wtorek, 20 grudnia 2016

Wielkie sprzątanie Oceanu.


Niedoskonałe sito recyclingu uwalnia do środowiska tony odpadów. Swą długą wędrówkę pokonują niesione nurtem rzek i strumieni by ostatecznie spocząć na błękitnej tafli oceanu. Unoszone prądami oceanicznymi plastikowe pozostałości ludzkiej egzystencji sieją śmierć i zniszczenie wśród wielu gatunków ryb i ssaków morskich. Trapiący problem jak pozbyć się tych odpadów stał się impulsem do poszukiwania recepty jak uzdrowić wielki błękit.




Tego karkołomnego zadania podjął się młody holenderski naukowiec, który wpadł na pomysł jak pozbyć się plastiku z oceanu. Idea polega na umiejscowieniu na powierzchni pływających ograniczników zbierających śmieci. Ich wysokość została zaprojektowana na tyle, by uniemożliwić przedostanie się nad nią odpadów, a głębokość zanurzenia nie ograniczy migracji ryb i innych morskich stworzeń. Prototyp konstrukcji o długości 100 m pływa obecnie po Morzu Północnym. Wynik testów konstrukcji pozwoli przygotować ją na wielką operację zbierania odpadów, która rozpocznie się w 2020 roku. Jak przewiduje Boyan Slat inicjator projektu ,w ciągu 10 lat przy pomocy swojego wynalazku ocean pozbędzie się 42 proc. śmieci z 3,5 mln ton tworzących Wielką Pacyficzną Plamę Śmieci.

Wspierająca fundację Boyana Slata The Ocean Cleanup firma Google umożliwiła korzystanie z samolotu którego zadaniem było zlokalizowanie w pobliżu kalifornijskiego wybrzeża dryfujących odpadów i ocenienia skali z jaką będzie się musiała zmierzyć fundacja. Zebrane dane wraz z uzyskanymi informacjami z 30 statków, przeczesujących w 2015 roku bezkres oceanu ,przyczynią się w przyszłości do lokalizacji Wielkiej Pacyficznej Plamy dryfującej między Kalifornią a Hawajami.



Świadomość zagrożenia dla środowiska morskiego spowodowała międzynarodową współpracę wspierająca fundację Boyanda. Na apel opowiedziało tysiące internautów przekazując na ten cel 2,2 mln. dolarów. Również rząd Holandii wspomógł finansowo fundację ,dając nadzieje ,że problem zanieczyszczenia skonsoliduje wysiłki wielu państw w uzdrowieniu Oceanów.




wikimedia commons photo by epSos.de CC BY 2.0

poniedziałek, 5 grudnia 2016

Atomowy Sarkofag.

Niecodzienny widok zagłuszył cisze wokół zasypanego rdzenia Czarnobylskiego reaktora ,przy którym trwają zaawansowane prace by raz na zawsze uniemożliwić wydostanie się drzemiącej pod tonami ołowiu, piasku i betonu nieokiełznanej, niszczycielskiej energii.
Stalowa pokrywa będąca największą ruchomą strukturą lądową ważącą 36 tys. ton o rozpiętości 257 m. kopuły stalowej jest szczytem współczesnej inżynierii.
224 podnośniki hydrauliczne mogące jednorazowo przesunąć stalowy sarkofag tylko o 60 cm krok po kroku zamykają się nad zniszczonym reaktorem, który 30 lat temu o mało nie doprowadził do globalnej katastrofy.

Mamy 26 kwietnia 1986 roku, w elektrowni atomowej trwały testy układu samouzupełniania paliwa mogące w przyszłości oszczędzić zużycie energii. W wyniku tego eksperymentu doszło do serii wybuchów, po których 1200 tonowa pokrywa reaktora rozpadła się na kawałki. Słup ognia wystrzelił w powietrze uwalniając radioaktywne atomy w stadium fuzji.

Jako pierwsi przybyli strażacy. Nie mając przeszkolenia ani odpowiednich zabezpieczeń stosowali normalne procedury jakie towarzyszą przy gaszeniu pożarów. Hektolitry wody spłynęły na żarzącą się kipiel. Woda tym razem nie odniosła sukcesu, a nieświadomi zagrożenia strażacy niedługo po tym wszyscy umierają stając się pierwszymi ofiarami Czarnobyla.

W oddalonym o kilka kilometrów od elektrowni mieście Prypeć, życie toczyło się jak zwykle, i choć w mediach była wzmianka o awarii reaktora nikt nie podejrzewał jakie skutki awaria odniesie. Przybyła komisja wojskowa odkrywając jak wysokie jest promieniowanie, początkowo sądziła , że urządzenia do pomiaru są zepsute. Jak się później okazało było tak wysokie, że zabrakło skali. Uważa się, że ludzki organizm jest w stanie wchłonąć bez szkody dla zdrowia do 2 RTG rocznie. 400 RTG prowadzi do śmiertelnego skażenia.
Na szczęście dla nich władze zdecydowały się na ewakuacje miasta po 30 godzinach od chwili wybuchu.

Tymczasem pył radioaktywny przenoszony wiatrem na północ kontynentu, dociera do Szwecji. Czujniki zaalarmowały władze o nadchodzącym niebezpieczeństwie. Podwyższona radiacja jest zauważalna w całej Europie. Wszyscy szukają źródła promieniowania ,podczas gdy władze Kremla ciągle milczą. Dopiero amerykańskie i europejskie satelity szpiegowskie odkryły ruiny reaktora, co zmusiło poniekąd władze ZSRR to potwierdzenia informacji o katastrofie.

Kryzys był ciągle niezażegnany ,a władze Kremla desperacko szukały recepty na ujarzmienie żywiołu.
Postanowiono zasypać krater workami z piaskiem. W tym celu ściągnięto najlepszych pilotów śmigłowców, rozkazano im nadlecieć jak najbliżej krateru i zrzucać worki z piaskiem na krater. Niezabezpieczeni żołnierze rozpoczęli tą arcytrudną misję zdając sobie sprawę z zagrożenia na jakie byli narażeni. Tony piasku i kwasu bornego neutralizujące promieniowanie zasypują żarzący się krater. Żołnierze wystawieni na 9-cio krotną śmiertelną dawkę promieniowania kończą okrutnie poparzeni na szpitalnych łóżkach. Umierają niedługo po tym na chorobą popromienną.

W międzyczasie pył radioaktywny niesiony wiatrem obejmuje swym zasięgiem prawie całą Europę. W wielu przypadkach opada wraz z deszczem na duże skupiska miast takich jak Sztokholm i Paryż.

Potworny żar roztapia piasek ,którym zasypano wyrwę niosąc realne zagrożenie wybuchu drugiego reaktora, którego skutki doprowadziłyby do śmierci milionów ludzi na obszarze całego kontynentu.
Postanowiono użyć wszelkich środków by obniżyć temperaturę rdzenia. W tym celu rozpoczęto akcję wsypywania ton ołowiu na przepalający piasek żar. W końcu temperatura zaczęła spadać jednak część ołowiu pod jej wpływem wydostała się do atmosfery dodatkowo zatruwając ledwie trzymających się na nogach pilotów. Po tej desperackiej akcji wszyscy piloci otrzymali śmiertelną dawkę promieniowania i w niedługim czasie zmarli.

Powstał kolejny problem. Rozgrzana magma zaczęła przetapiać podłoże reaktora zagrażając ujęciom wody. Skażenie wód gruntowych i rzek wywołałoby katastrofę obejmującą całą powierzchnię Ukrainy i innych sąsiadujących państw. By do tego nie dopuścić powołano setki górników, których zadaniem było przekopanie tunelu łączącego dwa reaktory, w celu zainstalowania systemu schładzania . Górnicy pracowali nieprzerwanie przez kilka tygodni w potwornym upale bez jakichkolwiek zabezpieczeń. W końcu udało się im osiągnąć cel i temperatura zniszczonego reaktora się ustabilizowała.

