poniedziałek, 24 kwietnia 2017

Podwodny projekt Bransona.

Charyzmatyczną postać Richarda Bransona nie sposób opisać jednym zdaniem. Z jednej strony jest bezwzględnym biznesmenem torującym sobie drogę na wyboistych polach zglobalizowanego rynku, z drugiej strony  pasjonat podróży i śmiałek przekraczający kolejne niebezpieczne granice.
Branson jest również miłośnikiem życia morskiego. Swego czasu brał czynny udział w kampanii na rzecz ochrony Wielkiej Rafy Koralowej postulując wpisanie jej na listę obiektów zagrożonych na liście światowego dziedzictwa UNESCO.

Jego najnowszy projekt będzie realizowany na  archipelagu Brytyjskich Wysp Dziewiczych, miejscu szczególnie mu bliskiemu, ponieważ na jednej z wysp mieści jego rezydencja.
Tam też zainicjował zatopienie okrętu Kodak Queen , jednego z pięciu ocalałych po brzemiennym w skutkach ataku na Pearl Harbor i utworzenie na nim sztucznej rafy koralowej. B.V.I Art Reef , zostanie ukoronowana  25 metrowym posągiem krakena, który jak wspomina Branson będzie idealnym miejscem dla poszukiwaczy podwodnych przygód.
Przedsięwzięcie którego się podjął nie będzie nastawione na pomnażanie kapitału. Odwiedzający B.V.I Art Reef będą zwolnieni z opłat nurkując w tym szczególnym, miejscu. Jedynie koszty związane z wypożyczeniem butli na inne miejsca nurkowe będą pobierane , a dochód z nich będzie rozdzielany między lokalne organizacje działające na rzecz ochrony środowiska morskiego.

Brytyjskie Wyspy Dziewicze obejmują 100 wysp rozlokowanych wśród turkusowych wód Karaibów. Tętniące kolorowym splendorem rafy koralowe przyciągają rocznie tysiące turystów spragnionych wypoczynku i szukających wrażeń pod powierzchnią oceanu. Wydaje się to dziwne zważywszy na lokalizację ale wiele osób z lokalnych społeczności nigdy nie miało okazji zobaczenia podwodnej rafy. W jednym z wywiadów Branson podniósł tą kwestie przypomniając, że celem fundacji Unite BVI jest propagowanie pływania i nurkowania by uwrażliwić ludzi na otaczający i wrażliwy ekosystem morski.

Podczas gdy ochrona rafy koralowej jest powołaniem Bransona B.V.I Art Reef ma całkiem inną historię, której kluczowym elementem jest wycofany z eksploatacji  Kodiak Queen . Mimo historycznej przeszłości okręt niszczał przez lata, aż w końcu został zakwalifikowany do rozbiórki.
Przed niechlubnym zakończeniem uratował go jeden z członków załogi Bransona przekonując miliardera o słuszności przeprowadzenia renowacji i godnym zatopieniu go, aby stał się jedną z głównych atrakcji nurkowych w tym rejonie.

Branson wierzy, że budowa sztucznej rafy spowoduje rozkwit ekosystemu, który zachęci do powrotu  zagrożone gatunki ryb. Temu procesowi będą się bacznie przyglądać biolodzy, którzy wyrazili zainteresowanie wpływem jaki rozkwit sztucznej rafy koralowej będzie oddziaływał na uzdrowienie nadmiernie wyeksploatowanych miejsc nurkowych.

Wikimedia commons photo by Lheld 1023

poniedziałek, 17 kwietnia 2017

Żelbetowy rezerwat.

Platformy wiertnicze drenujące dno oceaniczne w poszukiwaniu cennego minerału w oczach wielu są symbolem ekspansji i dominacji człowieka. Gdziekolwiek się pojawią stwarzają poczucie niepokoju o przyszłość tego wrażliwego na ingerencje ekosystemu. Nie mniej jednak platformy wiertnicze mają również coś w zanadrzu na swoja obronę.

