sobota, 6 października 2018

''Noc''- Nowa, mrożąca krew w żyłach powieść Bernarda Minier.

Na rynku wydawniczym pojawiła się nowa powieść Bernarda Minier ''Noc''. Jest to 4 tom  kontynuacji przygód komendanta policji w Tuluzie Martina Servaza tropiącego seryjnego morderce znanego z wcześniejszych powieści tego pisarza.

Bernard Minier znany polskim czytelnikom z ''Bielszego odcieniu śmierci'' powieści która będąc debiutem autora została nagrodzona przez jurorów Prix Polar na festiwalu w Cognac za najlepszą powieść 2011 roku.
Od tamtej chwili Minier święci triumfy na rynku wydając kolejne tomy przygód Martina Servaza.

Tym razem życie komendanta policji zostaje zaburzone przez pewien incydent na drugim końcu Europy, który jest początkiem powrotu demonów przeszłości w postaci psychopatycznego mordercy Juliana Hirtmanna. Na domiar wszystkiego na horyzoncie pojawia się chłopiec który wywraca do góry nogami życie policjanta. Oba wątki wywołują trudną do przewidzenia lawinę zdarzeń spychając bohatera na skraj przepaści, nie tylko na gruncie zawodowym ale przede wszystkim osobistym.

To co wyróżnia powieści autora Nocy to umiejętność łączenia psychologicznego thrillera, mrocznych scenerii oraz wielowątkowości której elementy w miarę czytania zaczynają odnajdywać swoje miejsce w układance zbrodni i szaleństwa. Ale to tylko zręczna zmyłka pisarza, co w konsekwencji  burzy całą percepcję kojarzenia faktów przez czytelnika.
Wizytówką Miniera są dynamiczne zwroty akcji i totalna nieprzewidywalność sprawiającą, że książki te nie czyta się a wręcz pochłania w poszukiwaniu odpowiedzi na wiele nurtujących pytań.
''Noc'' jest czwartym po Bielszym odcieniu śmierci, Kręgu i Nie gaś światła tomem mrożącej krew w żyłach sagi otwierającej niepoznane zakamarki ciemnej strony ludzkiej osobowości. Z nieskrywaną niecierpliwością czekam na dalszy ciąg przygód francuskiego stróża prawa. 

niedziela, 23 września 2018

Sztuka sięga dna.

Sztuka XXI wieku rozbłysła na dobre. Dziś sławę artysty może zdobyć każdy, a kluczem do osiągnięcia tego należy upatrywać w drodze na skróty i przekraczaniu barier skandalu.


Żyjemy w dobie krzykliwego kiczu wylewającego się ze stron brukowej prasy i telewizji ,w którym mnożą się gwiazdy i gwiazdeczki znane tylko z tego że są znane, których życie usiane mniejszymi lub większymi skandalami, kłótniami czy perypetiami małżeńskimi jest kawiorem dla milionów rozemocjonowanych czytelników. Ten schemat okazuje się bramą do sławy i dalszej kariery.
Postać  Doroty Dody Rabczewskiej-Stępień, której droga do kariery usiana była długą listą skandali obyczajowych tylko potwierdza jak działa ten mechanizm. Jest to najszybsza metoda dojścia do sławy wśród społeczeństwa odpowiednio ukształtowanego przez media.

Po ten sam scenariusz postanowili sięgnąć artyści których dotychczasowa kariera nie obfitowała we wielkie sukcesy. Podobnie jak gwiazdy popkultury artyści coraz częściej sięgają po bardzo drażliwe i wywołujące wiele kontrowersji tematy. Nie bez kozery artyści skupili się na obrażaniu uczuć religijnych, wiedząc doskonale jakie zgorszenie ich pseudo dzieła wywołają wśród społeczeństwa. Celowa satyra, prowokacja czy wyśmiewanie weszły w kanony prymitywnych spektakli w których prześcigają się przesuwając granice coraz dalej, a wszystko dla sławy, rozgłosu i pieniędzy. To co prezentują takie nazwiska jak;  Dorota Nieznalska (prezentująca genitalia na krzyżu), Adam Nergal Darski (drący biblie na koncercie), czy też przedstawienie teatralne ''Klątwa'' Oliviera Friljića (w której ukazuje się seks oralny z figurą Jana Pawła II) jak i wielu innych desperatów to nic innego jak żałosny wrzask rozpaczy nad swoimi ułomnościami i świadomością braku wrażliwości artystycznej.