Przez kolejne tygodnie tysiące żołnierzy i cywilów pracowało, by uprzątnąć skutki katastrofy. Pokryci warstwami ołowiu ,ci mężni ludzie pracowali w pocie czoła wystawieni na ogromne dawki promieniowania .

W okolicach Czarnobyla wysiedlono resztę mieszkańców pobliskich wsi ,oraz wybito zwierzęta by uniemożliwić rozprzestrzenianie się skażenia radioaktywnego.

Po 7-miu miesiącach morderczej walki udało się ukończyć betonowy sarkofag w Czarnobylskiej elektrowni atomowej.

Po trzydziestu latach opustoszałe siedliska ludzkie stopniowo pochłania upływ czasu. Przyroda dopomina się coraz śmielej o to, co kiedyś należało do niej ,a leśne stworzenia zaciekawione buszują między krzesłami opuszczonych domostw. A co z anonimowymi bohaterami bez których świat nie wyglądałby teraz tak ,jak się obecnie prezentuje? Żyją dziesiątkowani skutkami awarii zasilając grono przychodni lekarskich ,i choć władze zapominają o ich heroicznym czynie czują głęboką dumę poświęcając życie i zdrowie dla ratowania ludzkości.


Vikimedia Commons\Garvey STS

poniedziałek, 28 listopada 2016

Nikotynowy Syndykat.

W 1953 roku na łamach jednego z naukowych czasopism ukazał się artykuł rujnujący symbol niezależności i wolności jakim niewątpliwie było palenie tytoniu.

Eksperyment przeprowadzony na myszach ujawnił ścisłe powiązanie dymu papierosowego z nowotworami, potwierdzając najgorsze obawy. Papierosy są rakotwórcze.

Po tym szokującej publikacji szefowie największych koncernów tytoniowych zabrali się by uzgodnić nową strategię. To co zjednoczyło konkurujące ze sobą firmy był wspólny cel, zahamować spadek sprzedaży papierosów. Skutkiem tego spotkania było oficjalne stwierdzenie zjednoczonych koncernów tytoniowych mówiące, że nadrzędnym celem sprzedawanych wyrobów jest troska o zdrowie obywatela.

Od tamtej chwili palenie tytoniu niezagrożenie rozpowszechniło się po świecie. Sytuacja uległa zmianie na początku lat 90' kiedy 46 państw połączyło siły i złożyły pozew oskarżając koncerny tytoniowe o działalność na szkodę zdrowia publicznego. Kiedy po wielu latach doszło do ugody koncerny zgodziły się wypłacić 206 mld $ rządowi amerykańskiemu przyrzekając nigdy więcej nie kierować swoich wyrobów do młodzieży. Ponadto zostały zobligowane do upublicznienia swoich wewnętrznych dokumentów opinii publicznej. Na ich podstawie można było ujrzeć rozdźwięk między tym co oficjalnie głosili, a tym czym naprawdę się kierowali. Jak wynikało z akt przemysł tytoniowy doskonale wiedział jakie skutki wywołuje palenie tytoniu.



W 2004 roku w USA rozpoczął się nowy proces. Śledczy ustalili,że przemysł tytoniowy od blisko pół wieku oszukiwał , naciągając fakty związane ze szkodliwością palenia. Władze koncernów powołując się na instytuty badań nad nieszkodliwością palenia wprowadzały w błąd instytucje medyczne, organizacje do walki z narkotykami, kongres ,prezydenta i konsumentów. Ich celem był tylko zysk choć jak ujawniły dokumenty,jeszcze w latach 70' wydawały setki milionów dolarów na badania mające na celu zmniejszenie szkodliwości papierosów. Opracowano wiele ulepszeń, które nigdy nie zostały zastosowane. Dlaczego? Głównie z powodu innego smaku, który mógł nie przypaść do gustu konsumentom. Wraz ze zmniejszeniem poziomu substancji uzależniających projekt ten mógłby doprowadzić do ogromnych strat.

By zachęcić nowe grupy potencjalnych konsumentów w Europie zaczęto promować opakowania miłe dla oka. Widząc to przeciwnicy palenia w wielu krajach wyegzekwowali zakaz takiej reklamy zastępując ją widokiem prawdziwego oblicza nałogu nikotynowego. Na to też się znalazł sposób.

W niektórych krajach europejskich można dokupić przyjemne dla oka nakładki by nie musieć oglądać drastycznego oblicza nałogu.



Kino od niepamiętnych czasów było przesiąknięte dymem papierosowym. Palące na ekranie gwiazdy kina skutecznie motywują do sięgnięcia po paczkę papierosów. To działanie nie jest przypadkowe.

Gwiazdy kina podpisują kontrakty z koncernami tytoniowymi na promowanie swoich marek



Kampanie społeczne sprzeciwiające się paleniu papierosów zaczęły w końcu przynosić rezultaty.

Liczba krajów wprowadzających zakazy palenia w miejscach publicznych z roku na rok wzrasta.

Odbiło się to na przychodach w rezultacie czego koncerny powzięły nową strategię. Branża tytoniowa zaczęła wnikać w politykę finansując kampanie wyborcze oraz korumpując dziennikarzy, by wywrzeć skuteczny nacisk na organ ustawodawczy aby złagodził sankcje.

W międzyczasie zaczęto powoływać się na badania (jak się później okazało sponsorowane przez przemysł tytoniowy) podważające toksyczność dymu dla biernych palaczy.



Po latach przepychanek między zwolennikami i przeciwnikami palenia sprawa trafiła do Światowej Organizacji Zdrowia. 192 kraje przyjęły konwencje o ograniczeniu używania tytoniu. Wyszczególniono w niej metody walki z tym nałogiem: zakaz rozpowszechniania fałszywych informacji, reklamy, sprzedaży nieletnim, podwyżki cen ,ochrona niepalących i walka z przemytem.



W Polsce palenie tytoniu zabija rocznie około 70 tys. osób. Choroby nowotworowe, układu krążenia dziesiątkują populacje zwolenników tego nałogu, narażając państwo na ogromne koszty związane z leczeniem skutków tego nałogu, którego nawet podatek akcyzowy nie jest w stanie zrekompensować. Jedynym wygranym tej batalii są koncerny tytoniowe.




niedziela, 20 listopada 2016

Utracony Raj.

Któż z nas nie marzył by choć raz w życiu przenieść się na rajską wyspę otoczoną bezkresnym błękitem turkusowego oceanu będącego kolebką barwnego kolektywu istot żyjących pod jego powierzchnią.

Jednakowoż czasu na zwieńczenie marzeń pozostało niewiele.



Nisko położone wybrzeża oraz wyspy coraz częściej muszą mierzyć się z postępującym wzrostem poziomu wody w morzach i oceanach. Podnoszący się poziom wody morskiej zalewa niżej położone wyspy i wybrzeża stałego lądu przyczyniając się do dewastacji prywatnych domostw, instalacji energetycznych i kanalizacyjnych, skażenia zapasów wody pitnej. Kataklizm związany z zalaniem zagraża bezpośrednio ludziom żyjącym na styku wody i lądu.

Od 1880 roku poziom oceanów wzrósł o ponad 20 cm i tendencja ta ciągle przyspiesza. Jak podaje IPCC (United Nations Intergovernmental Panel on Climate Change) monitorujące ten proces do końca 2100 poziom morza osiągnie od 0,5 do 1,5m. Zjawisko to jest szczególnie dostrzegalne na Antarktydzie gdzie lodowce topnieją w niespotykanym dotąd tempie.



Państwa wyspiarskie, które dotykają skutki zmian klimatu jak: Bermudy i Bahamy na Atlantyku, Tuvalu, Kiribati ,Vanuatu, wyspy Marshalla, Cooka, Fidżi ,Salomona na Pacyfiku oraz szczególnie uwielbiane przez turystów Malediwy na Oceanie Indyjskim coraz poważniej biorą pod uwagę przeniesienia całych społeczności na stały ląd.