Jak ukazują badania przeprowadzone przez dr. Miltona Love'a   biologa pracującego w Marine Science Institute at UC Santa Barbara, fundamenty platform wiertniczych pikujących w odmęty oceanu mienią się wielobarwnym życiem tysięcy morskich stworzeń ,czyniąc wody w pobliżu Kalifornii swego rodzaju rezerwatem. Nawet hałas związany z eksploracją dna nie jest w stanie zniechęcić ciekawości lwów morskich baraszkujących wśród konstrukcji podtrzymujących budowle a nawet wielorybów pozbywających się pasożytów pocierając się o elementy obiektu.
Śmieci zalegające poniżej są zachętą, której nie sposób się pozbyć. Ryby czując łatwość zdobycia pokarmu przypływają pozostawiając za plecami naturalne żerowiska. Jak ukazały próbki nie odnotowano skażenia wód w pobliżu konstrukcji platform na tym terenie. Mimo to naukowcy obawiają się długotrwałych zmian jaki wpływ platform wiertniczych wywiera na środowisko.
Jeszcze do niedawna koncerny naftowe były zmuszane do usunięcia konstrukcji po wyeksploatowaniu złóż. Sytuacja zmieniła się w 2010, kiedy władze Kalifornii zezwoliły na pozostanie wycofanych z eksploatacji platform, w zamian za  procent od zaoszczędzonych kosztów, które musiałyby ponieść firmy naftowe na wydatki związane z odholowaniem . Kwoty uzyskane w ten sposób zasilają  programy ochrony środowiska morskiego.

Powyższy przykład ukazuje, jak powinna wyglądać współpraca dwóch zwaśnionych stron, przemysłu i obrońców środowiska. Kompromis umożliwia badanie umiejętności adaptacji gatunków do nowego środowiska, które będąc wynikiem działalności człowieka daje wiele cennych informacji.
Zetknięcie tych dwóch światów będzie w przyszłości coraz bardziej powszechnym zjawiskiem.


wikimedia commons photo by David Burdick

poniedziałek, 10 kwietnia 2017

Bilderberg-teoria czy fakt

Kiedy po latach wojennej zawieruchy Europa podnosiła się w bólach, a niezabliźnione rany ciągle krwawiły, przywódcy 25 państw europejskich postanowili spotkać się na Kongresie Haskim aby wytyczyć wspólny kierunek rozwoju kontynentu. W trakcie obrad uchwalono  trzy rezolucje; kulturalną, polityczną i ekonomiczno-społeczną, które stały się podwaliną pod budowę przyszłej zjednoczonej Europy.
Czołową postacią tego jak na owe czasy nowatorskiego ruchu był Józef Ratinger, postać tajemnicza i kontrowersyjna, jednocześnie posiadająca ogromne wpływy na salonach wielu europejskich potęg ówczesnego świata.
Ratinger, syn niemiecko-żydowskich imigrantów, którego wziął pod swoje skrzydła i wykształcił hrabia Władysław Zamoyski zdobył wszechstronną wiedze,by po II wojnie światowej stać się jednym z największych orędowników integracji europejskiej. Jego determinacja doprowadziła w 1954 roku do pierwszego spotkania najbardziej wpływowych osobistości świata polityki, finansów, i arystokracji w hotelu Bilderberg w Holandii. Do swojej śmierci w 1960 roku pełnił rolę honorowego sekretarza tej nieformalnej tajemniczej organizacji.
Od pamiętnego spotkania w różnych częściach świata organizowane są konferencje nieformalnego stowarzyszenia  Bilderberg.
O czym dyskutują elity establishmentu za zamkniętymi drzwiami wiedzą tylko oni, ale niektórzy podejrzewali, że w grę wchodzi poszerzanie strefy wpływów.
Rąbka tajemnicy uchylił profesor Carroll Quigley, który był swego czasu nieoficjalnym kronikarzem stowarzyszenia. W swych publikacjach potwierdził to co wielu podejrzewało od dawna.
Celem organizacji jest sprawowanie władzy nad światem poprzez zakulisową kontrolę polityków i grup trzymających władzę. Jednakże by osiągnąć ten cel są potrzebne dodatkowe instrumenty takie jak banki, mass media i inne instytucje. Grupy takie jak Bilderberg odpowiedzialne są za kontrolowane kryzysy finansowe, nieprzerwany łańcuch działań wojennych napędzający koniunkturę konglomeratu przemysłowo-wojskowego. Wojna zapominając o milionach istnień ludzkich stała się wielomiliardowym biznesem.
Zastanawiacie się pewnie teraz kto zaszczyca swoją obecnością spotkania tej tajemniczej organizacji?
Przytoczę kilka nazwiska; Dawid Rockefeller(kluczowa postać światowej finansjery), Henry Kissinger (doradca ds. bezpieczeństwa narodowego oraz sekretarz stanu podczas prezydentury Richarda Nixona i Geralda Forda, obecnie doradca ds. polityki zagranicznej Donalda Trumpa), David Petraeus (były szef CIA), Angela Merkel, Tony Blair, Margaret Thatcher, Bill i Hilary Clintonowie, George H.W. Bush. Andrzej Olechowski, Radosław Sikorski, Zbigniew Brzeziński, Jan Vincent Rostowski, Hanna Suchocka.
Prezesi i przedstawiciele koncernów; Deutsche Bank, Google, Facebook, France Telecom, Airbus, Nestle, Amazon, Shell, Microsoft.