Do grona poszukiwaczy taniej sensacji dołączył filmowy twórca Wojciech Smarzowski, którego najnowszy film ''Kler'' wpisuje się w panującą modę na ośmieszanie i wyszydzanie kościoła katolickiego. Trudno o obiektywizm od kogoś kto jest zagorzałym ateistą i otwarcie mówi o swojej niechęci do kościoła katolickiego. Paszkwil filmowy sprowadzający się tylko do ukazywania księży jako zdemoralizowanych pijaków wyszedł spod pióra Wojciecha Rzehaka byłego zastępcy dyrektora szkoły ewangelickiej w Krakowie. Zastanawiające jest jak wiele obaj panowie wiedzą na temat kościoła katolickiego nie będąc członkami tej wspólnoty.


Dziś liczba miernot spragnionych sukcesów wśród tego megalomańskiego środowiska rośnie wprost proporcjonalnie do oburzenia jakie swoimi pseudo dziełami wywołują wśród społeczeństwa. To co próbuje nam się wmówić ukazując genitalia na krzyżu bądź księży owładniętymi żądzą alkoholu i wyuzdania ma tyle wspólnego ze sztuką co utwory disco polo z IX symfonią Beethovena.
Prawdziwy artyzm to sztuka zmuszająca do kontemplacji, zadumy bądź refleksji, ale o tym wirtuozi  nowych konwenansów zdają się nie pamiętać.
Apeluje do was piewcy nowoczesnej sztuki nie lękajcie się, skoro już taka drogę obraliście, tak jak w przypadku katolików rozszerzcie swój artystyczny kunszt na przestrzeń nie mniej intrygującą, a islam czy judaizm wam to z pewnością wynagrodzi.


zródło wikimedia commons autor Itokyl

poniedziałek, 10 września 2018

GMO-Niespełnione obietnice.

Nieoczekiwana deklaracja padła z ust ministra rolnictwa Jana Krzysztofa Ardanowskiego na Forum Ekonomicznym w Krynicy, który otwarcie przyznał, że sprzeciwia się uprawie w Polsce roślin GMO. 


Minister poinformował, że poczyni kroki do wyeliminowania soi genetycznie modyfikowanej i poczyni starania które doprowadzą do produkcji polskiego białka- ''Liczę, że wspólnie możemy ustalić dalsze kroki i drogę dochodzenia do tego, w jaki sposób, zgodnie z opinia i oczekiwaniami naszych konsumentów, naszego społeczeństwa, wyeliminować również z paszy rośliny modyfikowane genetycznie''.

W 2012 r. rządząca Polska koalicja PO-PSL znowelizowała ustawę o nasiennictwie. Dopuszczono tym samym na wpisywanie do Krajowego Rejestru Nasion i Roślin tych modyfikowanych genetycznie, umożliwiając obrót na rynku nimi. Spotkało się to ze zdecydowanym sprzeciwem ówczesnej partii opozycyjnej PiS. Głosem prezesa partii Jarosława Kaczyńskiego padła obietnica wprowadzenia całkowitego zakazu upraw roślin GMO- ''Składam publiczne przyrzeczenie i zobowiązanie: jeśli Prawo i Sprawiedliwość wygra najbliższe wybory i stworzy większość parlamentarną, całkowity zakaz upraw roślin GMO w Polsce wprowadzimy niezwłocznie''. Zdecydowana postawa w obronie środowiska i bezpieczeństwa żywności zaowocowała entuzjastycznym poparciem tego postulatu przez rolników co niewątpliwie wpłynęło na wynik wyborów.
Rok po wygranych wyborach nadarzyła się okazja żeby spełnić obietnicę daną wyborcom. Chodziło o poprawkę do ustawy o nasiennictwie zgłoszoną przez Kukiz'15 zakazującą obrotu nasionami GMO i wpisywania ich do Krajowego Rejestru Nasion i Roślin. Ku zdumieniu wszystkich którzy mieli nadzieje na powstrzymanie wdzierania się GMO na polską wieś posłowie PiS zagłosowali za jej odrzuceniem.
Podobnie wyglądała sprawa importu pasz GMO.  Po kolejnych odroczeniach wprowadzenia zakazu handlu pasz GMO rządząca partia przedłożyła projekt odroczenia wejścia w życie zakazu stosowania pasz GMO o kolejne 5 lat, czyli do 1 stycznia 2024 r. Skutkuje to dalszym wzmacnianiem monopolu producentów pasz genetycznie modyfikowanych i dalszym podtruwaniem Polaków.

