niedziela, 20 listopada 2016

Utracony Raj.

Któż z nas nie marzył by choć raz w życiu przenieść się na rajską wyspę otoczoną bezkresnym błękitem turkusowego oceanu będącego kolebką barwnego kolektywu istot żyjących pod jego powierzchnią.

Jednakowoż czasu na zwieńczenie marzeń pozostało niewiele.



Nisko położone wybrzeża oraz wyspy coraz częściej muszą mierzyć się z postępującym wzrostem poziomu wody w morzach i oceanach. Podnoszący się poziom wody morskiej zalewa niżej położone wyspy i wybrzeża stałego lądu przyczyniając się do dewastacji prywatnych domostw, instalacji energetycznych i kanalizacyjnych, skażenia zapasów wody pitnej. Kataklizm związany z zalaniem zagraża bezpośrednio ludziom żyjącym na styku wody i lądu.

Od 1880 roku poziom oceanów wzrósł o ponad 20 cm i tendencja ta ciągle przyspiesza. Jak podaje IPCC (United Nations Intergovernmental Panel on Climate Change) monitorujące ten proces do końca 2100 poziom morza osiągnie od 0,5 do 1,5m. Zjawisko to jest szczególnie dostrzegalne na Antarktydzie gdzie lodowce topnieją w niespotykanym dotąd tempie.



Państwa wyspiarskie, które dotykają skutki zmian klimatu jak: Bermudy i Bahamy na Atlantyku, Tuvalu, Kiribati ,Vanuatu, wyspy Marshalla, Cooka, Fidżi ,Salomona na Pacyfiku oraz szczególnie uwielbiane przez turystów Malediwy na Oceanie Indyjskim coraz poważniej biorą pod uwagę przeniesienia całych społeczności na stały ląd.

Pod względem ilości osób narażonych na postępujący kataklizm ,którym niewątpliwie są powodzie wywołane podnoszeniem się stanu wód w oceanach ,wyspiarskie społeczności wypadają blado w porównaniu z gęsto zaludnionymi wybrzeżami takich miast jak: Nowy Orlean, Nowy York, Los Angeles, Tokio, Amsterdam, Mumbai, Szanghaj, Singapur, Dżakarta, Dhaka.

W niedługim czasie wybrzeża tych metropolii staną się areną masowej migracji klimatycznych uchodźców w głąb lądu.



Badania przeprowadzone przez NOAA (National Atmospheric and Oceanic Administration) ujawniły rekordowy wzrost temperatury w latach 2000-2009. Wyniki tych badań opartych na wielu niezależnych danych z satelit, balonów meteorologicznych, stacji pogodowych, boi pomiarowych, bądź badań przeprowadzonych w terenie ukazały znaczący wzrost temperatury na ziemi.





Obojętnie czy wierzysz czy globalne ocieplenie jest wynikiem działalności człowieka ,czy też uważasz ,że jest to naturalne zjawisko,fakt pozostaje niezaprzeczalny. Zmiany klimatyczne rozszerzają się zmieniając środowisko, a namacalnym przykładem są oceaniczne wyspy ,które wkrótce znikną w odmętach oceanu.



Zmiany klimatyczne których jesteśmy świadkami stawiają globalnej społeczności nowe wyzwania z którymi musimy się zmierzyć. Czym szybciej się zaadoptujemy do nowej rzeczywistości tym mniejsze będą straty. Pierwszym egzaminem będzie przygotowanie gruntu na falę klimatycznych uchodźców, sierot pozostawionych na pastwę nieujarzmionego gniewu oceanu. 


Wikimedia Commons\Global Warming art 

niedziela, 13 listopada 2016

Znikająca Płetwa.





Plasując się na szczycie łańcucha pokarmowego rekin przez miliony lat pełni rolę niekwestionowanego władcy głębin. Pełniąc dominująca rolę w ekosystemie wodnym było kwestią czasu kiedy zetknie się z postępującą ekspansją człowieka . Konflikt rekina z człowiekiem był nieunikniony.

Kiedy w latach siedemdziesiątych Steven Spielberg nakręcił ''Szczęki'' nie podejrzewał jak ten obraz jeszcze bardziej zmieni podejście ludzi do rekinów. Trauma ogarnęła cały świat, ludzie zaczęli widzieć w nich tylko bezlitosne maszyny do zabijania. Postrzegając je jako krwiożercze bestie zaczęto je masowo eliminować z wód przybrzeżnych kurortów wypoczynkowych. Co gorsza wyższy poziom życiowy mieszkańców Azji wywołał ogromny popyt na potrawy z płetwy rekina. Metoda pozyskiwania płetw polega na chwytaniu rekinów po to by pozbawić je drogocennych płetw. Ryba po amputacji zostaje wrzucona do wody i śmiertelnie ranna opada na dno dusząc się lub będąc rozszarpana przez inne drapieżniki. Szacuje się,że co roku znika w ten sposób około 73 milionów osobników. Z odciętych płetw robi się zupę lub medykamenty ponoć leczące różne choroby.