Członkowie tego osobliwego bractwa to w zasadzie socjaliści dążący do utworzenia jednego światowego rządu, który będzie ingerował w każdy aspekt życia obywateli. Ich globalna polityka uwydatnia się coraz wyraźniej w Unii Europejskiej zmierzającej do budowy globalnej społeczności, bez odrębności kulturowej i dziedzictwa narodowego przypominając despotyczny, monolityczny system rodem z koszmaru Orwella.


vikimedia commons Bilderberg 2016

poniedziałek, 3 kwietnia 2017

Zadymiona innowacyjność.

Słońce coraz śmielej puka w okna naszych domostw przypominając o długo wyczekiwanej wiośnie. Jej świeży powiem przegania ostatnie wspomnienia minionej zimy, która w tym roku wyjątkowo dała się nam we znaki, i nie mam tu na myśli śnieżnych zasp i trzaskającego mrozu, lecz gryzący smog spowijający miejskie krajobrazy wielu miast w Polsce.
Trapiący od dziesięcioleci problem postanowił rozwiązać Marian Strzelczyk z Kwidzynia, którego wynalazek zrewolucjonizuje postrzeganie pieców węglowych jako generatorów toksycznych gazów.

Powszechnie wiadomo ,że przyczyną smogu i toksycznych związków uwalnianych do atmosfery jest dym z pieców węglowych. To on jest w dużej mierze odpowiedzialny za gryzący smog utrzymujący się podczas bezwietrznych dni. Mając to na uwadze Strzelczyk opatentował prosty wynalazek niwelujący wydostawanie się dymu z pieców węglowych. Kluczowym elementem patentu jest przesłona uniemożliwiająca wydostanie się dymu z paleniska, który po rozgrzaniu do odpowiedniej temperatury ma dopalać gazowe produkty spalania. Przesłona palnika powstrzymuje wydostanie się dymu z pierwotnego spalania a następnie skumulowany dym zostaje dotleniony i ponownie zassany do paleniska, gdzie następuje ponowne spalanie gazów. Innowacyjność tego rozwiązania nie tylko pozbywa się szkodliwych związków, ale również pozwala zaoszczędzić nawet do 40 proc. kwoty wydanej na opał.

Wynalazek Mariana Strzelczyka może pomóc uporać w bardziej przyjazny i mniej drastyczny sposób z przebudową instalacji grzewczej. Ma również szanse zostać w przyszłości skutecznym narzędziem w powstrzymaniu emisji Co2, pozostając jednocześnie naszym podstawowym źródłem energii. Wszystko zależy, czy zostanie powszechnie zaadoptowany do użycia wyznaczając nowy przyjazny dla ludzi i środowiska kierunek rozwoju i odpowiedzią Polski na  globalną politykę klimatyczną pukającą coraz mocniej do naszych drzwi.


niedziela, 26 marca 2017

Człowiek-najbardziej zagrożony gatunek.

''Znajdujemy się na pograniczu globalnej przemiany, wszystko czego potrzebujemy, to odpowiedni kryzys, a narody zaakceptują Nowy Światowy Porządek'', mawiał niegdyś David Rockefeller, najmłodszy i ostatni wnuk Johna D. Rockefellera potentata petrochemicznego i pierwszego amerykańskiego miliardera. Rockefeller dzięki ogromnemu majątkowi i wpływom był  jednym z czołowych kreatorów polityki światowej. Propagator idei konsolidacji establishmentu bankowego stworzył w 1973 Komisje Trójstronną, której celem było przejęcie wpływów w tym sektorze i wynarodowienie centrów władzy oraz utworzenie światowej władzy ekonomicznej.
Wspominając życiorys Davida Rockefellera nie sposób pominąć coroczne uczestnictwo w tajnych obradach grupy Bilderberg, najbardziej wpływowych osób na świecie.

Również Klub Rzymski, którego był ojcem założycielem miał w zamyśle przewartościować globalną politykę z zakresu ochrony środowiska. Prawda jest zgoła inna. Klub Rzymski został utworzony jako kryzysowy think tank specjalizujący się w tworzeniu kryzysów. Głównym celem tego think tanku było zorganizowanie kryzysu, który zjednoczyłby świat i przyzwyczaił nas do idei globalnych rozwiązań dla lokalnych problemów. Idąc dalej ów kryzys ekologiczny ma za zadanie nakierować społeczeństwo przeciw nam samym, co ma wywołać konkluzje, że światowa populacja wymyka się spod kontroli; i przyzwyczaić nas do myśli ,że  jedyną drogą na uzdrowienie i ochronę ziemi jest depopulacja planety.