Chciałbym wierzyć w szczere intencje ministra rolnictwa, gdyby nie zbliżające się wybory samorządowe i widmo powtórki z przeszłości.

poniedziałek, 3 września 2018

Dywizjon 303.Historia prawdziwa-recenzja.

Przegrana kampania wrześniowa 1939 r. rozrzuciła polskie siły zbrojne za granice państwa polskiego. Wielu z nich przyłączyło się do tworzącego się oporu wobec niemieckiego Blitzkriegu. To otworzyło bramę na wykorzystanie potencjału bojowego polskiego żołnierza, który niejednokrotnie wywierał  podziw nie tylko szeregach sojuszniczych wojsk ale również przeciwników na polu bitwy. Niemniej zmagania Polaków z niemieckim okupantem obejmowały również przestrzeń powietrzną.
Nad angielskim miastami doszło do największej bitwy powietrznej II wojny światowej. Ogromna role w powstrzymaniu niemieckiej inwazji odegrali Polacy, a mówiąc dokładniej Dywizjon 303.


Po kampanii wrześniowej i klęsce Polski, część wojska przedostała się na zachód. Byli wśród nich polscy piloci którzy trafili do Anglii. Wyśmiewani przez zadufanych w sobie Anglików, dla których wszystko co nie związane z koroną brytyjską nie zyskiwało szacunku. Sytuacja uległa zmianie po  będącym preludium do inwazji na wyspy brytyjskie ataku sił powietrznych Luftwaffe mającym na celu rzucenie Anglii na kolana. . Ogromne straty jakie ponosili Anglicy podczas zmasowanych ataków lotniczych zmusiły ich do przychylniejszego spojrzenia na polskich lotników. Otrzymawszy szanse na walkę z wrogiem Polacy rzucili się w wir powietrznych pojedynków wprawiając w osłupienie brytyjskie dowództwo. Ich strategia odbiegała od brytyjskich  wzorców, jednakże okazywała się daleko bardziej skuteczna. Polscy piloci odnosili sukces za sukcesem strącając niemieckie maszyny. Brawura z jaką śmigali wśród wrogich  dywizjonów, rozpruwając seriami z karabinów kadłuby niemieckich samolotów sprawiła,że w niedługim czasie Polacy stali się bożyszczami prasy, rozpisującej się w samych superlatywach o szalonych pilotach.

Trudnego zadania ekranizacji książki Arkadego Fidlera pod tym samym tytułem podjął się reżyser Denis Delić.
W filmie ''Diwizjon 303. Historia prawdziwa'', reżyser odnalazł balans między ukazaniem bitwy o Anglię a podkreślaniu ciekawych osobowości dywizjonu. Wielu z nich to nie tylko zaprawieni w bojach piloci ale też szarmanccy gentlemani oraz zwykli chłopacy mierzącymi się z nową rzeczywistością w której przyszło im żyć.
Obraz Delića nie mieści się w kategorii hiperprodukcji na miarę ''Pearl Harbor''. Mimo kilku niedomkniętych wątków romansu Jana Zumbacha, czy nie wnoszącym wiele w treść filmu postaci niemieckich pilotów dużym atutem produkcji są efekty specjalne ukazujące widowiskowe i realistycznie zrobione sceny powietrznych walk i całkiem niezłe zdjęcia, i montaż będące dużym atutem obrazu Chorwata. Jest tym bardziej istotne zważywszy za jak skromne środki film ten został zrealizowany. W filmie Delića nie zabrakło plejady aktorów młodego pokolenia z przewodzącym Piotrem Adamczykiem w roli dowódcy Dywizjonu 303 Witolda Urbanowicza.
Po wielu latach omijania przez filmowców kina wojennego w końcu powstał film który mam nadzieje wskrzesi na nowo ten gatunek filmowy przywołując pamięć bohaterów tamtych lat.

