poniedziałek, 27 sierpnia 2018

Ryby znikają z Morza Bałtyckiego.

Obok piaszczystych plaż, śpiewu mew i morskiej bryzy nieodłączną tradycją pobytu nad polskim morzem jest niewątpliwie rozsmakowanie się w rybie kupionej od rybaka. Sęk w tym, że już niedługo obecność ryby na talerzu może być rzadkością a nawet całkowicie zniknąć z menu. 

Otwarcie granic.

W 2004 r. Polska weszła do struktur unijnych stając się jednym z członków wspólnoty. Spowodowało to szerokie otwarcie granic dla którego niedostosowana do nowej rzeczywistości Polska okazała się złotodajną krainą dla niewspółmiernie mocniejszego kapitału zagranicznego.
Zaistniała nowa rzeczywistość dotknęła również rybołówstwo morskie.
Od momentu wejścia Polski do Unii Europejskiej zniesiono strefy połowowe przypisane do granic jakie obowiązywały wcześniej. Taka polityka była doskonałą formą ochrony zasobów, ponieważ potencjał połowowy był stosowany wobec tych stref połowowych jakie obowiązywało w obrębie granic. Ten system sprawdzał się przez dziesiątki lat. Po akcesji Polski  do wspólnoty i otwarciu granic strefy połowowe zostały zlikwidowane. Wywołało to wzmożoną aktywność flot rybackich poszczególnych krajów.Na koncentracje ławic które były obserwowane w danych rejonach połowowych Bałtyku zaczęły przypływać armady rybackie różnych państw dokonując odłowów w przyspieszonym tempie. Kwestią czasu było kiedy nadmierne odłowy spowodują przyspieszone wykorzystanie zasobów dostępnych. Odbywało się to bez żadnej kontroli. Komisja Europejska narzuciła kwoty połowowe lecz nie miała żadnych mechanizmów kontroli. Konsekwencją takiej polityki jest ciągłe obniżanie się liczebności ryb w Bałtyku.

Połowy paszowe.

Połowy paszowe są od wielu lat stosowane na Bałtyku. Celem połowów paszowych jest uzyskanie komponentu do produkcji mączki rybnej i granulatu który służy jako karma dla farm łososi hodowlanych i zwierząt futerkowych. Chodzi tu głównie o ryby pelagiczne takie jak; szproty i śledzie.
Połowy paszowe były w zrównoważony sposób stosowane od lat, jednak tak jak w przypadku innych ryb połowy paszowe są przy udziale dużych jednostek stosowane poza wszelką kontrolą, co doprowadza do przetrzebienia ryb pelagicznych na Bałtyku. Polscy rybacy widząc narastający problem w 2014 upominali się żeby ograniczyć takie połowy, pisząc apel który został odczytany w Parlamencie Europejskim . Apel był skierowany do Komisji Europejskiej oraz Międzynarodowej Rady Badań Morza (ICES). Niestety został zbagatelizowany. Połowy paszowe przy udziale nieproporcjonalnie dużych jak na warunki Bałtyku sieci dalej powodują odławianie ławic w takich proporcjach które powodują zachwianie w całym ekosystemie, już nie tylko na poziomie odławiania ryb ale w całym łańcuchu pokarmowym.

Z roku na rok kwoty połowów się zmniejszają a i tak rybacy w szczególności ci przybrzeżni nie są w stanie jej wykorzystać. W najgorszej sytuacji jest dorsz którego liczba spadła do tego stopnia, że już słyszalne są głosy ekspertów mówiące, że tego gatunku nie da się uratować. Nawet jeśli Ministerstwo Gospodarki morskiej poszłoby za radą ICES mówiącej o zrównoważonym rozwoju nie wiadomo jak będzie przebiegać proces odrodzenia tego gatunku i jakim skończy się wynikiem.

W swym dyletanctwie i braku konsekwencji w podejmowaniu decyzji brukselskie politbiuro doprowadza do upadku rybołówstwa. Bałtyk nie jest jak przypadku przestrzeni rynkowej polem do bezkolizyjnej ekspansji. Kruche Środowisko wodne, będące obiektem nadmiernej eksploatacji  nie jest w stanie w takim tempie się przystosować do nowych warunków. Niekontrolowane połowy niszczą kruchy ekosystem co w niedługiej przyszłości doprowadzi do upadku rybołówstwa małoskalowego, czyli tradycyjnego folkloru który jest nieodłącznym motywem przewodnim polskiego wybrzeża, i nie pomogą innowacyjne techniki połowowe, tworzenie nowych rynków zbytu dla owoców morza, czy podwyższenie poziomu życia w obszarach przybrzeżnych, celach Zreformowanej Unijnej Wspólnej Polityki Rybołówstwa jeśli nie zostaną zahamowane przemysłowe odłowy na masową skalę.

źródło wikimedia commons zdjęcie Macieklew

niedziela, 19 sierpnia 2018

Tęczowa dominacja.

Każda rewolucja ma to do siebie, że burzy cały wcześniejszy porządek. Rewolucja to nie tylko zbrojny przewrót, ma bowiem daleko idące konsekwencje dotykające tak intymnych sfer życia jak seksualność. Rewolucja kulturowa Maja 68' rozerwała pieczęcie Sodomy i zapoczątkowała cykl przemian który trwa po dziś dzień.


Homoseksualizm


Wybuch rozruchów i protestów społecznych w maja 68' wywołany przez studentów paryskiej Sorbony był początkiem buntu przeciw tradycjonalistycznemu społeczeństwu. Raczkująca rewolucja seksualna objęła swym zasięgiem wiele grup społecznych. Do kanonów mody weszły skąpe stroje, wolność seksualna a także zaczęły powstawać ruchy feministyczne. Zmieniające się obyczaje utorowały drogę na wyjście z podziemi mniejszościom seksualnym. W radiu i telewizji zaczęto emitować audycje i programy poświęcone homoseksualistom, lesbijkom, transseksualistom czy transwestytom. Środowiska te korzystając z popularności zaczęły się organizować.

W latach 70' na ulicach europejskich i amerykańskich miast zaczęły się pojawiać pierwsze zorganizowane manifestacje Gay Pride. Od nieśmiałych pikników w latach do potężnych tęczowych marszów za sprawą których , społeczność LGBT  toruje sobie drogę do narzucania innym swoich obsesji związanej z seksem.I nie chodzi tu o najzwyklejszą tolerancje w stosunku do osób które żyły, żyją i żyć będą wśród nas. Tutaj w grę wchodzi nachalna propaganda która ma za zadanie niejako przymusić społeczeństwo do akceptacji tych zachowań.


Dr Paul Cameron, psycholog badający zjawisko homoseksualizmu od prawie 40 lat skłania się ku tezie jakoby homoseksualizm nie był dziedziczny lecz nabyty. To by potwierdzało szerzący się genderyzm w szkołach i przedszkolach i wzrost odsetka osób o orientacji homoseksualnej. Promocja ideologi gender wiąże się ze zwiększającą się liczbą takich zachowań. Dr Cameron zwraca uwagę na fakt że jest to powiązane z dzietnością. Badania przeprowadzone w Stanach Zjednoczonych ukazują ścisłą korelacje między odsetkiem par homoseksualnych a liczbą rodzących się dzieci. W stanie Washington gdzie odsetek jest największy zanotowano najniższy przyrost naturalny w przeciwieństwie do konserwatywnego Utah gdzie rodzi się najwięcej dzieci.



Ataki na instytucję małżeństwa


Hasła  ''Musimy dążyć do zlikwidowania rodziny'' pojawiły się już na początku lat 70' . Nic dziwnego, że kolejne dekady były pasmem nieustających nawoływań by ten postulat wprowadzić w życie. Celem jest stworzenie nowego społeczeństwa dzięki racjonalizacji homoseksualizmu oraz wymuszenia akceptacji dla wszelkiej maści perwersji a także obalenie instytucji małżeństwa.
Warto przypomnieć ,że małżeństwo to nie tylko akt prawny kodeksu rodzinnego, ale przede wszystkim egalitarny związek kobiety i mężczyzny chroniący wartości nadrzędne takie jak; rodzicielstwo, poświęcenie odpowiedzialność. Zawłaszczanie małżeństwa przez pary homoseksualistów urąga sakramentowi i instytucji małżeństwa.


Pedofilia

Lewicowy marsz torujący drogę do kolejnych roszczeń zadomowił się na dobre w przestrzeni publicznej. Już nie tylko związki partnerskie czy małżeństwa stały się normą ale wzrok LGBT skierował się na najbardziej bezbronne istoty. Adopcje dzieci przez pary jednopłciowe w założeniu miały ocieplić wizerunek i zyskać akceptacje wśród społeczeństwa. Ten idealny obraz zaburzają fakty które ukazują zgoła inny obraz niż próbuje się nam przedstawić.