Pod względem ilości osób narażonych na postępujący kataklizm ,którym niewątpliwie są powodzie wywołane podnoszeniem się stanu wód w oceanach ,wyspiarskie społeczności wypadają blado w porównaniu z gęsto zaludnionymi wybrzeżami takich miast jak: Nowy Orlean, Nowy York, Los Angeles, Tokio, Amsterdam, Mumbai, Szanghaj, Singapur, Dżakarta, Dhaka.

W niedługim czasie wybrzeża tych metropolii staną się areną masowej migracji klimatycznych uchodźców w głąb lądu.



Badania przeprowadzone przez NOAA (National Atmospheric and Oceanic Administration) ujawniły rekordowy wzrost temperatury w latach 2000-2009. Wyniki tych badań opartych na wielu niezależnych danych z satelit, balonów meteorologicznych, stacji pogodowych, boi pomiarowych, bądź badań przeprowadzonych w terenie ukazały znaczący wzrost temperatury na ziemi.





Obojętnie czy wierzysz czy globalne ocieplenie jest wynikiem działalności człowieka ,czy też uważasz ,że jest to naturalne zjawisko,fakt pozostaje niezaprzeczalny. Zmiany klimatyczne rozszerzają się zmieniając środowisko, a namacalnym przykładem są oceaniczne wyspy ,które wkrótce znikną w odmętach oceanu.



Zmiany klimatyczne których jesteśmy świadkami stawiają globalnej społeczności nowe wyzwania z którymi musimy się zmierzyć. Czym szybciej się zaadoptujemy do nowej rzeczywistości tym mniejsze będą straty. Pierwszym egzaminem będzie przygotowanie gruntu na falę klimatycznych uchodźców, sierot pozostawionych na pastwę nieujarzmionego gniewu oceanu. 


Wikimedia Commons\Global Warming art 

niedziela, 13 listopada 2016

Znikająca Płetwa.





Plasując się na szczycie łańcucha pokarmowego rekin przez miliony lat pełni rolę niekwestionowanego władcy głębin. Pełniąc dominująca rolę w ekosystemie wodnym było kwestią czasu kiedy zetknie się z postępującą ekspansją człowieka . Konflikt rekina z człowiekiem był nieunikniony.

Kiedy w latach siedemdziesiątych Steven Spielberg nakręcił ''Szczęki'' nie podejrzewał jak ten obraz jeszcze bardziej zmieni podejście ludzi do rekinów. Trauma ogarnęła cały świat, ludzie zaczęli widzieć w nich tylko bezlitosne maszyny do zabijania. Postrzegając je jako krwiożercze bestie zaczęto je masowo eliminować z wód przybrzeżnych kurortów wypoczynkowych. Co gorsza wyższy poziom życiowy mieszkańców Azji wywołał ogromny popyt na potrawy z płetwy rekina. Metoda pozyskiwania płetw polega na chwytaniu rekinów po to by pozbawić je drogocennych płetw. Ryba po amputacji zostaje wrzucona do wody i śmiertelnie ranna opada na dno dusząc się lub będąc rozszarpana przez inne drapieżniki. Szacuje się,że co roku znika w ten sposób około 73 milionów osobników. Z odciętych płetw robi się zupę lub medykamenty ponoć leczące różne choroby.



Jednak rekiny nie powiedziały jeszcze ostatniego słowa. Ich zemstą co naukowcy zaczynają coraz częściej potwierdzać jest biotoksyna (B-Metylamino L-Alanina BMAA), która występuje w środowisku w którym pływają. Jej największe stężenie kumuluje się w płetwach i jest równe jak u pacjentów chorych na chorobę Alzheimera. Tak więc jedzenie rekinów niesie za sobą niebezpieczeństwo dla zdrowia i życia.



Na szczęście przybywa ludzi którym los tych drapieżników nie jest obojętny. Miliarder sir Richard Branson ,którego apel o zakaz handlu płetwami został usłyszany wywołał debatę w Kostaryce w wyniku której prezydent podpisała dekret zakazujący polowań na rekiny. Organizacje takie jak ''Sharkalliance'',''Project Aware'' ,''Sharkproject'' i wiele innych nagłaśniają ten niechlubny fakt.

Apel skutkuje w następstwie czego coraz więcej państw dostrzegając ogromną role jaką mają do spełnienia te drapieżniki wprowadza zakaz polowania i handlu płetwami.



Populacja rekinów na skutek tych praktyk w ostatnich latach drastycznie spadła, co może wywołać nieodwracalne zmiany w ekosystemie. Zauważalny spadek obecności rekinów doprowadza do wzrostu liczebności innych mniejszych drapieżników, te z kolei kontrolują jeszcze mniejsze, które mają bezpośredni wpływ na stan rafy koralowej czyszczą ją z glonów i odpadków organicznych. Zachwianie tej delikatnej równowagi odzwierciedla się na rafie koralowej, która bez czyścicieli dusi się i umiera.

Jest to jeden z wielu przykładów jakie rekiny odgrywają w przyrodzie . Te istoty nie mają głosu żeby walczyć o swoje prawa , na forum międzynarodowym ,mówić o rzezi którą ludzie im zgotowali. Pamiętajmy o nich gdy jesteśmy w restauracji,bądź na targu pamiątek.







foto.Sebastian Losada\Wikimedia Commons\CC

niedziela, 6 listopada 2016

Lodowe Sanktuarium.

Antarktyda przez wieki z dumą opierała się kolonizacji człowieka, który od niepamiętnych czasów chciał ujarzmić i podporządkować sobie tą najzimniejszą krainę na kuli ziemskiej. Dostępu do niej strzeże Morze Rossa będące naturalnym buforem dla śmiałków chcących zdobyć perłę Antarktydy, którym niewątpliwie jest Biegun Południowy.



O potędze żywiołu Morza Rossa okalającego Antarktydę przekonał się Ernest Shackleton ,który w 1914 roku podjął trzecią próbę zdobycia Bieguna Południowego. Po początkowych sukcesach statek Shackletona został uwięziony na gwałtownie zamarzającym morzu i w konsekwencji zmiażdżony przez lód. Dla załogi rozpoczęła się walka o przetrwanie. Udało im się pokonać lodową zmarzlinę i dotrzeć na suchy ląd. Po półtorarocznej tułaczce wszyscy członkowie załogi Endurance zostali szczęśliwie uratowani.



Morze Rossa to nie tylko lodowa tafla będąca śmiertelnym zagrożeniem dla żeglarzy, to również sanktuarium najbardziej płodnego ekosystemu, gdzie koncentracja fauny i flory jest najwyższa na świecie. Tętniące życie wielorybów,fok, pingwinów oraz wielu innych niezagrożonych gatunków stało się laboratorium dostarczającym informacji o tym, jak funkcjonował świat zanim pojawił się człowiek.



Ochrona Morza Rossa stała się głównym punktem posiedzenia Commission for the Conservation of Antarctic Marine Living Resources(Komisja ds Ochrony Żywych Zasobów Morskich Antarktydy), która zebrała się w Hobart w Australii. Przedstawiciele 24 państw i Unii Europejskiej postanowili utworzyć z Morza Rossa największy rezerwat morski na świecie. W trakcie burzliwych posiedzeń ustalono,że akwen ten będzie chroniony przed przemysłowym rybołówstwem przez 35 lat.

Obszar Morza Rossa to tylko 2% Oceanu Południowego,mimo to stał się domem dla 38% światowej populacji pingwina Białookiego(Adeli), 30% Petrela Antarktycznego, oraz 6% Płetwala antarktycznego. Szczególnie istotnym faktem jest,że teren Morza Rossa jest siedliskiem ogromnej ilości krylu będącego głównym składnikiem diety wielorybów i fok, którego liczba z powodu ocieplania klimatu ciągle spada stawiając istnienie tych ssaków w pod znakiem zapytania.



Utworzenie z Morza Rossa największego morskiego rezerwatu to milowy krok w postrzeganiu wpływu jakie morza i oceany wywierają na ludzkość. Ograniczanie eksploatacji i tworzenie rezerwatów daje szanse na odrodzenie wrażliwego ekosystemu ,co w przyszłości uchroni setki milionów ludzi żyjących w symbiozie z oceanem przed przymusową migracją w poszukiwaniu środków do życia.

niedziela, 30 października 2016

Łzy Wieloryba.