W 1945 roku wojenny kurz zaczął opadać. Państwa sprzymierzone obróciły w perzynę III Rzeszę. Cały świat świętował zakończenie wojny. W 1946 odbyła się Londyńska Parada Zwycięstwa, na której zabrakło polskich żołnierzy, będących najliczniejszą nacją walczącą po stronie sił alianckich. Jedyną polską organizacją bojową zaproszoną na uroczystości byli piloci Dywizjonu 303. Odmówili jednak po tym jak nie zaproszono przedstawicieli innych formacji Polskich Sił na Zachodzie.
W czasie 17 dni walk w bitwie o Wielką Brytanię Polscy piloci zestrzelili 126 wrogich samolotów.
Winston Churchill w podziękowaniu za ogromne zasługi polskich pilotów powiedział;''Nigdy tak wielu nie zawdzięczało tak wiele tak nielicznym''. 



poniedziałek, 27 sierpnia 2018

Ryby znikają z Morza Bałtyckiego.

Obok piaszczystych plaż, śpiewu mew i morskiej bryzy nieodłączną tradycją pobytu nad polskim morzem jest niewątpliwie rozsmakowanie się w rybie kupionej od rybaka. Sęk w tym, że już niedługo obecność ryby na talerzu może być rzadkością a nawet całkowicie zniknąć z menu. 

Otwarcie granic.

W 2004 r. Polska weszła do struktur unijnych stając się jednym z członków wspólnoty. Spowodowało to szerokie otwarcie granic dla którego niedostosowana do nowej rzeczywistości Polska okazała się złotodajną krainą dla niewspółmiernie mocniejszego kapitału zagranicznego.
Zaistniała nowa rzeczywistość dotknęła również rybołówstwo morskie.
Od momentu wejścia Polski do Unii Europejskiej zniesiono strefy połowowe przypisane do granic jakie obowiązywały wcześniej. Taka polityka była doskonałą formą ochrony zasobów, ponieważ potencjał połowowy był stosowany wobec tych stref połowowych jakie obowiązywało w obrębie granic. Ten system sprawdzał się przez dziesiątki lat. Po akcesji Polski  do wspólnoty i otwarciu granic strefy połowowe zostały zlikwidowane. Wywołało to wzmożoną aktywność flot rybackich poszczególnych krajów.Na koncentracje ławic które były obserwowane w danych rejonach połowowych Bałtyku zaczęły przypływać armady rybackie różnych państw dokonując odłowów w przyspieszonym tempie. Kwestią czasu było kiedy nadmierne odłowy spowodują przyspieszone wykorzystanie zasobów dostępnych. Odbywało się to bez żadnej kontroli. Komisja Europejska narzuciła kwoty połowowe lecz nie miała żadnych mechanizmów kontroli. Konsekwencją takiej polityki jest ciągłe obniżanie się liczebności ryb w Bałtyku.

Połowy paszowe.

Połowy paszowe są od wielu lat stosowane na Bałtyku. Celem połowów paszowych jest uzyskanie komponentu do produkcji mączki rybnej i granulatu który służy jako karma dla farm łososi hodowlanych i zwierząt futerkowych. Chodzi tu głównie o ryby pelagiczne takie jak; szproty i śledzie.
Połowy paszowe były w zrównoważony sposób stosowane od lat, jednak tak jak w przypadku innych ryb połowy paszowe są przy udziale dużych jednostek stosowane poza wszelką kontrolą, co doprowadza do przetrzebienia ryb pelagicznych na Bałtyku. Polscy rybacy widząc narastający problem w 2014 upominali się żeby ograniczyć takie połowy, pisząc apel który został odczytany w Parlamencie Europejskim . Apel był skierowany do Komisji Europejskiej oraz Międzynarodowej Rady Badań Morza (ICES). Niestety został zbagatelizowany. Połowy paszowe przy udziale nieproporcjonalnie dużych jak na warunki Bałtyku sieci dalej powodują odławianie ławic w takich proporcjach które powodują zachwianie w całym ekosystemie, już nie tylko na poziomie odławiania ryb ale w całym łańcuchu pokarmowym.

Z roku na rok kwoty połowów się zmniejszają a i tak rybacy w szczególności ci przybrzeżni nie są w stanie jej wykorzystać. W najgorszej sytuacji jest dorsz którego liczba spadła do tego stopnia, że już słyszalne są głosy ekspertów mówiące, że tego gatunku nie da się uratować. Nawet jeśli Ministerstwo Gospodarki morskiej poszłoby za radą ICES mówiącej o zrównoważonym rozwoju nie wiadomo jak będzie przebiegać proces odrodzenia tego gatunku i jakim skończy się wynikiem.