Dr Cameron odniósł się w publikacjach do problemu molestowania nieletnich przez pary jednopłciowe. Badania ukazują ścisły związek między homoseksualnymi rodzicami a wykorzystaniem nieletnich. Wśród grupy homoseksualistów odsetek wykorzystywania nieletnich wynosi od 10-25 razy częściej niż wśród heteroseksualistów. W Rosji odsetek przypadków molestowania przez te pary wynosi około 20 proc., w USA 33 proc., w Polsce 47 proc., w Wielkiej Brytanii to prawie 50 proc. Oczywiście problem molestowania istnieje również w rodzinach heteroseksualnych, jednakże badania przeprowadzone w 1979 przez Alfreda Kinseya potwierdzają, że ok 27 proc. homoseksualistów mówiło o swoich kontaktach seksualnych z nieletnimi. W późniejszym badaniu Instytutu Kinseya do tego samego przyznało się 23 proc. gejów.  Z ''Gay Report'' z 1979 r., ok. 22 proc. ankietowanych uprawiało seks z dziećmi. Jest niemal pewne, że każdy, kto przyznaje się do poważnego przestępstwa, popełnia je. Ale też niemal na pewno nie każdy, kto popełnia, przyznaje się do niego.



Dziś Marksizm kulturowy krok po kroku systematycznie zdobywa nowe przyczółki depcząc każdą napotkaną instytucje będącą zbiorem norm postępowania przyjętego przez społeczeństwo opartym na cywilizacji łacińskiej i etyce chrześcijańskiej. Wszechobecny relatywizm stał się narzędziem, swego rodzaju biczem na każdego kto ośmieli się podważyć nowe zdobycze marksistowskiej rewolucji. Normą w dzisiejszej dobie staje się legalizacja dewiacji takich jak; wprowadzenie trzeciej płci w Niemczech czy legalizacja zoofilii w Kanadzie.



źródło  http://www.familyresearchinst.org/
wikimedia commons photo made by Delphine Dallison



niedziela, 5 sierpnia 2018

Imigranci w Polsce mile widziani.

Sztuką jest uczenie się na własnych błędach, jednakże jeszcze większą sztuką jest uczenie się na błędach innych. Jest to tym bardziej zasadne kiedy w grę wchodzi interes i bezpieczeństwo kraju.

Na początku lat 60' sytuacja polityczna w Turcji była daleka od stabilizacji. Lewicowy rząd sprzyjający Związkowi Radzieckiemu został odsunięty od władzy, którą przejęło wojsko. Poważny kryzys państwa nie mógł nie zostać niezauważony przez sprzymierzeńców NATO ,w tym Stanów Zjednoczonych dla którego Turcja była w tym rejonie najważniejszym partnerem w zimno wojennym wyścigu zbrojeń.
W tym samym czasie w sercu Europy podnoszące się z gruzów Niemcy przeżywały okres największego cudu gospodarczego. Efektem tego był ogromny popyt na pracowników. Tę lukę próbowano wypełnić pracownikami z Grecji, Hiszpanii i Włoszech, którzy skuszeni jak na owe czasy rewolucyjnym  40-godzinnym tygodniem pracy tłumnie przybywali do ojczyzny Wagnera. Niemcy potrzebowały siły roboczej która zapewniła by krajowi rozwój, ograniczyłaby gwałtowny wzrost płac, oraz zapewniłaby systemowi emerytalnemu dopływ środków, co z kolei odłożyłoby w czasie widmo podwyżek składek emerytalnych. To też skłoniło do podpisania przez gabinet kanclerza RFN Konrada Adenauera umowę z Turkami o zatrudnianiu, jak to wcześniej miało miejsce z Hiszpanami, Włochami i Grekami. Umowa podpisana w październiku 1961 roku zakładała czasowe zezwolenie na pobyt pracowników tureckich. Mieli się oni wymieniać co 2 lata. Zrezygnowano jednak z tego zapisku pod wpływem nacisków pracodawców obawiającymi się utraty wykwalifikowanej siły roboczej.
Do 1973 roku, w którym to roku program został zakończony liczba Turków w Niemczech wzrosła do 700 tys. Rząd Helmuta Schmidta próbował skłonić Turków do powrotu. Porzucenie polityki poprzedników nie przyniosło oczekiwanego rezultatu, a wręcz wywołało kolejną fale migracji, po tym jak rząd RFN wycofał się z wypłacania zasiłków przebywającym w Turcji rodzinom.
Po kolejnym puczu w Turcji w 1980 roku więzienia wypełniły się oponentami politycznymi. Wielu z nich torturowano, setki zmarły w więzieniach, część uznano za zaginionych. Kolejna fala tym razem uchodźców politycznych wlała się strumieniem na teren Niemiec. Nie spotkało się to z przychylnym odbiorem wśród społeczeństwa niemieckiego. Imigracji nie spowolnił  program rządu Helmuta Kohla wypłacając 10.5 tys. marek za opuszczenie terenu Niemiec. Masowa imigracja postępowała, zachęcona jeszcze bardziej przez rządy lewicy gwarantujące Turkom niemieckie obywatelstwo.

