niedziela, 2 lipca 2017

EU-fakty i mity.

Nie od dziś wiadomo, że permanentna manipulacja środkami masowego przekazu powoduje zacieranie faktów sztucznie wykreowanym kłamstwem. Ta właśnie papka serwowana nam przez media głównego ścieku podtrzymują w nas wiarę w zbawczą moc przynależenia do struktur Unii Europejskiej.


Trudno oszacować bilans strat i zysków od kiedy w 2004 zostaliśmy członkiem UN, niemniej wiele kwestii z tym związanych jest przemilczanych co sprawia nieodpartą pokusę by przyjrzeć się tym zacienionym zagadnieniom.

Krzywizna ogórka, ślimak zakwalifikowany jako ryba, moc odkurzaczy, marchewka jako owoc a nie warzywo, zastąpienie tradycyjnych żarówek energooszczędnymi świetlówkami, których zarówno produkcja jak i utylizacja jest bardziej kosztowna to przykłady regulacji w których miłuje się UE.
Regulacje unijne dotykają również takich dziedzin jak polityka podatkowa, energetyczna, klimatyczna, finansowa i rolna.
Wszystkie te regulacje powstają poprzez lobbing konkretnych koncernów i przyczyniają się do obciążeń  jakie ponoszą  przedsiębiorcy, ich koszt to rocznie 20 mld zł.
Polityka klimatyczna według Banku Światowego rocznie kosztuje 16 mld zł Polskę i utratę 140 tys. miejsc pracy. Jak wyliczono unijne regulacje kosztują państwa rocznie 5-7 proc. PKB.
Każda regulacja ma jeden podstawowy cel w postaci odebrania wolności.

UE narzuca politykę fiskalną wymuszając akcyzę na paliwo, węgiel, koks, papierosy, prąd.
Wyroby akcyzowe nie mogą z powodu narzuconych limitów swobodnie przemieszczać się między krajami.

Zwolennicy przystąpienia Polski do UE przytaczają  dotacje, jako głównych czynnik rozwoju i dobrobytu.
W ciągu 3 pierwszych lat wstąpienia w struktury unijne składka Polski wynosiła 60 proc. dotacji.
W przeliczeniu na mieszkańca, każdy w ramach unijnej składki w 2015 roku zapłaciłby 500zł , a w przypadku pracującego Polaka wyniosłaby 1200 zł. Do tego dochodzą koszty biurokracji przyznających unijne dotacje.
Dzięki dotacjom następuje proces nieuczciwej konkurencji, ponieważ jedni przedsiębiorcy  dostają dotacje a inni nie. Okazuje się, że 80 proc. firm otrzymujących dotacje nie generuje zysku. Wpływa to na kondycje przedsiębiorców nie czerpiących z unijnej pomocy.
Dotacje powodują uzależnienie od Brukseli, czego wyraz możemy aktualnie obserwować w związku z kryzysem imigracyjnym.
Według OLAF (Europejski Urząd ds. Zwalczania Nadużyć Finansowych) w roku 2010 w prawie
10 tys. spraw związanych z przyjmowaniem unijnych dotacji odnotowano nieprawidłowości na kwotę 1,8 mld euro. Dotacje unijne w ciągu 10 lat członkostwa wyniosły niecałe 3proc. PKB Polski.

Również rolnictwo uległo pokusie uzyskania dotacji, które w latach 2004-2015 wyniosły 39 mld euro tj. 30 proc. wartości tej branży. Unijne dotacje są obostrzone limitami , cenami urzędowymi, cłami importowymi, skupami interwencyjnymi, różnego typu regulacjami, karami za nadprodukcje np. mleka.
Według NIK  w efekcie 10 lat dopłat do ekologicznych upraw sadowniczych na które wydano 700 mln zł wydajność upraw spadła z 15 do 1 tony na ha. Rolnicy przestali produkować na rynek a wyłącznie po to by uzyskać dotacje.
Jak zaznacza GUS produkcja zbóż wzrosła o 7 proc. ale jeśli chodzi o produkcje ziemniaków spadła o 29 proc. , warzyw o 3 proc. ,spadła również ilość pogłowia krów, świń, i owiec. Wzrosła ilość produkowanego mleka, ale trzeba było za nadprodukcję płacić kary.

Od czasu wejścia do Unii Europejskiej i otwarciu granic korporacje międzynarodowe  wyprowadzają  rocznie 90 mld. zysku wypracowanego w Polsce tj. około 5 proc. PKB, najwięcej niemieckie firmy.
Badania przeprowadzone przez Global Financial Integrity potwierdziły ,że Polska znajduje się na 20 miejscu najbardziej wyzyskiwanych krajów na świecie przez zagraniczne koncerny i na pierwszym miejscu pod tym kontem w Unii Europejskiej.

Obecność Polski w UE wywołało gwałtowny wzrost zadłużenia samorządów o 360 proc. i długu publicznego z 430. mld zł w 2004 roku do biliona w 2014.

W rezultacie wejścia w życie Traktatu Lizbońskiego decyzje podejmowane są większością głosów. Ponad 90 proc. prawa tworzone jest w Brukseli, jednocześnie 100 proc. prawa uchwalanego w krajach członkowskich musi być zgodne z prawem unijnym.

Czasu nie cofniemy, jednakże każdemu racjonalnie myślącemu nasuwają się pytania o ile wyższy byłby  PKB gdyby Polska nie była w UE?
Ile firm, miejsc pracy i inwestycji nie powstało z powodu unijnego fiskalizmu i regulacji.
Ile straciliśmy przez limity w rolnictwie i połowach ryb.
Ile miejsc pracy zostało zlikwidowanych z powodu zamknięcia kopalni, cementowni, cukrowni, hut, stoczni.
Ilu ludzi, specjalistów z różnych branż ,wykształconych w Polsce musiało z tego powodu wyjechać.






zródło Tomasz Cukiernik ''10 lat w Unii- Bilans Członkostwa''
                      

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz