach etnicznych wojen i ludobójstwa. Niestety jego autokratyczne rządy obfitowały w terror i niszczenie opozycji. ONZ oskarżyło go o łamanie praw człowieka.
Tak się składa, że Kagame był przyjacielem Clintona, który wielokrotnie chwalił jego inicjatywy, dostał nawet nagrodę od Billa za sposób prowadzenia polityki.
Przykład ten ukazuje w jaki sposób można rozpocząć działalność komercyjną w Afryce. Clintonowie sprzymierzają się z firmami chcącymi wejść na afrykański rynek, szczególnie chodzi tu o górnictwo i sektor energetyczny. Potrzebują koncesji na dostęp do ropy, gazu lub złóż złota. Wtedy tworzy się sojusz a Clintonowie pełnią w nim rolę pośrednika między firmami a przywódcami państw afrykańskich którzy w zamian za odpowiednią gratyfikację, udostępniają drogocenne złoża. Z tego intratnego interesu wszyscy wychodzą zadowoleni oprócz zwykłych obywateli pomijanych w podziale zysków.

Doskonałym przykładem jest wieloletni przyjaciel Clintonów Joe Wilson, wiceprezes firmy Jarch Capital LLC ,który po nominacji Hillary na sekretarza stanu wspólnie z Clintonami przejął 400 tys. ha ziemi w południowym Sudanie. Umowa została podpisana z lokalnymi watażkami. Ludzie ci łamali prawa człowieka w najbardziej rażący sposób, łącznie z dokonywaniem masakry na wrogim im plemionom. Oficjalnie Wilson inwestował, co było określane mianem zmian na rzecz suwerenności. W rzeczywistości robili interesy z kacykami na setki milionów dolarów. Oczekiwania skupiały się na doprowadzeniu do zwycięstwa a następnie do eksploatacji złóż gazu, ropy i minerałów.

Podobny scenariusz został zastosowany w Demokratycznej Republice Konga gdzie kolejny z grona przyjaciół Clintonów szwedzki inwestor górniczy Lukas Landin przekazał fundacji 100 mln dol.  po tym jak Hillary będąc sekretarzem stanu wycofała się ze wsparcia reform i budowania demokracji w tym afrykańskim państwie, co godziło w interesy biznesmena.

Haiti

W styczniu 2010 roku świat obiegła tragiczna informacja o trzęsieniu ziemi na Haiti. Cała infrastruktura i gospodarka tego karaibskiego państwa została zniszczona, życie straciło 250 tys. ludzi. To był kryzys na globalna skalę, Haiti pilnie potrzebowały międzynarodowej pomocy humanitarnej. Głosem Hillary Clinton Stany Zjednoczone zaoferowały pomoc i wsparcie techniczne dla ofiar. Społeczność międzynarodowa zareagowała w możliwy do przewidzenia sposób. Przekazano około 13 mld dol. od międzynarodowych organizacji humanitarnych. Departament Stanu USA miał nadzorować proces odbudowy Haiti. Mieszkańcy chcieli żeby pieniądze przekazane zostały zainwestowane w odbudowę zrujnowanej infrastruktury kraju. Clintonowie mieli inny punkt widzenia. Chodziło o interesy darczyńców, co doprowadziło do konfliktu z Haitańczykami, którzy zaczęli oskarżać Clintonów o pociąganie za sznurki w Międzynarodowej Komisji Praw Człowieka. Zarzucono Clintonom, że ich decyzje nie przynoszą pożytku ofiarom tylko wspierają głównych darczyńców.
Największym amerykańskim przedsięwzięciem pomocowym okazał się projekt Caracol na który wydano 124 mln dol. Projekt ten przewidywał wybudowanie fabryki tekstyliów na 60 tys. miejsc pracy, który miał stać się motorem napędowym zrujnowanej gospodarki. Problem w tym , że fabryka powstała na północy kraju, a to południe było zrujnowane. Okazało się, że zamiast planowanych 60 tysięcy miejsc pracy firma zatrudniła jedynie 5 tys. Za to amerykańskie korporacje dzięki zwolnieniom celnym i taniej siły roboczej zarobiły fortunę. Korzyści dla mieszkańców były znikome.
Plan Clintonów przewidywał wybudowanie wielkich kompleksów mieszkalnych. Wybrano firmy które miały się podjąć tego zadania. Jak to już wcześniej bywało o tym kto dostanie kontrakt nie decydowało doświadczenie tylko ilość przekazanej darowizny na konto fundacji. Program zakładał budowę 15 tys. domów, zamiast tego zbudowano 2,600.
Nadużycia związane z odbudową Haiti wypatrzyły to przedsięwzięcie. Tylko ludzie związani z Clintonami obłowili się na trzęsieniu ziemi. Zwykli Haitańczycy nie mieli tyle szczęścia. Czara goryczy wylała się na zorganizowanym przez haitańskich aktywistów proteście przed biurem Hillary Clinton na Manhattanie. Zarzucano jej kradzież miliardów dolarów wykorzystując w tym celu Komisję Odbudowy Haiti zarządzaną przez Billa Clintona. Protestujący uważają, że Haiti była przykrywką dla obcych rządów do rozdawania wielomiliardowych łapówek poprzez Fundację Clintonów w zamian za przysługi jakie świadczyła Hillary ,będąc sekretarzem stanu.
Szansa na odbudowę Haiti została zaprzepaszczona. Zamiast odrodzonego Haiti mamy jeszcze bogatszych przyjaciół Clintonów, kosztem mieszkańców koczujących w namiotach nieopodal luksusowych nowo wybudowanych hoteli. Rząd Haiti nie wydał od 50 lat koncesji na wydobycie , zrobił to dopiero w trakcie odbudowy nadzorowanej przez Clintonów.