Dziś w Niemczech mieszka 3 mln. osób tureckiego pochodzenia. Pomimo kilku dekad społeczność turecka  w przeważającej mierze się nie zintegrowała. Odsetek dzieci które nie ukończyły szkoły w latach 2001-2006 wzrósł z 42 proc. do 57 proc. W wielu przypadkach Turcy mieszkający w Niemczech nie znają języka niemieckiego. Problemy z asymilacją pojawiają się również w sferze religijnej. Co drugi Turek uważa, że prawo islamskie należy przenosić nad prawo niemieckie. Pogląd ten wzmacnia organizacja Ditib będąca de facto agenturą Ankary.

Jaki ma to związek z Polską, oficjalnie walczącą z polityką imigracyjną? Ano taki, że fasadowa polityka na potrzeby medialnego piaru  w tym zakresie mija się z rzeczywistością.
Polska jak niegdyś Niemcy otwiera się na imigrantów. Rządowe dane nie pozostawiają złudzeń. Polskie urzędy wydały w sumie 343,956 pozwoleń na pobyt stały lub czasowy w Polsce. Na pierwszym miejscu plasują się Ukraińcy z wynikiem 157,832. Do Polski przybywają imigranci z tak egzotycznych państw jak Wietnam 12,431, Chin 9,222, Indie 8,025, Korea Południowa 1,838, Nepal 1302, Bangladesz 1,070. Brama stoi otworem również dla mieszkańców krajów w których dominującą religią jest islam takich jak; Egipt 1,337, Tunezja 859, Algieria 746, Maroko 542, Libia 443, Irak 1,176, Syria 1,063, czy Turcja z której przybyło 4,138 imigrantów, nie wspominając o obywatelach były republik radzieckich.
Dane nie obejmują czarnego rynku. Na terenie całej Polski działają wyspecjalizowane agencje, które legalizują przybyszów. Proceder jest banalnie prosty. Tworzy się fikcyjną firmę która wystawia zapotrzebowanie na pracowników. Dzięki temu trafiają do Polski imigranci z najodleglejszych krańców świata, otrzymując pozwolenie na 3 lata pracy( rządowe plany przewidują wydłużyć ten okres do lat 5).
Na to wszystko dochodzą programy wsparcia dla najbiedniejszych rodzin.
Biorąc pod uwagę zachętę dla rodzin imigrantów programem 500 plus Polska w niedługim czasie może stać się rajem dla imigracji, a liczba aktualnie przebywających przybyszów może zwiększyć się kilkukrotnie.

Powielamy politykę imigracyjną naszych zachodnich sąsiadów, działania których powinny być odpowiedzią i wyznacznikiem jakich błędów należy unikać. Tej polityki nie powinni kształtować lobbyści zagranicznych korporacji szukający jak najtańszej siły roboczej do swoich oddziałów w Polsce tylko odpowiedzialny rząd przedkładający dobrobyt i bezpieczeństwo Polaków ponad wszystko inne.

 zródło www.pch24.pl
            Marek Pyza www.wsieciprawdy.pl
            https://migracje.gov.pl/
       

poniedziałek, 30 lipca 2018

Sicario 2 :Soldado- recenzja.

Problem nielegalnej przekraczania granicy tak dobrze nam znany od kilku lat okazuje się nie być domeną polityki imigracyjnej Unii Europejskiej.
Stefano Sollima postanowił podnieść ten problem na gruncie amerykańskim i idąc tropem pierwszej części ''Sicario'' skupił się na południowej granicy Stanów Zjednoczonych gdzie kartele narkotykowe organizują przerzuty ludzi przez pilnie strzeżoną granicę amerykańsko -meksykańską. Tam też wydarzył się incydent będący preludium dalszej akcji ''Sicario 2: Soldado''.