Jednak rekiny nie powiedziały jeszcze ostatniego słowa. Ich zemstą co naukowcy zaczynają coraz częściej potwierdzać jest biotoksyna (B-Metylamino L-Alanina BMAA), która występuje w środowisku w którym pływają. Jej największe stężenie kumuluje się w płetwach i jest równe jak u pacjentów chorych na chorobę Alzheimera. Tak więc jedzenie rekinów niesie za sobą niebezpieczeństwo dla zdrowia i życia.



Na szczęście przybywa ludzi którym los tych drapieżników nie jest obojętny. Miliarder sir Richard Branson ,którego apel o zakaz handlu płetwami został usłyszany wywołał debatę w Kostaryce w wyniku której prezydent podpisała dekret zakazujący polowań na rekiny. Organizacje takie jak ''Sharkalliance'',''Project Aware'' ,''Sharkproject'' i wiele innych nagłaśniają ten niechlubny fakt.

Apel skutkuje w następstwie czego coraz więcej państw dostrzegając ogromną role jaką mają do spełnienia te drapieżniki wprowadza zakaz polowania i handlu płetwami.



Populacja rekinów na skutek tych praktyk w ostatnich latach drastycznie spadła, co może wywołać nieodwracalne zmiany w ekosystemie. Zauważalny spadek obecności rekinów doprowadza do wzrostu liczebności innych mniejszych drapieżników, te z kolei kontrolują jeszcze mniejsze, które mają bezpośredni wpływ na stan rafy koralowej czyszczą ją z glonów i odpadków organicznych. Zachwianie tej delikatnej równowagi odzwierciedla się na rafie koralowej, która bez czyścicieli dusi się i umiera.

Jest to jeden z wielu przykładów jakie rekiny odgrywają w przyrodzie . Te istoty nie mają głosu żeby walczyć o swoje prawa , na forum międzynarodowym ,mówić o rzezi którą ludzie im zgotowali. Pamiętajmy o nich gdy jesteśmy w restauracji,bądź na targu pamiątek.







foto.Sebastian Losada\Wikimedia Commons\CC

niedziela, 6 listopada 2016

Lodowe Sanktuarium.

Antarktyda przez wieki z dumą opierała się kolonizacji człowieka, który od niepamiętnych czasów chciał ujarzmić i podporządkować sobie tą najzimniejszą krainę na kuli ziemskiej. Dostępu do niej strzeże Morze Rossa będące naturalnym buforem dla śmiałków chcących zdobyć perłę Antarktydy, którym niewątpliwie jest Biegun Południowy.



O potędze żywiołu Morza Rossa okalającego Antarktydę przekonał się Ernest Shackleton ,który w 1914 roku podjął trzecią próbę zdobycia Bieguna Południowego. Po początkowych sukcesach statek Shackletona został uwięziony na gwałtownie zamarzającym morzu i w konsekwencji zmiażdżony przez lód. Dla załogi rozpoczęła się walka o przetrwanie. Udało im się pokonać lodową zmarzlinę i dotrzeć na suchy ląd. Po półtorarocznej tułaczce wszyscy członkowie załogi Endurance zostali szczęśliwie uratowani.



Morze Rossa to nie tylko lodowa tafla będąca śmiertelnym zagrożeniem dla żeglarzy, to również sanktuarium najbardziej płodnego ekosystemu, gdzie koncentracja fauny i flory jest najwyższa na świecie. Tętniące życie wielorybów,fok, pingwinów oraz wielu innych niezagrożonych gatunków stało się laboratorium dostarczającym informacji o tym, jak funkcjonował świat zanim pojawił się człowiek.



Ochrona Morza Rossa stała się głównym punktem posiedzenia Commission for the Conservation of Antarctic Marine Living Resources(Komisja ds Ochrony Żywych Zasobów Morskich Antarktydy), która zebrała się w Hobart w Australii. Przedstawiciele 24 państw i Unii Europejskiej postanowili utworzyć z Morza Rossa największy rezerwat morski na świecie. W trakcie burzliwych posiedzeń ustalono,że akwen ten będzie chroniony przed przemysłowym rybołówstwem przez 35 lat.