W swym dyletanctwie i braku konsekwencji w podejmowaniu decyzji brukselskie politbiuro doprowadza do upadku rybołówstwa. Bałtyk nie jest jak przypadku przestrzeni rynkowej polem do bezkolizyjnej ekspansji. Kruche Środowisko wodne, będące obiektem nadmiernej eksploatacji  nie jest w stanie w takim tempie się przystosować do nowych warunków. Niekontrolowane połowy niszczą kruchy ekosystem co w niedługiej przyszłości doprowadzi do upadku rybołówstwa małoskalowego, czyli tradycyjnego folkloru który jest nieodłącznym motywem przewodnim polskiego wybrzeża, i nie pomogą innowacyjne techniki połowowe, tworzenie nowych rynków zbytu dla owoców morza, czy podwyższenie poziomu życia w obszarach przybrzeżnych, celach Zreformowanej Unijnej Wspólnej Polityki Rybołówstwa jeśli nie zostaną zahamowane przemysłowe odłowy na masową skalę.

źródło wikimedia commons zdjęcie Macieklew

niedziela, 19 sierpnia 2018

Tęczowa dominacja.

Każda rewolucja ma to do siebie, że burzy cały wcześniejszy porządek. Rewolucja to nie tylko zbrojny przewrót, ma bowiem daleko idące konsekwencje dotykające tak intymnych sfer życia jak seksualność. Rewolucja kulturowa Maja 68' rozerwała pieczęcie Sodomy i zapoczątkowała cykl przemian który trwa po dziś dzień.


Homoseksualizm


Wybuch rozruchów i protestów społecznych w maja 68' wywołany przez studentów paryskiej Sorbony był początkiem buntu przeciw tradycjonalistycznemu społeczeństwu. Raczkująca rewolucja seksualna objęła swym zasięgiem wiele grup społecznych. Do kanonów mody weszły skąpe stroje, wolność seksualna a także zaczęły powstawać ruchy feministyczne. Zmieniające się obyczaje utorowały drogę na wyjście z podziemi mniejszościom seksualnym. W radiu i telewizji zaczęto emitować audycje i programy poświęcone homoseksualistom, lesbijkom, transseksualistom czy transwestytom. Środowiska te korzystając z popularności zaczęły się organizować.

W latach 70' na ulicach europejskich i amerykańskich miast zaczęły się pojawiać pierwsze zorganizowane manifestacje Gay Pride. Od nieśmiałych pikników w latach do potężnych tęczowych marszów za sprawą których , społeczność LGBT  toruje sobie drogę do narzucania innym swoich obsesji związanej z seksem.I nie chodzi tu o najzwyklejszą tolerancje w stosunku do osób które żyły, żyją i żyć będą wśród nas. Tutaj w grę wchodzi nachalna propaganda która ma za zadanie niejako przymusić społeczeństwo do akceptacji tych zachowań.


Dr Paul Cameron, psycholog badający zjawisko homoseksualizmu od prawie 40 lat skłania się ku tezie jakoby homoseksualizm nie był dziedziczny lecz nabyty. To by potwierdzało szerzący się genderyzm w szkołach i przedszkolach i wzrost odsetka osób o orientacji homoseksualnej. Promocja ideologi gender wiąże się ze zwiększającą się liczbą takich zachowań. Dr Cameron zwraca uwagę na fakt że jest to powiązane z dzietnością. Badania przeprowadzone w Stanach Zjednoczonych ukazują ścisłą korelacje między odsetkiem par homoseksualnych a liczbą rodzących się dzieci. W stanie Washington gdzie odsetek jest największy zanotowano najniższy przyrost naturalny w przeciwieństwie do konserwatywnego Utah gdzie rodzi się najwięcej dzieci.



Ataki na instytucję małżeństwa


Hasła  ''Musimy dążyć do zlikwidowania rodziny'' pojawiły się już na początku lat 70' . Nic dziwnego, że kolejne dekady były pasmem nieustających nawoływań by ten postulat wprowadzić w życie. Celem jest stworzenie nowego społeczeństwa dzięki racjonalizacji homoseksualizmu oraz wymuszenia akceptacji dla wszelkiej maści perwersji a także obalenie instytucji małżeństwa.
Warto przypomnieć ,że małżeństwo to nie tylko akt prawny kodeksu rodzinnego, ale przede wszystkim egalitarny związek kobiety i mężczyzny chroniący wartości nadrzędne takie jak; rodzicielstwo, poświęcenie odpowiedzialność. Zawłaszczanie małżeństwa przez pary homoseksualistów urąga sakramentowi i instytucji małżeństwa.