Był nim zamach terrorystyczny spowodowany przez islamistów przemyconych przez członków kartelu narkotykowego z Meksyku. Wywołało to panikę w szeregach służb odpowiedzialnych za bezpieczeństwo państwowe, co z kolei sprowadziło na główny plan dwójkę agentów specjalnych od czarnej roboty których mieliśmy okazję poznać w ''Sicario'' Denisa Villeneuve-a. Alejandro grany przez Benicio del Toro i Matt Graver w role którą wcielił się Josh Brolin nie przebierając w środkach łączą siły aby rozbić od środka meksykańską mafie. W tym celu decydują się skłócić organizację porywając córkę jednego z bossów narkotykowego świata.

Jak to zwykle bywa w świecie filmowym nie wszystko układa się po myśli. W tym przypadku pojawienie się kilkunastoletniej córki bossa powoduje niemałe zamieszanie wśród bezwzględnych twardzieli Wuja Sama.  Wszystko się jeszcze bardziej komplikuje kiedy misja zakulisowych poczynań Waszyngtonu może ujrzeć światło dzienne. W obliczu zdemaskowania braterstwo wspólników zostaje wystawione na próbę.

Podobnie jak w obrazie Villeneve-a atmosfera obrazu Sollimy przesycona wonią potu i kurzu wzbijającego się spod kół pędzących przez meksykańskie pustkowie hammerów gęstnieje wprost proporcjonalnie do liczby wyeliminowanych oponentów. Jeśli dodamy do tego mroczny psychodeliczny podkład muzyczny skomponowany przez Hildur Guonadóttir, która zastąpiła po przedwczesnej śmierci w lutym tego roku Jóhanna Johannsona to otrzymamy wypełnioną testosteronem solidną dawkę twardego męskiego kina.
Jeśli chodzi o pierwszy plan to Josh Brolin nie po raz pierwszy udowadnia, że idealnie wpasowuje się w rolę zimnokrwistych twardzieli , natomiast Benicio del Toro nie odbiega od swoich kanonów ukazując daleko bardziej skomplikowaną osobowość.

poniedziałek, 23 lipca 2018

Lasy Państwowe ofiarą roszczeń.

Kolejny raz powraca temat Lasów Państwowych których obecny stan prawny jest solą w oku ugrupowań politycznych rządzących Polską. 

Żeby zobrazować cały splot wydarzeń mających doprowadzić do wyprzedaży lasów państwowych trzeba cofnąć do samego początku, czyli do roku 2008. W tamtym czasie koalicja PO-PSL i stojący na jej czele premier Donald Tusk złożył propozycje wypłacenia środowiskom żydowskim rekompensatę za zagrabione przez Niemców i Sowietów mienie. W styczniu 2009 r. pełniący obowiązki marszałka Bronisław Komorowski spotkał się z ambasadorem USA Victorem Ashem. Dokument (ujawniony przez Wikileaks) ze spotkania z ambasadorem został później wysłany z ambasady Stanów Zjednoczonych w Polsce do Waszyngtonu. W notatce potwierdził się temat wypłat rekompensaty za mienie odebrane podczas II wojny światowej, co miało zostać sfinansowane ze środków uzyskanych dzięki sprzedaży części mienia narodowego, w tym Lasów Państwowych. Komorowski stwierdził, iż premier Tusk zmusi niepokornych ministrów by dołożyli się do rekompensat, sprzedając państwowe lasy i nieruchomości. 18 grudnia 2014 podjęto próbę zmiany konstytucji która miała być droga do prywatyzacji Lasów Państwowych. Na szczęście projekt przepadł bo koalicji PO-PSL zabrakło 5 głosów.