Obszar Morza Rossa to tylko 2% Oceanu Południowego,mimo to stał się domem dla 38% światowej populacji pingwina Białookiego(Adeli), 30% Petrela Antarktycznego, oraz 6% Płetwala antarktycznego. Szczególnie istotnym faktem jest,że teren Morza Rossa jest siedliskiem ogromnej ilości krylu będącego głównym składnikiem diety wielorybów i fok, którego liczba z powodu ocieplania klimatu ciągle spada stawiając istnienie tych ssaków w pod znakiem zapytania.



Utworzenie z Morza Rossa największego morskiego rezerwatu to milowy krok w postrzeganiu wpływu jakie morza i oceany wywierają na ludzkość. Ograniczanie eksploatacji i tworzenie rezerwatów daje szanse na odrodzenie wrażliwego ekosystemu ,co w przyszłości uchroni setki milionów ludzi żyjących w symbiozie z oceanem przed przymusową migracją w poszukiwaniu środków do życia.

niedziela, 30 października 2016

Łzy Wieloryba.

Od zarania dziejów ludzie polowali na wieloryby. Pierwsze ślady w Europie ukazujące zmagania rybaków odkryto na terenie dzisiejszej Norwegii i datują się na 4000 lat. Polowania na walenie mimo iż niosły duże ryzyko niepowodzenia a nawet śmierci były rozpowszechnione wśród różnych społeczności. Baskowie polujący na Oceanie Atlantyckim, Wikingowie na północy Europy czy Japończycy na Pacyfiku. Wszyscy oni uważali polowania na wieloryby jako element tożsamości kulturowej. W średniowieczu wieloryby przeobraziły się w konglomerat składników odżywczych których niedobór był utrapieniem wielu wspólnot. Każda część ciała tych ssaków była wykorzystywana. Mięso,skóra,tłuszcz wielorybi były spożywane jako ważne źródło protein,witamin i minerałów. Fiszbin był budulcem koszy ,lub jako materiał służył do budowy konstrukcji dachu. Przez wieki jednak najbardziej ceniony był wyrabiany z tłuszczu olej wielorybi .Stosowany jako smar do maszyn,produkcji świec,mydła, i przede wszystkim jako paliwo do lamp rozświetlał mrok średniowiecznego świata stając się jednym z najbardziej pożądanych towarów.

Na całym świecie polowania na te ssaki morskie zyskiwały coraz większą popularność,która osiągnęła szczyt w XIX wieku. Postęp technologiczny sprawił,że polowania stały się jeszcze bardziej skuteczne. Przewaga człowieka w walce z wielorybem spowodowała,że zdziesiątkowane stada ścigane przez zorganizowaną flotę wielorybników coraz trudniej było wytropić.

Początek XX wieku zastał przetrzebione stada wielorybów. Ich populacja skurczyła się na tyle ,że niektóre gatunki zbliżyły się do granicy wymarcia. Na szczęście szeroko zakrojona elektryfikacja zmniejszyła popyt na olej wielorybi co spowodowało ograniczenie polowań.

Jednakże problem pozostał, co więcej rewolucja przemysłowa pierwszej połowy XX wieku znalazła nowe zastosowania dla źródła surowców jakim był waleń. Wywołało to wiele dyskusji naukowych,a rządy wielu państw znalazły się pod presją obrońców wielorybów. W konsekwencji w 1947 roku uchwalono Konwencje o Uregulowaniu Wielorybnictwa(International Whaling Commission). Niestety konwencja stała się ciałem martwym ponieważ nie posiadała mechanizmów egzekwowania ustaleń.

Przez kolejne dekady komercyjne polowania doprowadziły wiele gatunków tych ssaków morskich na skraj przepaści. Dopiero w 1986 widząc nadciągający kres obecności wielorybów w ekosystemie morskim, rządy wielu krajów skonsolidowały swoje wysiłki ,co zaowocowało podpisaniem moratorium. Jak każda uchwała, moratorium ma też swoją piętę achillesową . Jest nią luka prawna zezwalająca na polowania pod pretekstem badań naukowych ,którą nagminnie wykorzystuje Japonia Mimo międzynarodowego zakazu, w ciągu 30 lat w Japonii zamordowano tysiące wielorybów.

Norwegia i Islandia również nie chcą się podporządkować założeniom moratorium twierdząc,że mają prawo do polowań.