Pedofilia

Lewicowy marsz torujący drogę do kolejnych roszczeń zadomowił się na dobre w przestrzeni publicznej. Już nie tylko związki partnerskie czy małżeństwa stały się normą ale wzrok LGBT skierował się na najbardziej bezbronne istoty. Adopcje dzieci przez pary jednopłciowe w założeniu miały ocieplić wizerunek i zyskać akceptacje wśród społeczeństwa. Ten idealny obraz zaburzają fakty które ukazują zgoła inny obraz niż próbuje się nam przedstawić.

Dr Cameron odniósł się w publikacjach do problemu molestowania nieletnich przez pary jednopłciowe. Badania ukazują ścisły związek między homoseksualnymi rodzicami a wykorzystaniem nieletnich. Wśród grupy homoseksualistów odsetek wykorzystywania nieletnich wynosi od 10-25 razy częściej niż wśród heteroseksualistów. W Rosji odsetek przypadków molestowania przez te pary wynosi około 20 proc., w USA 33 proc., w Polsce 47 proc., w Wielkiej Brytanii to prawie 50 proc. Oczywiście problem molestowania istnieje również w rodzinach heteroseksualnych, jednakże badania przeprowadzone w 1979 przez Alfreda Kinseya potwierdzają, że ok 27 proc. homoseksualistów mówiło o swoich kontaktach seksualnych z nieletnimi. W późniejszym badaniu Instytutu Kinseya do tego samego przyznało się 23 proc. gejów.  Z ''Gay Report'' z 1979 r., ok. 22 proc. ankietowanych uprawiało seks z dziećmi. Jest niemal pewne, że każdy, kto przyznaje się do poważnego przestępstwa, popełnia je. Ale też niemal na pewno nie każdy, kto popełnia, przyznaje się do niego.



Dziś Marksizm kulturowy krok po kroku systematycznie zdobywa nowe przyczółki depcząc każdą napotkaną instytucje będącą zbiorem norm postępowania przyjętego przez społeczeństwo opartym na cywilizacji łacińskiej i etyce chrześcijańskiej. Wszechobecny relatywizm stał się narzędziem, swego rodzaju biczem na każdego kto ośmieli się podważyć nowe zdobycze marksistowskiej rewolucji. Normą w dzisiejszej dobie staje się legalizacja dewiacji takich jak; wprowadzenie trzeciej płci w Niemczech czy legalizacja zoofilii w Kanadzie.



źródło  http://www.familyresearchinst.org/
wikimedia commons photo made by Delphine Dallison



niedziela, 5 sierpnia 2018

Imigranci w Polsce mile widziani.

Sztuką jest uczenie się na własnych błędach, jednakże jeszcze większą sztuką jest uczenie się na błędach innych. Jest to tym bardziej zasadne kiedy w grę wchodzi interes i bezpieczeństwo kraju.

Na początku lat 60' sytuacja polityczna w Turcji była daleka od stabilizacji. Lewicowy rząd sprzyjający Związkowi Radzieckiemu został odsunięty od władzy, którą przejęło wojsko. Poważny kryzys państwa nie mógł nie zostać niezauważony przez sprzymierzeńców NATO ,w tym Stanów Zjednoczonych dla którego Turcja była w tym rejonie najważniejszym partnerem w zimno wojennym wyścigu zbrojeń.
W tym samym czasie w sercu Europy podnoszące się z gruzów Niemcy przeżywały okres największego cudu gospodarczego. Efektem tego był ogromny popyt na pracowników. Tę lukę próbowano wypełnić pracownikami z Grecji, Hiszpanii i Włoszech, którzy skuszeni jak na owe czasy rewolucyjnym  40-godzinnym tygodniem pracy tłumnie przybywali do ojczyzny Wagnera. Niemcy potrzebowały siły roboczej która zapewniła by krajowi rozwój, ograniczyłaby gwałtowny wzrost płac, oraz zapewniłaby systemowi emerytalnemu dopływ środków, co z kolei odłożyłoby w czasie widmo podwyżek składek emerytalnych. To też skłoniło do podpisania przez gabinet kanclerza RFN Konrada Adenauera umowę z Turkami o zatrudnianiu, jak to wcześniej miało miejsce z Hiszpanami, Włochami i Grekami. Umowa podpisana w październiku 1961 roku zakładała czasowe zezwolenie na pobyt pracowników tureckich. Mieli się oni wymieniać co 2 lata. Zrezygnowano jednak z tego zapisku pod wpływem nacisków pracodawców obawiającymi się utraty wykwalifikowanej siły roboczej.
Do 1973 roku, w którym to roku program został zakończony liczba Turków w Niemczech wzrosła do 700 tys. Rząd Helmuta Schmidta próbował skłonić Turków do powrotu. Porzucenie polityki poprzedników nie przyniosło oczekiwanego rezultatu, a wręcz wywołało kolejną fale migracji, po tym jak rząd RFN wycofał się z wypłacania zasiłków przebywającym w Turcji rodzinom.
Po kolejnym puczu w Turcji w 1980 roku więzienia wypełniły się oponentami politycznymi. Wielu z nich torturowano, setki zmarły w więzieniach, część uznano za zaginionych. Kolejna fala tym razem uchodźców politycznych wlała się strumieniem na teren Niemiec. Nie spotkało się to z przychylnym odbiorem wśród społeczeństwa niemieckiego. Imigracji nie spowolnił  program rządu Helmuta Kohla wypłacając 10.5 tys. marek za opuszczenie terenu Niemiec. Masowa imigracja postępowała, zachęcona jeszcze bardziej przez rządy lewicy gwarantujące Turkom niemieckie obywatelstwo.