Po wygranych wyborach do parlamentu przez PiS ,a także zmianie na fotelu prezydenckim na którym zasiadł Andrzej Duda wydawało się, że w końcu mamy rząd dla którego nadrzędnym celem będzie troska o interes Polski.
We wrześniu 2016 roku już jako prezydent Andrzej Duda wraz z małżonką podczas pobytu w Nowym Jorku spotkał się z przedstawicielami Komitetu Żydów Amerykańskich,Światowego Kongresu Żydów (nota bene z organizacją która cyklicznie wzywa nasz kraj do załatwienia zwrotu bezspadkowego mienia które utracili podczas drugiej wojny światowej), oraz Lidze Przeciw Zniesławieniom.
Jak przyznał Abraham Foxman, prezes Ligii Przeciw Zniesławieniom podczas spotkania rozmawiano o kwestii restytucji mienia żydowskiego w Polsce. Nie wiadomo jak przepierało spotkanie, co prezydent obiecał, ale od tego czasu relacje Polsko- Izraelskie zaczęły się umacniać.
Celebrowana na każdym kroku przyjaźń między dwoma narodami, czy może trafniej rzecz ujmując platoniczna miłość PiS-u do Izraela zaowocowała brakiem reakcji na uchwalenie i podpisanie przez prezydenta Donalda Trumpa ustawy 447. Polska nie podjęła żadnych działań w celu ochrony majątku narodowego którego wydarcie ma wspierać wyżej wymieniona ustawa.
Co więcej działania rządu wyzwalają powody do niepokoju po tym jak na światło dzienne wyszły zapiski projektu nowelizacji ustawy o Lasach Państwowych. Projekt zakłada utworzenie z Lasów Państwowych spółki Polskie Domy Drewniane S.A . Spotkało się to z protestami leśników przed Sejmem. Projekt ustawy przewiduje możliwość dopuszczenia akcji nowej spółki do obrotu na giełdzie papierów wartościowych, co może doprowadzić do nierentowności Państwowego Gospodarstwa Leśnego Lasy Państwowe i ostatecznie do sprzedaży polskich lasów.

Przewodniczący KSZNOŚiL NSZZ Solidarność Zbigniew Kuszlewicz nawiązując do prac nad nowelizacją powiedział;
''Utworzenie spółki całkowicie wypacza, nadane przez ustawę ramy funkcjonowania gospodarstwa leśnego. Wypacza również ustawę obywatelską o zachowaniu strategicznych zasobów naturalnych kraju. Mamy teraz zapisy,które wręcz uniemożliwiają jakikolwiek rozbiór lasów, a spółka na pewno jest furtką, żeby powstała jedna spółka, a w następnej kolejności jeżeli jedna powstała, to dlaczego nie mogłoby powstać ich więcej? Wiemy, że zakusy są różne.''

Lasy Państwowe zajmujące 7600 km kw, tj prawie 1/4 terytorium kraju są dobrem ogółu. Obecnie obowiązujące prawo uniemożliwia przejęcie polskich lasów przez podmioty prywatne. Projekt nowelizacji zniesie to prawo, co w konsekwencji może doprowadzić do wyprzedaży majątku narodowego. Znając pro izraelskie zakusy zarówno rządów PO jak i obecnych mamy uzasadnione powody do niepokoju.

zródło www. prezydent.pl
           wPrawo.pl
           www.radiomaryja.pl

sobota, 14 lipca 2018

Transhumanizm-niepewna przyszłość.

''Bóg stworzył człowieka, ale nie opatentował wynalazku i teraz może go naśladować pierwszy lepszy dureń'', aforyzm ten przytoczony przez czeskiego prozaika i dramatopisarza Jana Werich-a zobrazował trend który pod koniec XX wieku przybrał na sile w tworzeniu nadczłowieka. 

Stworzenie nadczłowieka odpornego na choroby, o  rozszerzonych zdolnościach intelektualnych i przede wszystkim nieśmiertelnego wskrzesił w XIX wieku prekursor filozofii transhumanizmu rosyjski filozof Nikołaj Fiodorow. Jego wizja przyszłego świata opierała się na osiągnięciu przy pomocy metod naukowych radykalnego przedłużenia ludzkiego życia. Fiodorow przewidział podróże międzyplanetarne i podbój kosmosu na długo przed pojawieniem się człowieka na księżycu.