Trwający aktualnie szczyt wielorybniczy może w końcu zakończyć rzeż tych stworzeń. Międzynarodowa Komisja Wielorybnictwa jest w posiadaniu wielu argumentów mogących powstrzymać destrukcyjną politykę Japończyków i przyczynić się do odrodzenia króla oceanów, którym niewątpliwie jest wieloryb.




sobota, 22 października 2016

CITES Próg ku przetrwaniu.

Kiedy po drugiej wojnie światowej Europa budziła się do życia,a tryby gospodarki z każdym rokiem zwiększały swoje obroty ,ludzie zaczęli znowu żyć pełnią życia. Dobrobyt przełożył się na konsumpcje, co w konsekwencji przełożyło się na poszukiwanie coraz bardziej wyszukanych dóbr materialnych. Synonimem prestiżu w krótkim okresie stały się wyroby ze skór egzotycznych zwierząt,kości słoniowej bądź drewna z najodleglejszych krańców świata. Doprowadziło to w niedługim okresie do uszczuplenia populacji wielu gatunków zwierząt co zwróciło uwagę raczkującym ruchom ochrony środowiska. Wywołało to szereg dyskusji o uregulowaniu tej kwestii i po latach przepychanek w Waszyngtonie D.C w roku 1973 została powołana do życia Międzynarodowa Konwencja o Handlu Zagrożonymi Gatunkami Roślin i Zwierząt zwana CITES (the Convention on International Trade in Endangered Species of Wild Fauna and Flora).

Celem tej umowy skupiającej w owym czasie 80 krajów (dziś ich liczba wynosi 183 kraje) jest powstrzymanie handlu egzotycznymi roślinami, jak i również ochrona wielu gatunków zwierząt będących z powodu ekspansji człowieka na granicy wymarcia.



CITES nie jest aktem prawnym,innymi słowy poszczególne kraje podpisujące się pod konwencją są zobowiązane do zmiany prawa krajowego by ustalenia mogły wejść w życie.

Tegoroczna 17sta konferencja zorganizowana w Johannesburgu skupiła 2500 delegatów reprezentujących 180 krajów. Przez kilka październikowych dni trwały debaty nad bardziej efektywnym wykorzystaniem nowych technik kryminalistycznych do walki z kłusownictwem, przemytem, korupcją oraz lepszej współpracy między krajami na tym polu,braki czego szczególnie są widoczne na kontynencie afrykańskim, gdzie mimo środków na ochronę słoni kłusownictwo i przemyt kości słoniowej ma się lepiej niż kiedykolwiek wcześniej.



Wśród wielu innych gatunków wpisanych na listę(cała lista znajduje się pod tym linkiem https://cites.org/eng/app/appendices.php)na uwagę zasługuje pojawienie się na niej przedstawicieli podwodnego świata. Manta, Żarłacz Jedwabisty i Kosogon dołączyły do grona szczęśliwców objętych całkowitą ochroną. Jest to o tyle istotne ,ponieważ wyżej wymienione gatunki są od kilku dekad bezlitośnie trzebione przez rybaków zasilających azjatyckie kuchnie ,z tego powodu umieszczenie ich na liście daje im nadzieje na przetrwanie.



Powołanie CITES 43 lata temu stało się krokiem milowym w ochronie naszego dziedzictwa. Bilans jest imponujący 35 000 zwierząt i roślin zostało objętych prawną ochroną, po każdej konferencji lista się wydłuża dając nadzieje na odrodzenie się populacji fauny i flory ,mimo to pamiętajmy,że to od nas przede wszystkim zależy czy ta barbarzyńska działalność będzie dalej zbierać swoje żniwo.

niedziela, 16 października 2016

Obywatel Koń

Koń wpisał się w dzieje historii Polski jak żadne inne zwierze. Na przestrzeni wieków koń był świadkiem wielu burzliwych okresów naszego kraju. Jako element składowy kawalerii brał udział we wielu zrywach narodowościowych. Był częścią oręża husarii,formacji budzącej trwogę w ówczesnej Europie, której liczne zwycięstwa nie doszłyby do skutku . Przy współudziale konia widzieliśmy wspaniałe triumfy polskiego oręża, masakrujące szeregi wrogów ,ale również krwawe powstania przeciw ciemiężycielom narodu. Przez lata koń stał się nie tylko częścią machiny wojennej ,ale też na jego niestrudzonych barkach opierała się gospodarka .