Od zarania dziejów ludzie polowali na wieloryby. Pierwsze ślady w Europie ukazujące zmagania rybaków odkryto na terenie dzisiejszej Norwegii i datują się na 4000 lat. Polowania na walenie mimo iż niosły duże ryzyko niepowodzenia a nawet śmierci były rozpowszechnione wśród różnych społeczności. Baskowie polujący na Oceanie Atlantyckim, Wikingowie na północy Europy czy Japończycy na Pacyfiku. Wszyscy oni uważali polowania na wieloryby jako element tożsamości kulturowej. W średniowieczu wieloryby przeobraziły się w konglomerat składników odżywczych których niedobór był utrapieniem wielu wspólnot. Każda część ciała tych ssaków była wykorzystywana. Mięso,skóra,tłuszcz wielorybi były spożywane jako ważne źródło protein,witamin i minerałów. Fiszbin był budulcem koszy ,lub jako materiał służył do budowy konstrukcji dachu. Przez wieki jednak najbardziej ceniony był wyrabiany z tłuszczu olej wielorybi .Stosowany jako smar do maszyn,produkcji świec,mydła, i przede wszystkim jako paliwo do lamp rozświetlał mrok średniowiecznego świata stając się jednym z najbardziej pożądanych towarów.

Na całym świecie polowania na te ssaki morskie zyskiwały coraz większą popularność,która osiągnęła szczyt w XIX wieku. Postęp technologiczny sprawił,że polowania stały się jeszcze bardziej skuteczne. Przewaga człowieka w walce z wielorybem spowodowała,że zdziesiątkowane stada ścigane przez zorganizowaną flotę wielorybników coraz trudniej było wytropić.

Początek XX wieku zastał przetrzebione stada wielorybów. Ich populacja skurczyła się na tyle ,że niektóre gatunki zbliżyły się do granicy wymarcia. Na szczęście szeroko zakrojona elektryfikacja zmniejszyła popyt na olej wielorybi co spowodowało ograniczenie polowań.

Jednakże problem pozostał, co więcej rewolucja przemysłowa pierwszej połowy XX wieku znalazła nowe zastosowania dla źródła surowców jakim był waleń. Wywołało to wiele dyskusji naukowych,a rządy wielu państw znalazły się pod presją obrońców wielorybów. W konsekwencji w 1947 roku uchwalono Konwencje o Uregulowaniu Wielorybnictwa(International Whaling Commission). Niestety konwencja stała się ciałem martwym ponieważ nie posiadała mechanizmów egzekwowania ustaleń.

Przez kolejne dekady komercyjne polowania doprowadziły wiele gatunków tych ssaków morskich na skraj przepaści. Dopiero w 1986 widząc nadciągający kres obecności wielorybów w ekosystemie morskim, rządy wielu krajów skonsolidowały swoje wysiłki ,co zaowocowało podpisaniem moratorium. Jak każda uchwała, moratorium ma też swoją piętę achillesową . Jest nią luka prawna zezwalająca na polowania pod pretekstem badań naukowych ,którą nagminnie wykorzystuje Japonia Mimo międzynarodowego zakazu, w ciągu 30 lat w Japonii zamordowano tysiące wielorybów.

Norwegia i Islandia również nie chcą się podporządkować założeniom moratorium twierdząc,że mają prawo do polowań.

Trwający aktualnie szczyt wielorybniczy może w końcu zakończyć rzeż tych stworzeń. Międzynarodowa Komisja Wielorybnictwa jest w posiadaniu wielu argumentów mogących powstrzymać destrukcyjną politykę Japończyków i przyczynić się do odrodzenia króla oceanów, którym niewątpliwie jest wieloryb.




sobota, 22 października 2016

CITES Próg ku przetrwaniu.

Kiedy po drugiej wojnie światowej Europa budziła się do życia,a tryby gospodarki z każdym rokiem zwiększały swoje obroty ,ludzie zaczęli znowu żyć pełnią życia. Dobrobyt przełożył się na konsumpcje, co w konsekwencji przełożyło się na poszukiwanie coraz bardziej wyszukanych dóbr materialnych. Synonimem prestiżu w krótkim okresie stały się wyroby ze skór egzotycznych zwierząt,kości słoniowej bądź drewna z najodleglejszych krańców świata. Doprowadziło to w niedługim okresie do uszczuplenia populacji wielu gatunków zwierząt co zwróciło uwagę raczkującym ruchom ochrony środowiska. Wywołało to szereg dyskusji o uregulowaniu tej kwestii i po latach przepychanek w Waszyngtonie D.C w roku 1973 została powołana do życia Międzynarodowa Konwencja o Handlu Zagrożonymi Gatunkami Roślin i Zwierząt zwana CITES (the Convention on International Trade in Endangered Species of Wild Fauna and Flora).

Celem tej umowy skupiającej w owym czasie 80 krajów (dziś ich liczba wynosi 183 kraje) jest powstrzymanie handlu egzotycznymi roślinami, jak i również ochrona wielu gatunków zwierząt będących z powodu ekspansji człowieka na granicy wymarcia.



CITES nie jest aktem prawnym,innymi słowy poszczególne kraje podpisujące się pod konwencją są zobowiązane do zmiany prawa krajowego by ustalenia mogły wejść w życie.

Tegoroczna 17sta konferencja zorganizowana w Johannesburgu skupiła 2500 delegatów reprezentujących 180 krajów. Przez kilka październikowych dni trwały debaty nad bardziej efektywnym wykorzystaniem nowych technik kryminalistycznych do walki z kłusownictwem, przemytem, korupcją oraz lepszej współpracy między krajami na tym polu,braki czego szczególnie są widoczne na kontynencie afrykańskim, gdzie mimo środków na ochronę słoni kłusownictwo i przemyt kości słoniowej ma się lepiej niż kiedykolwiek wcześniej.



Wśród wielu innych gatunków wpisanych na listę(cała lista znajduje się pod tym linkiem https://cites.org/eng/app/appendices.php)na uwagę zasługuje pojawienie się na niej przedstawicieli podwodnego świata. Manta, Żarłacz Jedwabisty i Kosogon dołączyły do grona szczęśliwców objętych całkowitą ochroną. Jest to o tyle istotne ,ponieważ wyżej wymienione gatunki są od kilku dekad bezlitośnie trzebione przez rybaków zasilających azjatyckie kuchnie ,z tego powodu umieszczenie ich na liście daje im nadzieje na przetrwanie.



Powołanie CITES 43 lata temu stało się krokiem milowym w ochronie naszego dziedzictwa. Bilans jest imponujący 35 000 zwierząt i roślin zostało objętych prawną ochroną, po każdej konferencji lista się wydłuża dając nadzieje na odrodzenie się populacji fauny i flory ,mimo to pamiętajmy,że to od nas przede wszystkim zależy czy ta barbarzyńska działalność będzie dalej zbierać swoje żniwo.

niedziela, 16 października 2016

Obywatel Koń

Koń wpisał się w dzieje historii Polski jak żadne inne zwierze. Na przestrzeni wieków koń był świadkiem wielu burzliwych okresów naszego kraju. Jako element składowy kawalerii brał udział we wielu zrywach narodowościowych. Był częścią oręża husarii,formacji budzącej trwogę w ówczesnej Europie, której liczne zwycięstwa nie doszłyby do skutku . Przy współudziale konia widzieliśmy wspaniałe triumfy polskiego oręża, masakrujące szeregi wrogów ,ale również krwawe powstania przeciw ciemiężycielom narodu. Przez lata koń stał się nie tylko częścią machiny wojennej ,ale też na jego niestrudzonych barkach opierała się gospodarka .