Ideologia transhumanizmu rozbłysła na nowo wraz z pojawieniem się technologii komputerowej.
W głowach naukowców wyznających idee transhumanizmu narodził się pomysł zintegrowania ludzkiego mózgu z najnowszą technologia komputerową. Algorytm sztucznej inteligencji już teraz jest w stanie szybciej niż człowiek liczyć, przeszukiwać bazę danych, lub też dopasowywać na podstawie naszych zainteresowań ofert handlowe w przestrzeni internetowej.
Szeroko rozpostarty transhumanizm objął również inne dziedziny i na stałe zadomowił się w medycynie. Tam też ma można zaobserwować pole gdzie nurt ten zaowocował szeregiem rozwiązań technologicznych, pomagając ludziom odzyskać sprawność ruchową dzięki zastosowaniu różnego rodzaju protez,  niejednokrotnie przewyższających sprawnością kończyny naturalne. Istnieją również systemy wspomagania dla osób sparaliżowanych, a nawet rozruszniki montowane w mózgu dla osób z chorobą Parkinsona.
Postęp technologiczny obserwowany w medycynie podsunął naukowcom pomysł zaimplementowania zdobyczy nauki i technologi już nie tylko w leczeniu różnego rodzaju schorzeń lecz do ulepszenia człowieka na wzór bohaterów filmów takich jak Avengers, lub Blade Runner . Polem do popisu jest tu technologia militarna, w której trwają prace nad zwiększaniem ludzkich możliwości fizycznych i intelektualnych. Przykładem jest urządzenie transcranial direct-current stimulation tDCS , urządzenie stymulujące pracę mózgu wykorzystywane m. in. leczeniu choroby Parkinsona z powodzeniem zaczęto stosować do trenowania pilotów dronów oraz w treningach snajperów.
Zwolennicy transhumanizmu doszli do wniosku, że połączenia mózgowe człowieka da się policzyć co pomoże zaprojektować kopie człowieka w innej materii. To pozwoli odtworzyć umysł ludzki w cyberprzestrzeni komputerowej. Z technologicznego punktu widzenie jesteśmy coraz bliżej tej chwili.
W 2017 roku świat obiegła zaskakująca informacja wpisująca się nurt transhumanizmu. Kierując się zaleceniami Unii Europejskiej belgijska firma Aldebaran zbudowała robota który dostał obywatelstwo i akt urodzenia podpisany przez burmistrz miasta Hasselt oraz imię i nazwisko Fran Pepper. Humanoid będzie zasiadał w recepcji i witał gości.
Do grona prekursorów budowy humanoidów dołączyła również firma Hanson Robotics z Hongkongu. Humanoid o imieniu Sophia wzorowany na gwieździe kina Audrey Hepburn podbija świat licznymi wywiadami. Według twórców humanoid posiada sztuczną inteligencję, system rozpoznawania twarzy ,wizualne przetwarzanie danych, imituje ludzkie gesty i mimikę i jest w stanie przeprowadzić proste rozmowy, a nawet korzysta z technologii rozpoznawania głosu. Firma Hanson zaprojektowała Sophie jako towarzyszkę dla osób starszych w domach opieki lub dla tłumów podczas dużych imprez mając nadzieję, że będzie wchodziła w interakcje z innymi ludźmi opanowując umiejętności społeczne.

Transhumaniści często rezygnują ze swojej tożsamości pozbawiając się imion i nazwisk. W to miejsce umieszczają numery.
FM2030 , czyli Ferejdun M. Esfandijari pisarz, filozof i futurysta głosił teorie, że imię i nazwisko wyraża pewną tożsamość, historie, tradycje i dzieje danego człowieka, natomiast numer którym się posługiwał jest od tego oderwany. Transhumaniści chcą być oderwani od swojej tożsamości.

Transhumaniści to ruch obejmujący wielu wybitnych naukowców. Mają wsparcie takich potentatów jak Google czy NASA którzy wyłożyli ogromne pieniądze na stworzenie w Dolinie Krzemowej w Kalifornii całego ośrodka badań nad transhumanizmem. Ośrodek ten nosi nazwę Singularity University. Celem badań jest przekroczenie biologicznych barier, pokonanie tradycyjnych słabości takich jak; choroby, starzenie się, oraz pokonanie śmierci, ponieważ jednym z najistotniejszych nurtów transhumanizmu jest dążenie do nieśmiertelności człowieka który jak głoszą można osiągnąć  poprzez rozwój inżynierii tkanek, organów oraz implantów i co najważniejsze poprzez skopiowanie ludzkiego mózgu i umieszczeniem go na inny nośnik np. robota.