Globaliści,entuzjaści teorii  Darwina i Malthusa uważają, że jedynym skutecznym rozwiązaniem kurczących się zasobów ziemi jest ogólnoświatowa kontrola urodzeń. W swej egoistycznej, krótkowzrocznej polityce, upatrują rozwiązania wszystkich globalnych problemów trapiących planetę, twierdząc ,że  tylko światowy rząd regulujący wszystkie aspekty życia jednostki jest gwarantem przetrwania gatunku ludzkiego. Problem w tym, że taki eksperyment już wcześniej miał miejsce w Chinach, kiedy komuniści wydali nakaz posiadania tylko jednego dziecka. Skutki tej polityki zaczynają być odczuwalne już teraz, charakteryzując się ogromną dysproporcją między kobietami i mężczyznami, które uważane za mniej przydatne są masowo eliminowane z życia. Zaburzenia w demografii pomiędzy liczbą osób opuszczającą rynek pracy ,a tymi, które na rynek wchodzą wywołają kryzys z którym nawet bogate Państwo Środka może sobie nie poradzić.

Globaliści mający dostęp do funduszy, nauki i technologii  nie podejmują wyzwania na największe bolączki współczesnego świata; głodu, miejsc pracy, służby zdrowia , schronienia itd. które trapią mieszkańców Afryki i Trzeciego Świata. Zamiast tego ich celem jest pozbycie się w legalnie kilku miliardów istnień ludzkich, liczby o której Hitler, Stalin i Mao Zedong mogli tylko marzyć.

Proces depopulacji czy raczej eksterminacji ludzi już od dawna się zadomowił we współczesnym świecie, oto kilka przykładów.
-ogromne środki wydaje się na promocję aborcji, eugeniki, eutanazji (premier Kanady
 sfinansuje aborcje w krajach ubogich i wyda na ten cel 650mln dol.)
-coraz bardziej powszechne obowiązkowe szczepienia, za skutki uboczne których nikt nie
 ponosi odpowiedzialności(Bill Gates promotor masowych szczepień powiedział  ''Dzisiejszy świat  zamieszkuje 6,8 miliarda ludzi i zmierza do wartości 9 miliardów. Jeśli obecnie wykonamy dobrze zadanie jeżeli chodzi o szczepionki, służbę zdrowia, rozrodcze usługi zdrowotne, wówczas możemy obniżyć tę wartość o być może 10 lub 15 procent'').
-obniżanie jakości produktów spożywczych i monopolizowanie całego sektora z tym związanego, celem wyparcia z rynku lokalnych wytwórców( umowa CETA,TTIP, NAFTA).
-zanieczyszczanie ziemi uprawnej środkami ochrony roślin, która po kilku sezonach staje się jałowa i nieurodzajna, promując tym samym biedę i głód, jednocześnie zezwalanie na stosowanie niesprawdzonych technologii upraw (GMO i rakotwórczy Glifosat).

Wdrażanie depopulacji przybiera coraz wyraźniejszą formę. To co jeszcze do niedawna mogłoby posłużyć jako temat futurystycznego thrillera, za sprawą globalistów i wielu organizacji promujących ''Nowy porządek świata'' ,nabiera rozpędu oswajając nas z nową wizją postrzegania człowieka jako szkodnika, o którego losie decyduje popyt i podaż.


wikimedia commons photo by DFID-UK Department for International Development

     




niedziela, 19 marca 2017

Energetyczny powiew z Polski.

Gdyby nie kleszcze machiny biurokratycznej wyciskające ostatnie motywacje polskich przedsiębiorców nasz naród stałby się kolebką innowacyjności. Nie będąc gołosłowny przytoczę przykład wynalazku zasługujący na szczególną uwagę który w dobie poszukiwań nowych przyjaznych dla środowiska i człowieka źródeł energii ma szanse podbić rynki światowe w tej prężnie rozwijającej się branży.