Sytuacja diametralnie się zmieniła po zakończeniu drugiej wojny światowej. Postęp technologiczny zaczął odgrywać coraz większą rolę w życiu Polaków. Coraz wyraźniejszy wpływ motoryzacji rozpoczął proces wypierania koni ze wszystkich dziedzin życia społecznego. Od tego czasu rola konia zmieniła się. Część z nich zaczęła zasilać stadniny umilając czas odwiedzającym, inne zostały zaciągnięte do prac rolnych ,tartaków lub też do wożenia turystów. Będąc wykorzystywanym do granic stał się przedmiotem zabawy i narzędziem pracy, by po latach bezdusznej eksploatacji skończyć na targu. Poranione i chore zwierzęta są sprzedawane handlarzom, by po wielogodzinnej podróży w potwornych warunkach zakończyć swój żywot we włoskich rzeźniach. Na domiar złego hodowcy koni zmienili profil hodowli i w wielu wypadkach konie z takich miejsc są z góry przeznaczane na ubój. Skala tego zjawiska staje się coraz bardziej zauważalna, a Polska dzięki temu umacnia swą dominującą rolę w na tym polu w Europie.



Nie wszystkim los koni jest obojętny. Organizacje takie jak Klub Gaja, dzielnie walczą o prawa tych zwierząt ,nagłaśniając opinii publicznej ten bulwersujący proceder. Przez lata swojej działalności Klub Gaja adoptował wiele zmaltretowanych koni. Ich apel odbił się szerokim echem, co w końcu doprowadziło do poprawy warunków transportowych i spowodowało spadek ilości wywożonych koni.



Polacy w końcu przypomnieli sobie jak ogromną rolę w kształtowaniu państwa odegrał koń i postanowili złożyć jemu hołd specjalną uchwałą. Posłowie z Parlamentarnego Zespołu Przyjaciół Zwierząt ,postanowili uhonorować rolę konia w historii Polski. Przyjmując uchwałę Sejm ma dołączyć konia do panteonu naszych symboli, jakimi są orzeł i bocian,wyłączając tym samym konia z grona zwierząt hodowlanych.


niedziela, 9 października 2016

Syberyjska epidemia wąglika.

Półwysep Jamalski leżący w azjatyckiej części Rosji jest miejscem gdzie zamieszkuje największe stado reniferów na kuli ziemskiej. Ich liczebność szacuje się na 700 tys. osobników.

Do uszu opinii publicznej dobiegła ostatnio niepokojąca wiadomość.

Z powodu epidemii wąglika, który jak twierdzą przedstawiciele władz jest powodem zbyt dużego skomasowania tych ssaków na pastwiskach Syberii, powzięto kroki do uboju 250tys. reniferów.

Jeśli plany władz Rosji się ziszczą ćwierć miliona tych stworzeń zostanie zgładzonych uszczuplając tym samym największe na świecie skupisko dzikich zwierząt.



Minione lato cechowała najwyższa temperatura od dekad ,powodując rekordowe roztapianie pokrywy lodowej,uwalniając szkielety padłych zwierząt zainfekowanych wirusem.

W rezultacie dziecko ,4 psy i 2.350 reniferów zostało zainfekowanych tą groźna chorobą. Do zakażenia wąglikiem może dojść poprzez kontakt lub spożywanie niedogotowanego mięsa.


Jak twierdzą władze ,ograniczenie populacji reniferów może w przyszłości zmniejszyć ryzyko wystąpienia epidemii. Jednocześnie jak podaje ''Syberian Times'' ,powołując się na deputowanego Federalnego Urzędu ds. Weterynarii ,wybicie ćwierć miliona tych ssaków ,zmniejszy ich zgrupowanie na terenie ,gdzie występuje wąglik ,redukując tym samym ryzyko przenoszenia tej choroby.


Nomadowie mieszkający na Półwyspie Jamalskim od wieków żyją w koegzystencji z reniferami, będącymi jednym z głównych składników ich diety oraz skór niezbędnych dla ich egzystencji w tak skrajnych warunkach klimatycznych. Władze chcąc rozprawić się z reniferami zachęcają koczowników do zintensyfikowania polowań na te zwierzęta. Plemionom żyjącym na terenie półwyspu ,proponuje się porzucenie dotychczasowego trybu życia i przeniesienie do miejskich aglomeracji .

Innego zdania są naukowcy prowadzący od kilku dekad badania,z których wynika ,że zwiększająca się liczebność reniferów na tym terenie ma drogocenny wpływ na stan roślinności.



Przypominając sobie dewastacje środowiska związaną z organizacją Zimowych Igrzysk w Soczi, oraz podejściem władz federacji Rosyjskiej do tej kwestii ,można podejrzewać,że planowana eksterminacja tych stworzeń ,może mieć związek z pokładami gazu ukrytymi pod powierzchnią Półwyspu Jamalskiego. Być może afera ta związana z epidemią wąglika nie jest dziełem przypadku.

niedziela, 2 października 2016

CETA-ekspansja zza wielkiej wody

Ostatnie dni na nieformalnym spotkaniu ministrów UE do spraw handlu w Bratysławie ukazały z jak wielką determinacją zwolennicy międzykontynentalnych umów handlowych chcą je wprowadzić w życie.

Pomysłem by zliberalizować handel między UE a Kanadą jest umowa CETA (Comprehensive Economic and Trade Agreement).Do zgody za tymczasowym wprowadzeniem jej w życie doszło na wyżej wymienionym szczycie. Zwolennicy umowy do której zalicza się nasz rząd widzą ogromne korzyści dla gospodarki. Zniesienie barier celnych, oraz wielu innych formalnych przeszkód spowoduje zalanie rynku towarami z Kanady. Na pierwszy rzut oka brzmi to całkiem sensownie,wszakże kulejąca gospodarka unijna potrzebuje bodźca do wzrostu gospodarczego.

Należałoby się zastanowić czy wolna wymiana plus ujednolicenie norm dzięki którym firmy pomnożą swoje zyski jest kompatybilny z bezpieczeństwem obywateli i środowiska?

Biorąc pod uwagę standardy na których opiera się gospodarka kanadyjska śmiem w to wątpić.

-Umowa niesie za sobą ryzyko zliberalizowania praw pracowniczych dostosowanych do tych

obowiązujących w Kanadzie przez co przeciętny Kowalski może utracić nie tylko przywileje

pracownicze a również realnie może dojść do spadku jego dochodów.

-Niższe normy bezpieczeństwa żywności obowiązujące w Kanadzie mogą spowodować zalanie

europy tańszymi produktami,których składniki są obecnie zakazane.

-Kanada jest jednym z największych producentów żywności modyfikowanej genetycznie.

Import uprawianej na przemysłową skalę wraz z chemicznymi dodatkami może doprowadzić do

unicestwienia rodzimego rolnictwa na rzecz wielkich Kanadyjskich konglomeratów rolnych.

-Nie lepiej wyglądają normy jakości mięsa, które faszerowane różnymi chemicznymi dodatkami

dają wiele powodów do obaw.


CETA niesie za sobą powołanie sądu arbitrażowego ICS(Investment Court System). Grupa arbitrów powołanych do rozwiązywania sporów na linii inwestor zagraniczny-państwo będzie miało prawo do decydowania czy zapiski prawne kraju nie uniemożliwiają generowania zysku firmom zagranicznym. Jeśli to się potwierdzi państwo będzie zobligowanie do zapłacenia odszkodowania z tego tytułu.

Tymczasowa umowa CETA wiąże się z wprowadzeniem jej jeszcze przed ratyfikowaniem przez parlamenty narodowe. Jak do tej pory nie jest jasne które zapiski tej umowy miałyby wejść w życie.

Możemy tylko przypuszczać,że na pierwszy ogień pójdzie zniesienie ceł.



Po raz kolejny mamy niezbity przykład jak władza wypacza misje którą powierzył jej naród.

Odnoszę wrażenie,że kupczenie polityków za zamkniętymi drzwiami w sprawie dotyczącej naszej przyszłości ma o wiele szerszy zakres niż by się mogło wydawać.