Dziś w Niemczech mieszka 3 mln. osób tureckiego pochodzenia. Pomimo kilku dekad społeczność turecka  w przeważającej mierze się nie zintegrowała. Odsetek dzieci które nie ukończyły szkoły w latach 2001-2006 wzrósł z 42 proc. do 57 proc. W wielu przypadkach Turcy mieszkający w Niemczech nie znają języka niemieckiego. Problemy z asymilacją pojawiają się również w sferze religijnej. Co drugi Turek uważa, że prawo islamskie należy przenosić nad prawo niemieckie. Pogląd ten wzmacnia organizacja Ditib będąca de facto agenturą Ankary.

Jaki ma to związek z Polską, oficjalnie walczącą z polityką imigracyjną? Ano taki, że fasadowa polityka na potrzeby medialnego piaru  w tym zakresie mija się z rzeczywistością.
Polska jak niegdyś Niemcy otwiera się na imigrantów. Rządowe dane nie pozostawiają złudzeń. Polskie urzędy wydały w sumie 343,956 pozwoleń na pobyt stały lub czasowy w Polsce. Na pierwszym miejscu plasują się Ukraińcy z wynikiem 157,832. Do Polski przybywają imigranci z tak egzotycznych państw jak Wietnam 12,431, Chin 9,222, Indie 8,025, Korea Południowa 1,838, Nepal 1302, Bangladesz 1,070. Brama stoi otworem również dla mieszkańców krajów w których dominującą religią jest islam takich jak; Egipt 1,337, Tunezja 859, Algieria 746, Maroko 542, Libia 443, Irak 1,176, Syria 1,063, czy Turcja z której przybyło 4,138 imigrantów, nie wspominając o obywatelach były republik radzieckich.
Dane nie obejmują czarnego rynku. Na terenie całej Polski działają wyspecjalizowane agencje, które legalizują przybyszów. Proceder jest banalnie prosty. Tworzy się fikcyjną firmę która wystawia zapotrzebowanie na pracowników. Dzięki temu trafiają do Polski imigranci z najodleglejszych krańców świata, otrzymując pozwolenie na 3 lata pracy( rządowe plany przewidują wydłużyć ten okres do lat 5).
Na to wszystko dochodzą programy wsparcia dla najbiedniejszych rodzin.
Biorąc pod uwagę zachętę dla rodzin imigrantów programem 500 plus Polska w niedługim czasie może stać się rajem dla imigracji, a liczba aktualnie przebywających przybyszów może zwiększyć się kilkukrotnie.

Powielamy politykę imigracyjną naszych zachodnich sąsiadów, działania których powinny być odpowiedzią i wyznacznikiem jakich błędów należy unikać. Tej polityki nie powinni kształtować lobbyści zagranicznych korporacji szukający jak najtańszej siły roboczej do swoich oddziałów w Polsce tylko odpowiedzialny rząd przedkładający dobrobyt i bezpieczeństwo Polaków ponad wszystko inne.

 zródło www.pch24.pl
            Marek Pyza www.wsieciprawdy.pl
            https://migracje.gov.pl/