Większość z nas z nadzieją wypatruje przyszłości w której znikną choroby i ułomności ludzkie, w przyszłość gdzie humanoidy będą współpracować z ludźmi odciążając nas od najbardziej wyczerpujących czynności. Jest to najbardziej optymistyczna wizja przyszłości ludzkości ,z drugiej strony rozwój sztucznej inteligencji niesie za sobą ryzyko, które po  przekroczeniu pewnego krytycznego punktu może przerodzić się w koszmar na wzór filmu Terminator.
Śp. wybitny astrofizyk Stephen Hawking przestrzegał ludzkość przed zbytnia ufnością w sztuczną inteligencje.''Można sobie wyobrazić technologię, która przechytrzyłaby rynki finansowe, przerosłaby możliwości ludzkich wynalazców, wywiodłaby w pole światowych przywódców i stworzyłaby broń, której nie będziemy nawet w stanie zrozumieć. Podczas gdy krótkoterminowy rozwój sztucznej inteligencji zależy od tego, kto ją kontroluje, na dłuższą metę chodzi o to, czy sztuczna inteligencję w ogóle da się kontrolować''.

piątek, 29 czerwca 2018

Nowelizacja ustawy o IPN rzuca Polskę na kolana.

27 czerwca zapisało się na kartach historii jako haniebny dzień dla polskiej klasy politycznej. W tym dniu Prawo i Sprawiedliwość, przy współudziale opozycji przegłosowało nowelizację ustawy o IPN która na żądanie Izraela depenalizuje odpowiedzialność karną (artykuł 55 a) za przypisywanie narodowi lub państwu polskiemu odpowiedzialność za zbrodnie popełnione przez nazistowskie Niemcy. 

Uchwalona na początku roku ustawa miała raz na zawsze przeciąć falę bezpodstawnych oskarżeń rzucanych na Polskę. Był to akt prawny mający dopominać się o prawdę historyczną narodu który najbardziej wycierpiał podczas drugiej wojny światowej. Naturalną rzeczą władz państwa jest dbanie o dobre imię, godność narodową i prawdę historyczną. Jest to tym bardziej zasadne w przypadku kiedy miliony Polaków straciły życie w niemieckich obozach koncentracyjnych. Ustawa o IPN jest bardzo liberalna zważywszy na fakt, że wyklucza z penalizacji badania naukowe i twórczość artystyczną. Ustawa została napisana żeby walczyć ze stereotypami które przez dekady były budowane na zachodzie. Pomimo tego, że przepis grożący karą więzienia do lat 3 nie mógł być egzekwowany poza granicami Polski wywołał falę krytyki. Przy okazji krytyki wyszło na jaw jakie środowiska najbardziej dotyka wprowadzona ustawa.
Środowiska żydowskie już od pierwszych dni obowiązywania ustawy nie szczędziły gorzkich słów pod adresem rządu i Polski oskarżając nas o współudział w holokauście. Cała szeroko zakrojona nagonka zarówno totalnej opozycji w kraju jak i środowisk żydowskich i ukraińskich poza granicami  wydawałoby się ,że nie ma wpływu na rząd któremu przyświecał jedyny cel walka o prawdę historyczną. To co mogło być początkiem naprawdę dobrej zmiany przerodziło się w upokarzającą porażkę rządu Mateusza Morawieckiego.
Dzień 27 czerwca zapisze się na kartach  historii jako wyraz tchórzostwa i poddaństwa po tym jak w trybie pilnym głosem opozycji i partii rządzącej przegłosowano nowelizację ustawy znoszącej penalizację za oskarżanie Polski o współudział w mordowaniu żydów.

Jednym z podstawowych źródeł suwerenności państwa jest możliwość samodzielnego stanowienia prawa we własnym kraju bez obcych nacisków. Jak nazwać precedens który miał miejsce, gdy obce państwo domaga się zniesienia prawa karzącego za oszczerstwa pod adresem Polski. Antypolonizm został zalegalizowany przez władzę państwa polskiego. Likwidacja de facto ustawy ukazuje słabość państwa i wręcz zachęca do bezkarnego oczerniania Polski, co w kontekście uchwalonej ustawy 447 buduje oręż do szantażowania polski przez wyłudzaczy z żydowskiego przemysłu Holocaustu domagającego się 300 mld dol. rekompensaty za utracone mienie bezspadkowe. Czyje interesy reprezentuje rząd w Warszawie bo na pewno nie Polaków.

Poniżej lista hańby - czyli posłów, którzy głosowali ZA pozbawieniem ustawowy o IPN instrumentów do karania antypolskich oszczerstw (takich jak „polskie obozy koncentracyjne”). sejm.gov.pl/sejm8.nsf/agent.xsp?symbol=glosowania&NrKadencji=8&NrPosiedzenia=65&NrGlosowania=9

wikimedia commons autor Pimke