Obserwując sytuacje geopolityczną ostatnich miesięcy pierwsze co nasuwa się to bezgraniczna służalcza postawa partii rządzącej skierowana do przyjaciół zza oceanu. Gwarancja rozmieszczenia kontyngentu wojsk amerykańskich w Polsce nasuwa przypuszczenie,że nie dzieje się to bez przyczyny. Wizyta prezydenta USA w Europie i przekonywanie przywódców krajów Europy do podpisania umowy handlowej, może być kluczem do rozwiązania tej zagadki. Nikt nie wie jakie ustalenia padły podczas rozmowy B. Obamy z A.Dudą podczas niedawnego szczytu NATO, pamiętajmy jednak,że to sponsorzy kampanii wyborczej,a są wśród nich najpotężniejsze koncerny kreują polityką w USA . Kanada będąc najbliższym sąsiadem USA od dawna przesiąknięta jest amerykańskim biznesem , który za sprawą TTIP bądź CETA dąży do ekspansji na rynki europejskie.


niedziela, 25 września 2016

Korporacyjna żądza pieniądza cz. II



Historia drugiego potentata może przyprawić o ból głowy. Już od samego początku działalności żydowscy potomkowie handlarzy niewolników(rodzina Monsanto de Mendes była zaangażowana w handel niewolnikami w Indiach Zachodnich,Puerto Rico i Luizjanie) zaczęli swoją ekspansje sprzedając sacharynę koncernowi Coca Cola. Mimo zarzutów o trujące działanie tej substancji firmie udało się wygrać proces otwierając tym samym drzwi do dalszej niechlubnej działalności.

W latach 20' Monsanto wprowadza do obrotu PCB(Polichromowane Bifenyle). Substancja ta stosowana przez dziesięciolecia w przemyśle elektrotechnicznym jako płyny hydrauliczne i impregnaty dokonała ogromnego spustoszenia w środowisku,których skutki odczuwalne są do dziś.

Kolejnym produktem. który miał być złotym środkiem w zwalczaniu owadów był DDT(znany w Polsce pod nazwą Azotox). Po początkowych sukcesach w walce z malarią,kiedy wydawałoby się,że ludzkość w końcu upora się z roznoszoną przez komary chorobą okazało się,że flagowy pestycyd Monsanto jest równie niebezpieczny dla zwierząt jak i ludzi. Do zatrucia dochodzi poprzez wchłanianie oparów ale też przez spożywanie zwierząt,które miały kontakt z tym środkiem. DDT jest szczególnie niebezpieczne bowiem odkłada się w organizmie aż do punktu krytycznego po którym jak ukazują badania przeprowadzone na ludziach pod koniec lat 60' występuje wiele zaburzeń w funkcjonowaniu organizmu takich jak alergia,bezpłodność lub uszkodzenie kodu genetycznego. Wywołało to poruszenie i zmotywowało naukowców do dalszych badań,które po tym jak wyszło na jaw,że obecność DDT jest powszechna wśród ryb Bałtyku w końcu zaowocowały zakazem stosowania tego środka. Niestety pestycyd mimo zakazu stosowania jest ciągle obecny w środowisku ze względu na sześćdziesięcioletni okresu rozpadu.

Kiedy w latach 60' wybuchła wojna w Wietnamie, i po kilku latach okazało się,że mimo ogromnej przewagi militarnej wojska amerykańskie nie radzą sobie w walce z ukrywającymi się w gęstej dżungli wojskiem komunistycznego wietkongu postanowiono zniszczyć zielone kryjówki używając różnych defoliantów. Dzięki swojej skuteczności najczęściej używany był Agent Orange. Zastosowanie tego środka doprowadziło do trwałego zniszczenia środowiska zatruwając glebę i wodę. Po latach koszmarne skutki stosowania Agent Orange ukazały prawdziwe oblicze tego środka. Deformacje dzieci wraz z wielu innymi chorobami ciągle zbierają swoje żniwo.
Nie ominęło to również weteranów wojennych wystawionych na działanie tej trucizny. Po ujawnieniu związku Agent Orange z powszechnymi nowotworami i uszkodzeniami wątroby wśród weteranów, Monsanto zostało zmuszone do zapłacenia 180 mln $ odszkodowania.

Lata 70' to okres kiedy Monsanto wprowadza na rynek pierwszą Cycle-Safe plastikową butelkę na napoje. Rok później znika z rynku z powodu podejrzeń o działania rakotwórcze.

W połowie lat 80' po przejęciu koncernu Searle , firma wprowadza na rynek Aspartam (o czym pisałem wcześniej).

W latach 90' firma skupia się na sprzedaży bydlęcego hormonu wzrostu BST(bovine growth hormone) rBGH odpowiedzialnego za produkcję mleka. Niedługo potem wychodzi na jaw ,że jest przyczyną raka piersi i prostaty.

Jednakże firma Monsanto zasłynęła najbardziej z upraw GMO(genetically modified organisms). To ten wytwór wywołał na świecie największy sprzeciw. Uprawy genetycznie modyfikowanego rzepaku,soi,kukurydzy i bawełny opanowują coraz większe połacie ziemi. Dzięki swej agresywnej polityce koncern dąży do zmonopolizowania całego rynku rolnego. Mimo zapewnień o bezpieczeństwie i zbawiennych skutkach w walce z głodem, coraz więcej dowodów ukazuje zgubne skutki stosowania tych upraw. Dopuszczając stosowanie upraw soi GMO ,Argentyna jest namacalnym przykładem skutków z tym związanych. By genetycznie modyfikowana soja mogła się bez przeszkód rozwijać stosuje się herbicyd Roundup ,który zabija wszystko dookoła oprócz odpornej na jego działanie genetycznie modyfikowanej soi. Wystarczyło kilka lat by skutki tych upraw ukazały prawdziwe oblicze GMO. Fala zachorowań na nowotwory i różne deformacji narodzonych dzieci ,rozlała się na region, gdzie te uprawy były stosowane. Region ten przeobraził się w poligon krótkowzrocznej polityki państwa doprowadzając do katastrofy ekologicznej,której skutki będą odczuwalne przez wiele lat.

O ile Bayer mimo wielu ciemnych kart swojej historii i podobnego kierunku rozwoju nie ma tak zszarganej opinii ,to Monsanto przez swój cynizm stało się uosobieniem światowego truciciela.
Można przypuszczać,że chcąc się wybielić w oczach konsumentów jest to jeden z powodów połączenia tych dwóch gigantów.
Co wyniknie z tej fuzji czas pokaże,niemniej to co jest pewne to to,że powstanie jeszcze bardziej wpływowa korporacja, i co gorsza umiejscowiona na starym kontynencie.

niedziela, 18 września 2016

Korporacyjna żądza pieniądza cz. I

Jednym z najbardziej czytelnych oznak globalizacji są fuzje korporacyjne. Ilość graczy na rynku kurczy się,a ci którzy pozostaną stają się jeszcze potężniejsi.


Przykładem takim jest przejęcie przez niemiecką korporację farmaceutyczną Bayer AG potentata biotechnologicznego Monsanto za sumę 66 mld $. Dzięki tej fuzji powstanie największa na świecie korporacja kontrolująca 1/4 rynku nasion i pestycydów. Warto przypomnieć historie i dokonania tych dwóch potentatów.

Najsłynniejszy producent aspiryny ugruntował swoją pozycje przez dekady transformacji jaką firma Bayer przeszła od małego rodzinnego przedsiębiorstwa produkującego barwniki, po jednego z największych dominatorów na runku farmaceutycznym, środków ochrony roślin ,a nawet jako dostawca materiałów w przemyśle elektronicznym ,samochodowym i AGD.  
W okresie międzywojennym kilka czołowych firm branży chemicznej utworzyło kartel I.G.Farben, który odegrał dużą rolę we wspieraniu nazistów w tamtym okresie. Po wybuchu wojny koncern stał się głównym dostawcą Cyklonu B,gazu wykorzystywanego do eksterminacji więźniów obozów koncentracyjnych, był również dostawcą metanolu używanego w obozowych krematoriach, do których trafiały między innym ofiary pseudomedycznych eksperymentów przeprowadzanych na więźniach przez lekarzy I.G.Farben.
Po zakończeniu działań wojennych alianci skazali na kary wiezienia dwudziestu czterech dyrektorów przedsiębiorstwa uznanego jako istotny element nazistowskiego terroru. Koncern został podzielony na kilka spółek i od tego czasu Bayer jako osobna firma rozwija się na wielu płaszczyznach w tym jako jeden z głównych dostarczycieli środków ochrony roślin.
koniec części pierwszej C.D.N

niedziela, 11 września 2016

Made in China

Przyzwyczailiśmy się już do metek na ubraniach informujących o azjatyckim pochodzeniu tekstyliów kupowanych na bazarach a nawet w u renomowanych producentów odzieży. Można to tłumaczyć niższymi kosztami jakie firmy ponoszą w procesie produkcji w Azji niż miałoby to miejsce w Europie, i taka oficjalna wersja dla większości nas jest wystarczająca. Jednak ''diabeł tkwi w szczegółach'' ukazując podwójne dno tego wielomiliardowego biznesu.