Sytuacja diametralnie się zmieniła po zakończeniu drugiej wojny światowej. Postęp technologiczny zaczął odgrywać coraz większą rolę w życiu Polaków. Coraz wyraźniejszy wpływ motoryzacji rozpoczął proces wypierania koni ze wszystkich dziedzin życia społecznego. Od tego czasu rola konia zmieniła się. Część z nich zaczęła zasilać stadniny umilając czas odwiedzającym, inne zostały zaciągnięte do prac rolnych ,tartaków lub też do wożenia turystów. Będąc wykorzystywanym do granic stał się przedmiotem zabawy i narzędziem pracy, by po latach bezdusznej eksploatacji skończyć na targu. Poranione i chore zwierzęta są sprzedawane handlarzom, by po wielogodzinnej podróży w potwornych warunkach zakończyć swój żywot we włoskich rzeźniach. Na domiar złego hodowcy koni zmienili profil hodowli i w wielu wypadkach konie z takich miejsc są z góry przeznaczane na ubój. Skala tego zjawiska staje się coraz bardziej zauważalna, a Polska dzięki temu umacnia swą dominującą rolę w na tym polu w Europie.



Nie wszystkim los koni jest obojętny. Organizacje takie jak Klub Gaja, dzielnie walczą o prawa tych zwierząt ,nagłaśniając opinii publicznej ten bulwersujący proceder. Przez lata swojej działalności Klub Gaja adoptował wiele zmaltretowanych koni. Ich apel odbił się szerokim echem, co w końcu doprowadziło do poprawy warunków transportowych i spowodowało spadek ilości wywożonych koni.



Polacy w końcu przypomnieli sobie jak ogromną rolę w kształtowaniu państwa odegrał koń i postanowili złożyć jemu hołd specjalną uchwałą. Posłowie z Parlamentarnego Zespołu Przyjaciół Zwierząt ,postanowili uhonorować rolę konia w historii Polski. Przyjmując uchwałę Sejm ma dołączyć konia do panteonu naszych symboli, jakimi są orzeł i bocian,wyłączając tym samym konia z grona zwierząt hodowlanych.


niedziela, 9 października 2016

Syberyjska epidemia wąglika.

Półwysep Jamalski leżący w azjatyckiej części Rosji jest miejscem gdzie zamieszkuje największe stado reniferów na kuli ziemskiej. Ich liczebność szacuje się na 700 tys. osobników.

Do uszu opinii publicznej dobiegła ostatnio niepokojąca wiadomość.

Z powodu epidemii wąglika, który jak twierdzą przedstawiciele władz jest powodem zbyt dużego skomasowania tych ssaków na pastwiskach Syberii, powzięto kroki do uboju 250tys. reniferów.

Jeśli plany władz Rosji się ziszczą ćwierć miliona tych stworzeń zostanie zgładzonych uszczuplając tym samym największe na świecie skupisko dzikich zwierząt.



Minione lato cechowała najwyższa temperatura od dekad ,powodując rekordowe roztapianie pokrywy lodowej,uwalniając szkielety padłych zwierząt zainfekowanych wirusem.

W rezultacie dziecko ,4 psy i 2.350 reniferów zostało zainfekowanych tą groźna chorobą. Do zakażenia wąglikiem może dojść poprzez kontakt lub spożywanie niedogotowanego mięsa.


Jak twierdzą władze ,ograniczenie populacji reniferów może w przyszłości zmniejszyć ryzyko wystąpienia epidemii. Jednocześnie jak podaje ''Syberian Times'' ,powołując się na deputowanego Federalnego Urzędu ds. Weterynarii ,wybicie ćwierć miliona tych ssaków ,zmniejszy ich zgrupowanie na terenie ,gdzie występuje wąglik ,redukując tym samym ryzyko przenoszenia tej choroby.


Nomadowie mieszkający na Półwyspie Jamalskim od wieków żyją w koegzystencji z reniferami, będącymi jednym z głównych składników ich diety oraz skór niezbędnych dla ich egzystencji w tak skrajnych warunkach klimatycznych. Władze chcąc rozprawić się z reniferami zachęcają koczowników do zintensyfikowania polowań na te zwierzęta. Plemionom żyjącym na terenie półwyspu ,proponuje się porzucenie dotychczasowego trybu życia i przeniesienie do miejskich aglomeracji .

Innego zdania są naukowcy prowadzący od kilku dekad badania,z których wynika ,że zwiększająca się liczebność reniferów na tym terenie ma drogocenny wpływ na stan roślinności.



Przypominając sobie dewastacje środowiska związaną z organizacją Zimowych Igrzysk w Soczi, oraz podejściem władz federacji Rosyjskiej do tej kwestii ,można podejrzewać,że planowana eksterminacja tych stworzeń ,może mieć związek z pokładami gazu ukrytymi pod powierzchnią Półwyspu Jamalskiego. Być może afera ta związana z epidemią wąglika nie jest dziełem przypadku.