Energetyka wiatrowa mimo iż jest ciągle w powijakach,  każdego roku zyskuje nowych zwolenników, którzy nie tylko pragną czerpać tanią  energie, ale jak pokazuje przykład wynalazku Waldemara  Piskorza z Podlasia mogą zrewolucjonizować rynek elektrowni wiatrowych na rzecz bardziej wydajnej technologi energetycznie pionowych turbin wiatrowych.
Pionowe elektrownie wiatrowe charakteryzujące się niskim poziomem hałasu, oraz groźnych dla środowiska ultradźwięków spotykanych w standardowych elektrowniach wiatrowych. 30 metrowe maszty na których osadzone są pionowo łopatki sprawia, że nawet delikatny podmuch wiatru, niezależnie od kierunku jest w stanie zainicjować wprawienie w ruch łopatek, i tym samym nieprzerwaną dostawę energii , która przy niższych podmuchach , w przypadku tradycyjnych turbin jest rekompensowana poborem energii z elektrowni węglowych. Jest to istotne z uwagi na warunki jakie panują na terenie Polski  w których energetyka wiatrowa  nie jest do końca wydajna. Porównując panele fotowoltaiczne i standardową elektrownie wiatrową  produktywność roczna do ceny wychodzi zdecydowanie na korzyść turbiny pionowej Piskorza i oscyluje w okolicach 3000MWh.


Wynalazek Waldemara Piskorza zdobył szereg prestiżowych nagród takich jak; Złoty medal na Międzynarodowych Targach Poznańskich, Najbardziej Innowacyjny produkt na Targach Energetycznych w Łodzi ,udowadniając, że prostota konstrukcji idzie w parze z solidnością i w niedługim czasie ma szanse podbić i wyznaczyć nowe standardy w światowej energetyce wiatrowej.

zdjęcia udostępione za pośrednictwem www.Proenergetyka.pl

poniedziałek, 13 marca 2017

Transgenicznej soi mówimy ''NIE''.

Problem  GMO od ponad dekady wpisał się w spór polityczny ścierających się z sobą stron konfliktu. Pozytywny aspektem tego sporu jest to, że świadomość społeczna w kwestii tak istotnej rośnie z każdym rokiem. Spór trwa od lat, a społeczeństwo codziennie konsumuje mięso i nabiał z hodowlanych zwierząt karmionych paszą, której głównym składnikiem jest transgeniczna soja.

Opór części społeczeństwa zaowocował ideą wyzbycia soi transgenicznej z paszy dla zwierząt hodowlanych.
Mleczarnie, które zaangażują się w ten projekt będą wymagały od hodowców bydła mlecznego produkowanie mleka bez GMO. Aby tego dokonać zmieniony będzie musiał być cały proces żywieniowy. Niesie to nie lada wezwanie dla producentów paszy, którzy już teraz przeprowadzają badania nad wykorzystaniem szeregu mieszanek traw, dzięki którym poziom białka z sianokiszonek z traw i lucerny będą mogły zastąpić, chociaż w części białko sojowe.
Tak więc jak można zauważyć genetycznie modyfikowana soja jest od dawna w naszym jadłospisie, nie ograniczając się jedynie do mięsa bądź produktów mlecznych. Jej występowanie w sojopochodnych składnikach występuje w wielu produktach żywieniowych takich jak; chleb, ciastka , czekolada, olej roślinny, nie wspominając o diecie wegetarian ,gdzie soja stanowi jedno z podstawowych źródeł białka roślinnego.

Producent koncern Monsanto poprzez zmianę genów uodpornił soję na glifosat, główny składnik herbicydu Round -up, dzięki czemu transgeniczna soja mogła się bez przeszkód rozwijać. Przemysłowe stosowanie tego środka dla ochrony soi niesie za sobą zagrożenie dla innych roślin, zwierząt, drzew a nawet ryb. Nie pozostaje też obojętny dla ludzi o czym informowały badania przeprowadzone przez zespół naukowców profesora Saraliniego.
Wobec tego skoro soja transgeniczna niesie za sobą ryzyko  zaburzeń zdrowotnych dlaczego jest akceptowana przez EFSA(Europejski urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności), instytucji odpowiedzialnej za dopuszczenie na rynek UN nowych produktów i składników żywieniowych.
Żeby odpowiedzieć na to zasadnicze pytanie należy baczniej przyjrzeć się powiązań między EFSA a beneficjentami soi GMO, takich koncernów jak; Unilever, Danon,  Nestle, i przede wszystkim Monsanto, którego strefa wpływów nie ogranicza się do terenów Stanów Zjednoczonych.
EFSA mimo wielu alarmujących sygnałów nie dostrzega konieczności przeprowadzenia długoterminowej oceny ryzyka stosowania GMO, wpisując się tym samym w scenariusz pisany przez czołowych graczy dążących do zmonopolizowania rynku spożywczego.
Dzięki takim działaniom EFSA sprzeniewierza się misji do której została powołana narażając nas na trudne do przewidzenia skutki związane ze spożyciem transgenicznej soi.
Póki indywidualne korzyści będą brały górę póty będziemy tylko ostatnim ogniwem w korporacyjnym łańcuchu pokarmowym.

wikimedia commons photo by Unisouth