70% odzieży noszonej w europie jest produkowana w Azji. Światowe marki tekstylne zlecają produkcje podwykonawcom w Chinach,w których normy bezpieczeństwa odbiegają od stosowanych na terenie UE. Stosowane kiedyś naturalne barwniki zastąpiono chemicznymi. By barwnik był trwały producenci stosują utrwalacze, i to one są najbardziej szkodliwe.

I tu pojawia się problem ,bowiem firmy zlecające produkcje odzieży nie są w stanie sprawdzić,czy owe toksyczne substancje nie stały się składnikiem ich marek. Importując tkaniny trudno doszukać się informacji na temat stosowanych środków chemicznych.

By zwiększyć zyski nagminnie łamie się tam unijne normy, stosując tańsze środki barwiące niż te polecane przez nabywców. Później taka odzież sprzedawana jest na europejskich rynkach.

Powstaje pytanie,czy europejscy potentaci przemysłu włókienniczego wiedzą o tym procederze? Nawet jeśli nigdy tego nie udowodniono redukcja kosztów związana z produkcją w Bangladeszu i Chinach jest im na rękę.

Stosowane barwniki i utrwalacze są najczęściej wycelowane w odzież dla dzieci. Kolorowe nadruki na t shirt-ach nierzadko mają w swej konsystencji formaldehyd. Może on być przyczyną wysypki, a nawet doprowadzić do zachorowania na nowotwory. Również barwniki azowe, jako tańsze zamienniki ,są szeroko stosowane w azjatyckich farbiarniach. Są tańsze ale i też niebezpieczne dla zdrowia i środowiska.

Dhaka stolica Bangladeszu stała się zagłębiem przemysłu włókienniczego. Rozkwit miasta okupiony został urągającym godności ludzkiej warunkom pracy. Pracownicy, a często są nimi dzieci ,farbują tekstylia bez jakichkolwiek zabezpieczeń ,narażając się na trujące działanie środków chemicznych.
Następnie pozostałości wylewane są do rzek. Niszcząc cały ekosystem odpady z farbiarni zatruwają ludzi żyjących w pobliżu. Długotrwały wpływ chemicznych środków możemy zaobserwować w Indiach, które były niegdyś mekką produkcji odzieży. Masowe zachorowania na nowotwory, dziesiątkujące byłych pracowników farbiarni. Również okoliczni mieszkańcy korzystający z rzecznej wody zostali dotknięci ta epidemią.

Trudno całkowicie wyeliminować ryzyko kontaktu z tymi substancjami. Możemy je jednak zminimalizować, omijając ubrania z nadrukami, gdzie występują największe stężenia chemicznych związków, lub nabywać je w tzw second hand-ach,(czyli sklepach z rzeczami drugiego obrotu) w których, częściowo znoszone ubrania są w pewnym stopniu pozbawione trujących środków. Jeśli decydujemy się na kupno nowych ubrań warto je kilkakrotnie wyprać ,tym samym pozbywając choć w pewnym zakresie środków ,którymi wcześniej były nasiąknięte.

Temat zatrutych barwnikami chemicznymi rzek pozostawiam na przyszłość.




niedziela, 4 września 2016

Marnotrawstwo nasze powszednie.

Podczas gdy 1 miliard ludzi głoduje 1/3 światowej produkcji żywności jest rocznie marnotrawiona.

Spowodowane jest to wymogami,którymi określa się kształt warzyw i owoców doprowadzając w konsekwencji do strat nawet 30% plonów. To wynik norm narzuconych przez przepisy unijne, które w trosce o estetyczny wygląd określają długość,średnice bądź zakrzywienie (np. ogórka). Z powodu tych regulacji na śmietnik trafiają pełnowartościowe produkty rolne.

W końcu normy unijne zostały złagodzone,tyle,że firmy skupujące dalej kierują się tymi absurdalnymi regulacjami. Do śmietników trafiają banany z czarnymi plamkami,odbite jabłka lub niekształtne ogórki. W hipermarketach liczą się tylko produkty sprzedawane w ciągu dnia,reszta ląduje w koszach na odpady. To samo dotyczy artykułów którym zbliża się koniec ważności do spożycia.


W pierwszej kolejności marnuje się chleb,następnie mięso,warzywa i owoce. To moralnie naganne, biorąc pod uwagę, ilość ludzi cierpiących z powodu głodu. Jednocześnie, kraj jak Stany Zjednoczone,marnuje tyle jedzenia, by wyżywić dwa razy tyle ludności.

Za obecną sytuację, my jako konsumenci,jesteśmy,również współodpowiedzialni. Kupujemy za dużo jedzenia, i część produktów traci termin ważności,zanim zostanie skonsumowana. Zjawisko nasila się podczas świąt,po których tony jedzenia zapełniają osiedlowe kontenery.

Typowym przykładem bezsensownego marnotrawstwa jest pogrążona w kryzysie Hiszpania.

Każdego roku w ostatnią środę sierpnia, w miejscowości Bunol odbywa się walka na pomidory. Podczas bitwy zużywa się 120 ton tego warzywa,zamieniając ulice miasta w czerwoną breję. Jest to wysoce nieetyczne,biorąc pod uwagę jak duży odsetek społeczeństwa cierpi niedostatek na skutek bezrobocia.

Problem marnotrawstwa dostrzegają organizacje charytatywne. Stowarzyszenia takie jak City Harvest,działające w Nowym Yorku,poprzez zbiórkę nieskonsumowanej żywności ,pomagają

ludziom na ulicach,żyjącym na progu ubóstwa. Produkty trafiają do sieci jadłodajni,gdzie bezdomni mogą się posilić.

Podobny kierunek obiera Francja,gdzie w zeszłym roku została przegłosowana ustawa środowiskowa,zakazująca niszczenia niesprzedanej żywności,nakazując przekazywanie organizacjom dobroczynnym.

W Polsce sytuacja wygląda póki co inaczej. Do tej pory, każde działanie ludzi dobrej woli,chcących przekazać niesprzedaną żywność ubogim, kończyło się restrykcjami ze strony urzędów (słynna sprawa piekarza z Legnicy). Jest nadzieja,że obecna sytuacja może ulec zmianie. Jak zapowiedziała premier ,trwają prace nad ustawą dającą możliwość przekazywania żywności organizacjom charytatywnym.

Ziemia wbrew temu co się powszechnie mówi, jest w stanie wyżywić całą ludzką populację. Kluczem do tego jest zrównoważone korzystanie z zasobów, oraz zaprzestanie marnotrawienia żywności, które stało się naszą chorobą cywilizacyjną.


niedziela, 21 sierpnia 2016

Wilcza niedola.