Hillary Clinton często brała na wokandę zagrożenie jakie niesie ze sobą ochrona środowiska i klimatu. Nikogo nie dziwiło poparcie jakim cieszyła się wśród organizacji proekologicznych.

Projekt rurociągu XL wywoływał ogromne kontrowersje. Aktywiści protestowali przeciw budowie wartej 7 mld dol. inwestycji. Rurociąg XL miał przesyłać z Kanady do zatoki Meksykańskiej 800 tys. baryłek ropy dziennie. Wiedzieli, że mają potężnego sprzymierzeńca w postaci Hillary. Była o krok od podpisania zakazu dla tej inwestycji. Jednakże i w tym przypadku wrzuciła do kosza to co przez lata głosiła po tym, jak Bill dostał lukratywne zlecenie na udzielenie 10 wykładów w Kanadzie za blisko 2 mln dol. od firmy TD Bank Investment Group odpowiedzialnej za realizacje tego projektu.

Jednakże najwyższe honorarium dla Clintona zostało wypłacone przez szwedzką firmę Ericsson .
Firma ta naraziła się departamentowi stanu sprzedając sprzęt telekomunikacyjny do Iranu, Białorusi i innych niedemokratycznych państw, które były objęte sankcjami. Wtedy właśnie Ericsson zdecydował, że to idealny moment na zamówienie wykładu u Clintona. Zapłacili za wykład 750 tys. dol. Tydzień po wykładzie departament stanu opublikował oświadczenie oznajmiające, że rząd USA nie będzie poszerzać sankcji na Iran o sprzęt telekomunikacyjny.

Hillary Clinton nie raz podkreślała swój sprzeciw do rozprzestrzeniania broni jądrowej, ''Reprezentuje prezydenta i kraj, któremu zależy na świecie bez broni jądrowej, gotowa podjąć konkretne kroki by to osiągnąć''.

Jednym z najważniejszych osiągnięć prezydentury Clintona były traktaty o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej. Cały jego wysiłek poniósł klęskę po tym jak w 1998 r. Indie przeprowadziły podziemną próbę jądrową. Indie tym incydentem zagroziły stabilności w Azji i wystawiły na próbę międzynarodowy konsensus co do zakazu testów z bronią nuklearną. Clinton poczuł się zdradzony przez rząd Indii, wprowadził sankcje i dał wprost do zrozumienia ,że nie uzyskają dostępu do technologii USA dopóki nie podpiszą traktatu o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej. Rząd Indii bardzo potrzebował technologii amerykańskiej. W roku 2005 zaczął przekazywać darowizny na rzecz fundacji. Mowa tu o dziesiątkach milionów dolarów płynących na konto Fundacji Clintonów i setkach tysięcy dla Billa za jego wykłady opłacane przez grupy partycypujące w porozumieniu nuklearnym. W 2008 roku pieniądze zasilające Clintonów zmiękczyły opór i Hillary zmieniła podejście do traktatów o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej i dostępu Indii do amerykańskich technologii.

''Chcę wam podziękować za waszą walkę z korupcją, która osłabia rozwój gospodarczy , wspiera czarny rynek i przestępczość zorganizowaną i niszczy nadzieję na demokrację''.

                                                                                                                             Hillary Clinton

zródło Peter Schweizer-Clinton Cash