Mimo apeli obrońców zwierząt,od czasu do czasu,dochodzi do przykrych incydentów. W tym roku w Wigierskim Parku Narodowym został postrzelony wilk. Gatunek jest pod całkowita ochroną,za zabicie grozi do dwóch lat więzienia,niestety nie zawsze tak było.
Na przestrzeni wieków wilk był bodaj najbardziej znienawidzonym stworzeniem. W całej Europie urządzano masowe polowania upatrując w wilku siedlisko złych mocy. Krążyły legendy o ludziach pogryzionych przez wilki,w następstwie czego,stawali się wilkołakami. W wyciu nocą do księżyca, widziano sprzymierzeńców diabła i czarownic. Dzieci były straszone krwiożerczością tych stworzeń,co było na wskroś wyolbrzymione.
Wszechobecny lęk musiał w końcu wywołać falę nienawiści,i w konsekwencji do eksterminacji na obszarze całej Europy. Do nagonki dołączyli hodowcy obawiający się utraty zwierząt domowych. Masowa eliminacja wilków trwała przez wieki,doprowadzając je na skraj wyginięcia. Jeszcze w ubiegłym stuleciu do 1975 roku za skórę wilka wypłacano premie. Dopiero w 2006 roku weszła w życie ustawa gwarantująca wilkom pełną ochronę.
Dziś wilcze watahy coraz częściej pokonują bezdroża Polski. Największe skupiska tych zwierząt umiejscowione są w województwach podkarpackim,podlaskim i małopolskim.
Mimo dynamicznego rozwoju infrastruktury komunikacyjnej ograniczającej tereny łowieckie,oraz komercjalizacją Parków Narodowych,ostatnia dekada okazała się szczęśliwa dla wilków. Ich liczebność wzrosła w ostatnich latach na terenie Polski do 1000 osobników.

niedziela, 14 sierpnia 2016

Gorzki posmak Aspartamu.

Długo zastanawiałem się czy umieścić ten post,wszakże prawie każdy zetknął się ze popularnym słodzikiem,niemniej historia wprowadzenia Aspartamu na rynek mogłaby posłużyć niejednemu reżyserowi do nakręcenia thrillera.

Kryjący się pod kodem E951 Aspartam jest szeroko stosowany w przemyśle spożywczym. Najczęściej stosowany pod nazwami NutraSweet ,Equal,Sugar Free,Cenderel występuje w napojach niskokalorycznych,gumie do żucia,drażetkach odświeżających oddech,wędlinach,rybach w folii i konserwach oraz coraz częściej pojawia się w produktach farmaceutycznych szczególnie dla diabetyków.

Historia tego związku datuje się na rok 1965 kiedy w firmie farmaceutycznej Searle&Company przez przypadek zostały odkryte molekuły Aspartamu. Odkrywając korzyści płynące z produkcji tego związku przedstawiciele koncernu złożyli wniosek do FDA(Amerykańska Agencja ds Żywności i Leków) o zgodę na wprowadzenie Aspartamu na rynek.

Po latach sporów o wyniki badań jakie miały miejsce w latach 70'-tych ,w 1981 agencja atestowała produkt i wprowadziła na rynek pod nazwą NutraSweet. Szeroki strumień popularnego słodzika zalał rynek amerykański. Badania przeprowadzone przez Searle zostały bezkrytycznie przyjęte przez WHO(Światowa Organizacja Zdrowia) i w połowie lat 80'-tych uzyskawszy atest FSA(Europejski Urząd ds Bezpieczeństwa Żywności) Aspartam przekroczył bramy starego kontynentu stając się nieodłącznym składnikiem diety Europejczyków.

I wydawałoby się końcem,że to koniec tej historii,gdyby nie neurolog John Onley,którego publikacje wywołały burzę. Badania potwierdzały wzrost zachorowań na złośliwe nowotwory mózgu,padaczkę i depresje,ponadto podobnie jak w przypadkach Kwasu Asparaginowego i Glutaminianu Sodu odnotowano niszczący wpływ Aspartamu na komórki nerwowe. Agencja wprowadzając na rynek Aspartam dopuściła się poważnych zaniedbań. Po ostrzeżeniu wysłanym przez Onleya FDA rozpoczęła śledztwo w którym odkryto związki między firmą Searle i przedstawicielami FDA.

W latach 1976-80 kiedy Aspartam wszedł na rynek agencją kierował Donald Rumsfeld(późniejszy sekretarz obrony w gabinecie Georga W.Busha). Jak się okazało karierę polityczną Rumsfelda wspierała firma Searle na której czele stanął po tym,jak przestał pełnić rolę Sekretarza Obrony w rządzie Geralda Forda. Po wygranych wyborach prezydenckich,przez Regana wpłynął na nominacje nowego przewodniczącego FDA. Nowe władze zbagatelizowały poprzednie stanowisko agencji i wprowadziły Aspartam na rynek amerykański.

Powstaje pytanie czy Searle kiedykolwiek przeprowadzała badania zanim wystąpiła z wnioskiem o atest. Przedstawiciele koncernu zapewniali o wieloletnich testach jednak nie było organu,który mógłby to zweryfikować.

Badania nie powinny być finansowane przez firmy,które są stroną, przez co wyniki budzą wiele wątpliwości. Nieprzychylne opinie zwykle kończą się nagonką na naukowców. Normą jest podważanie osiągnięć a nawet zastraszenia doprowadzające do lęku przed prowadzeniem niezależnych badań. Tylko nieliczne instytuty opierają się wpływowym koncernom upubliczniając wyniki przeprowadzonych badań. Niestety wygląda to na walkę Dawida z Goliatem. Jeśli nie zapadną odpowiednie regulacje wspierające niezależne badania czeka nas nieuchronnie epidemia nowotworów oraz wielu innych schorzeń.

piątek, 5 sierpnia 2016

Wakacyjny Dekalog.

Szczyt sezonu urlopowego,ludzie tłumnie odwiedzają miejscowości wypoczynkowe. Część wybiera urlop nad Bałtykiem,inni preferują piesze wędrówki po górskich stokach,jeszcze inni spragnieni większych wrażeń decydują się na wyjazdy zagraniczne,gdzie mogą posmakować innej kuchni,zanurzyć się w tropikalnym morzu,czy też zwiedzić historyczne miejsca. Wybierając się w podróż należy pamiętać o kilku zasadach.
Jednym z najbardziej pożądanych trofeów wakacyjnych jest sesja zdjęciowa z egzotycznymi zwierzętami w ogrodach zoologicznych,gdzie interakcje są znacznie bliższe niż w Europie.
Te niewinnie wyglądające widowiska łączą się z dręczeniem zwierząt. Jako narzędzie zysku są maltretowane i okaleczane. Przykładem znęcania są tygrysy w Tajlandii,którym wyrywa się pazury,odbiera potomstwo matkom,by mogły pełnić role maskotek,głaskanych i karmionych przez nieświadomych turystów. Zepchnięte do roli atrakcji turystycznej ,te dumne koty poniżone krępującymi łańcuchami skazane są na powolną wegetacje w tropikalnym słońcu.
Nie lepszy los spotyka delfiny,które jako główna atrakcja delfinariów cierpią zamknięte w betonowych basenach, w których żyją kilka razy krócej niż na wolności.
Kolejną sprawą na którą powinniśmy zwracać uwagę są zakupy pamiątek z podróży. Nierzadko są to elementy wywodzące się ze skór lub kości zagrożonych zwierząt. W wielu państwach służby graniczne są wyczulone na to zjawisko,za co może grozić wysoka grzywna i konfiskata a nawet więzienie.
Dotyczy to głównie :
-wyrobów ze skór węży,krokodyli czy waranów.
-skór dzikich kotów,niedźwiedzi i wilków
-wypchanych ptaków
-medykamentów i produktów leczniczych zawierających w składzie pochodne zwierząt
-koralowców i muszli
Zabronione jest wwożenie i wywożenie z terenu UE zwierząt lub roślin zagrożonych
wyginięciem,wymienionych w Konwencji Waszyngtońskiej CITES.
Będąc na wakacjach należy zwrócić uwagę na pozostawiane śmieci,które często stają się pożywieniem zdezorientowanych zwierząt i ptaków co w konsekwencji prowadzi nieuchronnie do ich śmierci.
Pamiętajmy aby nasz pobyt w wielu zakątkach świata nie wiązał się z cierpieniem zwierząt. Przysłowiowa fotka z małym tygrysem lub przejażdżka na słoniu napełnia portfele kłusowników i handlarzy przyczyniając się do eksterminacji wielu gatunków zagrożonych wyginięciem.